Skromnie jak w lubelskim Ratuszu. Tak (nie)nagradza prezydent

Nie miliony, ani nawet nie setki tysięcy złotych wyniosła pula nagród dla miejskich urzędników w 2023 roku. Tak skromnie nie było od lat. Pod względem wysokości premii dla podwładnych Krzysztof Żuk wyraźnie odstaje od marszałka województwa.

O milionach złotych wydawanych na nagrody dla urzędników piszemy regularnie. I nie tylko my. Ostatnio na jaw wyszło, że nowe kierownictwo Ministerstwa Finansów przeznaczyło aż 3,9 mln zł na nagrody dla pracowników. To jednak nic, bo poprzednia minister Magdalena Rzeczkowska (w rządzie Mateusza Morawieckiego) wypłaciła 56 mln zł nagród plus blisko 5,5 mln zł premii.

Miliony są przeznaczana na nagrody też w Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie. W 2022 roku było to 7,6 mln zł. Jedną z urzędniczek marszałek Jarosław Stawiarski (PiS) docenił szczególni – łącznie z nagród i premii zainkasowała 94 950 zł.

Jak już pisaliśmy w sierpniu ubiegłego roku, kolejna nagrodowa pula w UMWL wyniosła 4,5 ml zł (za pierwsze sześć miesięcy 2023). Najwyższe kwoty – po ponad 40 tys. zł – wpłynęły na konta dwóch dyrektorek – Agnieszki Drozd-Bownik (Departament Promocji, Sportu i Turystyki) i Ewy Szałachwiej (Departament Rolnictwa).

Złote czasy już minęły

Urząd Miasta Lublin też bywał hojny. Jeszcze w 2019 roku na nagradzanie urzędników przeznaczono 6,5 mln zł. Ale potem te kwoty topniały. W 2021 roku prezydent finansowo docenił 78 osób, wypłacając im łącznie 153 890 zł. Najwięcej trafiło wówczas na konto zastępczyniyni prezydenta Beaty Stepaniuk-Kuśmierzak, która dostała 15 tys. zł. Te wypłacone pozostałym pracownikom UM Lublin były znacznie niższe, a średnia kwota nagrody wyniosła 1759 zł.

Jak to wygląda teraz? Fundacja Wolności, wydawca Jawnego Lublina, poprosiła Ratusz o dane za miniony rok. I tu zaskoczenie, bo tak skromnie to jeszcze nie było.

Urzędnicy, którzy nie pełnią funkcji publicznych i w związku z tym w wykazie pozostają anonimowi, zainkasowali w sumie 112 074 złotych. To pracownicy Biura Obsługi Mieszkańców, Biura Obsługi Prawnej, Urzędu Stanu Cywilnego czy Wydziału Funduszy Europejskich.

Urzędniczka ujawniona z imienia i nazwiska – Dorota Zagórska, inspektor w Wydziale Podatków –otrzymała 771,55 zł „za szczególne zaangażowanie w wykonywanie ustawowo zleconych gminie zadań, wykraczających poza zakres obowiązków służbowych, tj. sporządzenie spisu członków Lubelskiej Izby Rolniczej uprawnionych do głosowania w wyborach do rad powiatowych izb rolniczych” – napisano w uzasadnieniu przyznania nagrody.

W przesłanej FW odpowiedzi Ratusz w 39 punktach wylicza, za co zostali docenieni urzędnicy. To np. „za szczególne obciążenie obowiązkami w związku z wykonywaniem dodatkowych zadań ”.

Albo: „za rzetelne podejście do wykonywanych obowiązków. Wysoką sprawność w obsłudze interesantów (…) Umiejętność szybkiego wdrażania się w nowe zadania”.

A także za: „za szczególne zaangażowanie w wykonywanie obowiązków służbowych, wyjątkową rzetelność i dokładność, umiejętne stosowanie przepisów prawa, a także sprawną komunikację ze stypendysatami. (…) Ponadto, za efektywną pomoc w rozwoju zawodowym i adaptacji społeczno-zawodowej nowo zatrudnionego pracownika”.

To już nie te czasy, jak w 2018. r. gdy prezydent przyznawał po 10 tys. zł swoim zastępcom, skarbnikowi czy sekretarzowi miasta. To już nie te czasy (2015 r.), kiedy nagradzano za m.in. „wysoką kulturę osobistą, wiedzę i zaangażowanie w realizację powierzonych zadań, podejmowanie wyzwań i zamierzeń przekraczających zakres obowiązków”.

„3500-4000 zł to tutaj norma”

– Czasami, jak na konto wpłynie wypłata, to ktoś zażartuje: jest pensja, gdzieś na trzy dni można pojechać – mówi nam jedna z urzędniczek UM Lublin. I tłumaczy, że wypłata może wystarczyć tylko na krótki wypad. – Tu się nie zarabia dużo. 3500-4000 zł to tutaj norma – dodaje. W urzędzie pracuje od kilkunastu lat. Wiele razy ona i jej koledzy starali się o podwyżkę. – To były rozmowy o kwotach rzędu 200 złotych. I się nie udało – dodaje.

Ale podwyżki w 2023 roku były – średnio 300 złotych na osobę. W styczniu br. też była podwyżka. Również średnio 300 zł.

Milionowe pule na nagrody w ubiegłych latach raziły pracowników urzędników, bo największe kwoty trafiały do kierownictwa, które na swoje zarobki nie powinno narzekać. Dziś głosów niezadowolenia również nie brakuje. – Chodzi o to, aby doceniać z głową. Na przykład ludzi, którzy wiele sił włożyli w pomoc uchodźcom. Ich trzeba nagrodzić. I to nie małymi pieniędzmi – mówi nasz kolejny rozmówca.

Inny urzędnik zajmujący się m.in. sprawami uchodźców dodaje, że nagrody nie oczekiwał, ale dostał. – Wolę myśleć, że robiliśmy to dla ludzi, a nie dla pieniędzy. Gdybym jednak chciał ten czas, nieprzespane noce, stres przeliczyć na pieniądze, to kwota, którą dostałem, musiałby być pomnożona razy 10. Wstyd mówić ile to było. Dobre buty są dwa razy droższe – dodaje.