Wesprzyj Kontakt

5 minuty czytania  •  22.05.2023

Gazem po oczach czyli organizacyjne problemy podczas Lublinaliów

Udostępnij

Napierający na bramy tłum potraktowany gazem pieprzowym, chaos informacyjny i błotne bajoro pod sceną i na backstage’u. Właśnie tak wielu zapamięta pierwsze w historii Lublinalia 2023 – imprezę organizowaną przez wszystkie lubelskie uczelnie i miasto Lublin.

Samorządy studenckie zrzeszone w Związku Uczelni Lubelskich po raz pierwszy w historii zdecydowały się na organizację imprezy wspólnie. We współorganizację wydarzenia włączyło się także Miasto Lublin. Partnerem strategicznym została Perła Browary Lubelskie S.A.

Udało się zaproponować bogatą ofertę tego wyjątkowego wydarzenia, szczególnie w roku, w którym Lublin nosi tytuł Europejskiej Stolicy Młodzieży – tak pod koniec kwietnia imprezę zapowiadał Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. – Wierzymy, że tworzone dziś podstawy tej współpracy będą wzorem na przyszłe lata, a przez nowy format Lubelskich Dni Kultury Studenckiej stworzymy jakość będącą przykładem do naśladowania.

Koparka sypie żwir, maty jadą z Rzeszowa

Ogromna scena z dwoma telebimami stanęła na terenach zielonych na Rusałce. Wejście na teren imprezy zaplanowano od ul. Bernardyńskiej – przez teren browaru.

Pogoda nie sprzyjała organizatorom. Lał deszcz, przed sceną szybko pojawiły się błotne kałuże. Organizatorzy postanowili więc wysypać żwir. Koparka pracowała aż do samego rozpoczęcia pierwszego piątkowego koncertu.

Zdaniem jednej z osób pracujących na terenie imprezy, to tylko pogorszyło sytuację. Teraz mamy coś a’la ruchome piaski, taka pułapka – mówił nam. – Dosypany żwir utonął w kałuży, ale z zewnątrz dawał wrażenie, jak gdyby był stabilny.

Staraliśmy się zrobić wszystko, by poprawić sytuację. Nad pogodą nie zapanujemy – tłumaczy Michał Siwek, przewodniczący Samorządu Studentów Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. I wymienia m.in. gumowe maty, które przyjechały z innego koncertu z Rzeszowa. Zostały rozłożone na drodze do sceny. Ale i tak niewielu osobom udało się tędy bezpiecznie przejść. W kwadrans naliczyłam sześć upadków, którym towarzyszyły niecenzuralne okrzyki.

Grząski grunt wokół sceny na terenach zielonych przy Rusałce, fot. K. Kowalczyk

Nie do wszystkich dotarła też informacja o trudnych warunkach na terenie imprezy. – Sprawdzałam na stronie wydarzenia, niczego tam nie było. Gdybym wiedziała, że jest tu takie bagno to bym się lepiej przygotowała, mam przecież w domu kalosze – narzeka Alicja, studentka z Uniwersytetu Przyrodniczego.

Przewodniczący Michał Siwek: Osoba zainteresowana miała szansę dowiedzieć się z naszego Facebooka lub od naszych partnerów medialnych.

Ochrona użyła gazu

Prawdziwe problemy pojawiły się jednak w sobotę. Gorąco zaczęło robić się ok. godz. 21, tuż przed koncertem Kultu. Organizatorzy nie przewidzieli, że na teren imprezy będzie chciało wejść więcej osób niż zaplanowane 9,5 tysiąca. Po osiągnięciu tego pułapu zamknięto jedyne czynne dotychczas wejście – od ulicy Bernardyńskiej. To od Rusałki, otwarte zostało dopiero później.  Na oba nacierały tłumy.

Nie czułam się bezpiecznie – opowiada nam studentka, która razem z koleżanką próbowała wejść na koncerty główną bramą. – Stałyśmy dość daleko od wejścia, a i tak gaz zaczął palić nas w oczy.

Kolejka do wejścia ciągnęła się aż do Żmigrodu. Dalej też stali ludzie, choć nie w tak zbitym tłumie. Nagle osoby z przodu zaczęły się cofać i uciekać. Nie widziałam, kto rozpylił gazopowiada. – Chaos potęgowały autobusy komunikacji miejskiej, które próbowały się przecisnąć ulicą Bernardyńską.

Jak mówi nam inna uczestniczka Lublinaliów, gaz został rozpylony w kierunku osób, które chciały sforsować barierki i dostać się na koncerty. Ale oberwali też ci, którzy spokojnie czekali na ulicy. Podobne sceny miały też miejsce od strony Rusałki. Tam ogrodzenia również strzegli ochroniarze wyposażeni w miotacze gazu. Jednocześnie nigdzie nie można było uzyskać podstawowych informacji: dlaczego nie można wejść do środka oraz ile taki stan rzeczy może potrwać.

Autobusy kursowały między chcącymi wejść na teren imprezy, fot. K. Kowalik

Po godz. 22, czyli w momencie największego zamieszania, dzwonimy i piszemy na numer dostępny na stronie organizatora. Pytamy o to, czy da się wejść na teren imprezy oraz czy doszło do jakichkolwiek incydentów. Zostajemy uspokojeni, że „ruch ludzi jest płynny i utrzymany”, odbywa się w miarę wymiany publiczności, a policja zabezpiecza ul. Bernardyńską.

Nie ma słowa o policjantach w hełmach, uzbrojonych w pałki i rozpylacze gazu, którzy pojawili się na Bernardyńskiej. Ani o siłowym odparciu tłumu przez ochronę. Jest za to zapewnienie, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo na ulicy przed bramą główną ponosi policja. – Nie jest to teren naszej imprezy, wszystkie decyzje podejmują oni ­– czytamy w nadesłanej wiadomości. Ale – jak zapewnia nadkom. Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie – policja „nie używała środków przymusu bezpośredniego”.

Chętnych, by posłuchać sobotnich koncertów było więcej niż przewidzianych miejsc, fot. K. Kowalik

Relacja Krzysztofa Kowalika z okolic wejścia na tereny zielone, na których odbywały się Lublinalia 2023:

W oświadczeniu wydanym przez Lublinalia w niedzielny poranek czytamy: Przepraszamy, że nie wszyscy mogliście się z nami wczoraj bawić. Wasze bezpieczeństwo było dla nas najważniejsze, dlatego ze względu na to musieliśmy podejmować trudne decyzje o wstrzymaniu ruchu publiczności, zamykaniu i otwieraniu bram. Spodziewaliśmy się dużej ilości osób, jednak frekwencja na pierwszej tak dużej imprezie w mieście po pandemii, przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. (…) Dołożymy wszelkich starań, by polepszać komfort i bezpieczeństwo podczas naszych kolejnych wydarzeń.

Za zaistniałą sytuację przepraszał także zespół Kult:

Dziś ponowiliśmy pytania o użycie gazu przez ochronę. Odpowiedź jest podobna do tej otrzymanej w sobotę. Przytaczamy ją w całości: Ulica Bernardyńska nie była terenem wydarzenia w związku z tym my jako organizatorzy nie możemy ponosić odpowiedzialności za decyzje podejmowane przez służby – policję i straż miejską. Dołożyliśmy wszelkich starań, by na terenie wydarzenia, za który odpowiadaliśmy było bezpiecznie, to był nasz priorytet. Spełniliśmy wszystkie ustawowe wymogi związane z organizacją imprez masowych.

Do momentu publikacji tekstu nie udało nam się skontaktować z firmą odpowiedzialną za ochronę imprezy.

Współpraca: Krzysztof Kowalik

Jedna odpowiedź do “Gazem po oczach czyli organizacyjne problemy podczas Lublinaliów”

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    „Wierzymy, że tworzone dziś podstawy tej współpracy będą wzorem na przyszłe lata, a przez nowy format Lubelskich Dni Kultury Studenckiej stworzymy jakość będącą przykładem do naśladowania.” LOL. Kultura na kufle doprawiona pieprzem – tak się „rozwija” Dziadogród pod batutą Wielkiego Inspiratora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *