Wesprzyj Kontakt

4 minuty czytania  •  23.02.2024

Były baron SLD wysoko na listach KO do sejmiku. „Zniesmaczenie” kontra „to jest ich ból, nie mój”

Udostępnij

Grzegorz Kurczuk, przed laty szef lubelskiej lewicy, nieoczekiwanie wystartuje z wysokiej pozycji z list Koalicji Obywatelskiej do Sejmiku Województwa Lubelskiego. Działacze Nowej Lewicy mówią o wyciągnięciu wobec Kurczuka konsekwencji partyjnych, ten zapowiada zwieszenie członkostwa w partii.

Informacja o tym, że Kurczuk ma startować do sejmiku z „dwójki” w okręgu obejmującego Lublin, pojawiła się w tym tygodniu, gdy światło dzienne ujrzały wstępne listy, jakie lokalne struktury Platformy Obywatelskiej wysłały do Warszawy po akceptację.

W czwartek Zarząd Krajowy PO je zatwierdzał i choć nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, to Piotr Sawicki, szef sztabu KO w Lublinie, przyznaje, że kandydatura Grzegorza Kurczuka zyskała aprobatę i o mandat powalczy właśnie z listy Koalicji Obywatelskiej, a nie swojej macierzystej partii, czyli Nowej Lewicy.

Bogate CV

A Kurczuk nie jest anonimową postacią, choć ostatnio mniej udzielał się w życiu partyjnym i publicznym, bo bardziej zajmują go sprawy działkowców: od 2019 roku jest prezesem Rady Okręgowej Polskiego Związku Działkowców w Lublinie.

>>>PiS odkrywa karty. Kandydaci do lubelskiego sejmiku<<<

W czasach PRL działał w PZPR, a po 1989 roku m.in. w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Był czołową postacią w partyjnej strukturze, tak zwanym jednym z baronów wojewódzkich. Był również senatorem i wicemarszałkiem Senatu, trzykrotnie posłem oraz ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym (w latach 2002-2004).

W 2004 roku był bohaterem głośnej sprawy. Zagroził Andrzejowi Mielcarkowi, ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Dziennika Wschodniego”, że może wpłynąć na reklamodawców, żeby nie umieszczali w gazecie reklam. Rozmowa została nagrana.

Zaskoczenie pomieszane ze zniesmaczeniem

W lubelskiej Nowej Lewicy wiadomość o kandydowaniu Kurczuka z KO, gdy sama wystawia swoją listę, wywołała konsternację pomieszaną z poruszeniem.

Nie ma się co oszukiwać: ci, którzy o tym nie wiedzieli, byli w dużym szoku, a ci, którzy wcześniej już o tym słyszeli, byli zniesmaczeni – mówi Jawnemu Lublinowi Wiktor Sawicki, sekretarz Nowej Lewicy w Lublinie i jednocześnie dyrektor biura poselskiego Jacka Czerniaka. – Jest to dla nas tym bardziej niezrozumiałe, że Grzegorz Kurczuk jest członkiem naszej partii, zasiada w zarządzie miejskim, poza tym jest od dekad twarzą lubelskiej lewicy. I teraz okazuje się, że ma wystartować z list innego ugrupowania. To przykra sytuacja, zwłaszcza, że propozycję startu z list Lewicy do Sejmiku, na równie dobrym miejscu, w tym samym okręgu, również otrzymał, lecz jej nie przyjął.

Z kolei Kurczuk twierdzi, że propozycja ta miała paść na schodach, a miał ją mu przekazać jeden z działaczy. – Od razu odmówiłem. Tak się nie załatwia takich spraw. Poza tym w beznadziejne polityczne przedsięwzięcia, przy moim doświadczeniu, ja się nie wdaję. Szkoda czasu, pracy i pieniędzy – mówi Kurczuk w rozmowie z Jawnym Lublinem.

Gdy pytamy, co to znaczy, były baron lewicy mówi wprost: – Jest u nas pęknięcie. Ja należę do tej grupy mało aktywnych członków, która uważa, że nasze władze, przede wszystkim centralne, a w jakimś stopniu także wojewódzkie, popełniają straszny błąd, że dawna opozycja, dziś rządzący, nie idzie razem do wyborów, by uniemożliwić PiS sukces. Bo przy 5-procentowym poparciu dla lewicy w wyborach do sejmiku, te głosy pójdą po prostu do kosza. Część moich kolegów tego nie rozumie. Tymczasem myślących podobnie jak ja jest bardzo duża grupa.

Deklaracja gotowa, jeszcze nie podpisana

Tymczasem Sawicki podkreśla, że zgodnie ze statutem partii, by członek Nowej Lewicy mógł kandydować z innego komitetu, zwłaszcza gdy partia sama wystawia swoje listy, trzeba otrzymać zgodę zarządu odpowiedniego szczebla partii. – Kurczuk o taką się nawet nie starał, ani nie złożył rezygnacji z członkostwa.

Mam przygotowaną, jeszcze nie podpisaną, deklarację o zawieszeniu członkostwa w Lewicy – przekazuje nam z kolei Kurczuk.

Jak się okazuje, kandydatura Kurczuka praktycznie nikogo nie zdziwiła w Platformie Obywatelskiej. Według naszych ustaleń podczas zatwierdzania list na szczeblu regionalnym nawet nie było dyskusji na ten temat. Ręce umywa Stanisław Żmijan, przewodniczący PO w województwie (będzie jedynką do sejmiku w okręgu bialskim).

Kandydaturę Grzegorza Kurczuka rekomendowały struktury powiatowe miasta Lublin, a potem zatwierdził zarząd i rada regionu – mówi Jawnemu Lublinowi przewodniczący Żmijan.

Gdy pytamy o to, czy to nie dziwne, że na listach KO znajdzie się działacz Nowej Lewicy (oba ugrupowania na szczeblu parlamentarnym i rządowym tworzą koalicję, ale do sejmików startują oddzielnie), przewodniczący mówi: – Nie wiem, czy pan Kurczuk jest działaczem Lewicy. Poza tym Donald Tusk zapraszał Lewicę do startu z naszych list. Ta kandydatura nie wywołała takiego zdziwienia jak u pana redaktora, a jeśli w Lewicy wywołuje, to jest ich ból, nie mój – komentuje działacz PO.

Będzie partyjny sąd?

Na razie nie wiadomo jeszcze, co lubelska Nowa Lewica zrobi ze swoim działaczem. – Czekamy na oficjalne potwierdzenie jego startu z listy Koalicji Obywatelskiej i dopiero wtedy będzie można ewentualnie wyciągnąć konsekwencje partyjne – dodaje Sawicki.

Co ciekawe on sam, ale także Dariusz Sadowski, Grzegorz Lubaś, Krzysztof Żelazowski, Mirosław Orłowski i Kamil Krzos – red.) – będą startować w wyborach do Rady Miasta z komitetu wyborczego Krzysztofa Żuka, który jest wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej.

W mieście mogli się dogadać i iść razem z listy Żuka, a do sejmiku już nie wiadomo dlaczego nie. Ocieramy się o moralność Kalego – komentuje Kurczuk.

Ale Sawicki przekonuje, że zarówno on jak i pozostali działacze mają zgodę partii na kandydowanie z KWW Krzysztofa Żuka i że Nowa Lewica nie wystawia swojej listy do Rady Miasta, dlatego ich sytuacja jest „diametralnie inna” niż przypadku Grzegorza Kurczuka.

Na zdjęciu: Grzegorz Kurczuk (pierwszy z z lewej) był w PZPR, SLD, związał się z Twoim Ruchem Janusza Palikota (na zdjęciu), a obecnie jest członkiem Nowej Lewicy. W 2018 roku z pierwszego miejsca startował do sejmiku z Lublina z listy SLD Lewica Razem. Zagłosowało na niego 4462 osób, za mało do zdobycia mandatu. A cała lewica – ze względu na słaby wynik (5,8 proc.) wprowadziła do sejmiku tylko jednego radnego – nieżyjącego już Riada Haidara z Białej Podlaskiej (Fot. archiwum)

4 odpowiedzi na “Były baron SLD wysoko na listach KO do sejmiku. „Zniesmaczenie” kontra „to jest ich ból, nie mój””

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    Czy ktokolwiek z „plebsu” czuje się reprezentowany przez członków takiego ciała jak sejmik wojewódzki?
    Bo ja odnoszę wrażenie, że „Reforma samorządowa” zorganizowana przez sorosowców w 1998 okazała się anty-partycypacyjnym dramatem, bizancjum, które pochłania środki, nie dając żadnych wymiernych korzyści, oprócz oczywiście tych, które zgarniają członkowie tych gremiów oraz zaprzyjaźnieni z nimi cfaniacy-geszefciarze.
    Podobnie sprawy się mają z „samorządami” gminnymi, czego dobitnym przykładem jest Folwark Dziadogród, gdzie idea „samorządności” zdegradowała się do dyktatury dewelo-bandy, której żadna oddolna inicjatywa nie jest już w stanie podskoczyć.
    Mam zresztą wrażenie, że takie efekty były właśnie zamierzone przez organizatorów tych „reform”.

  2. Kotek Mamrotek pisze:

    Zgadzam sie z kronikidewelorozowju: samorzadowe organa – te wszstkei rady dzielnic, powiatow, sejmiki – niestety sluza tylko jako partyjne synekury, co dobrze widac chociazby po ruchawce, jaka ma miejsce przy ustalaniu koalicji, list i miejsc na listach. Licza sie przede wszystkim partyjne koneksje i kalkulacje, nikt nie zawraca sobie glowy dobrem obywateli. Sejmik wojewodzki? To organ zajmujacy sie wylacznie soba i rozdzielaniem pieniedzy z unii jewropejskiej, aktywny raz na 5 lat.
    W kazdym z wymienionych organow zasiada po kilkunastu „myslicieli”, bioracych za pierdzenie w taborety znaczace pieniadze.

  3. Piotr pisze:

    stary komuch wraca na salonu…obrzydliwe

  4. Aga2 pisze:

    Dziwi mnie określenie komuch. Wszyscy żyliśmy w PRL i nie może to przekreślać naszych kompetencji. Co do Pana Kurczuka- jest prawnikiem, kulturalnym człowiekiem i z doświadczeniem życiowym. W tym stęchłym pisowskim sejmiku może zmieni pracę na lepsze a nie na koterie i swojaków. Oczywiście będę na niego głosować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

4 minuty czytania

08.05.2024

Egzotyczna koalicja w powiecie radzyńskim. Starosta z PiS, zastępcy z opozycji

Wybory samorządowe wywaliły do góry nogami dotychczasowy porządek w radzyńskim…

4 minuty czytania

07.05.2024

Stawiarski ponownie marszałkiem. Ale już bez władzy absolutnej

Na pierwszym posiedzeniu sejmiku zapadły pierwsze strategiczne decyzje: wybrano marszałka…

3 minuty czytania

29.04.2024

Stawiarski nadal marszałkiem. Ale w zarządzie województwa „ludzie Czarnka”

Jarosław Stawiarski zachowa stanowisko marszałka województwa. Tak zdecydowała centrala PiS…

5 minuty czytania

26.04.2024

Jakub Jakubowski, nowy burmistrz Radzynia Podlaskiego: Ludzie chcą, by traktować ich poważnie

Wiatr zmian, błędy wieloletniego burmistrza czy może pomysł na miasto?…

4 minuty czytania

23.04.2024

Flaszka wódki za głos czy za gracowanie truskawek? Sołtyska kupowała poparcie w wyborach?

0,7 litra wódki miała oferować sołtyska ze wsi Dąbrowa (gm.…

3 minuty czytania

22.04.2024

Rafał Zwolak, prezydent-elekt Zamościa: Dobry włodarz wygrywa nazwiskiem a nie bilbordami

To był najbardziej prestiżowy pojedynek w niedzielnej wyborcze dogrywce w…

< 1 minuty czytania

22.04.2024

Sensacja w Biłgoraju. Lewicowy burmistrz przegrał z „Jezusem”

Wyniki wyborów samorządowych. Wojciech Gleń został wybrany na nowego burmistrza…

2 minuty czytania

22.04.2024

Na nic Czarnek za plecami i Żuk u boku. Kazimierz Firlej nadal będzie rządził w gminie Garbów

Kazimierz Firlej pozostaje na stanowisku wójta gminy Garbów w powiecie…