Wesprzyj Kontakt

8 minuty czytania  •  11.09.2023

Znów burza o CSK. Związkowcy boją się utraty pracy i cenzury. W tle erotyczna wystawa

Udostępnij

Związkowcy z Centrum Spotkania Kultur boją się, że CSK zostanie zlikwidowane, a wcześniej marszałek wprowadzi cenzurę. „CSK w takiej formie jak obecnie przestanie działać, a szefem tego, co zostanie z CSK, ma być Kamila Lendzion” – napisali do Jarosława Stawiarskiego (PiS). W tle wystawa znanej artystki, na której prezentowane są męskie akty, co nie w smak politykom zjednoczonej prawicy.

Bomba poszła w górę w piątek po południu. Wtedy na skrzynki pocztowe lubelskich redakcji przyszło pismo (publikujemy je poniżej) podpisane przez przedstawicieli dwóch działających w CSK związków: ZZ Pracowników CSK „Kultura” i koła NSZZ „Solidarność”.

Związkowcy zarzucają marszałkowi Jarosławowi Stawiarskiemu (PiS), że wbrew oficjalnym zapowiedziom wcale nie wycofał się z pomysłu likwidacji Centrum Spotkania Kultur i nadal realizuje plan nakreślony przez Kamilę Lendzion, szefową Opery Lubelskiej, na słynnej „taśmie Lendzion”. W kwietniu dyrektorka Teatru Muzycznego zdradziła związkowcom ze swojej instytucji na czym polega jej pomysł połączenia trzech instytucji: operetki, CSK i Filharmonii. I to właśnie Lendzion miała stanąć na czele takiego nowego tworu. Ale po głośnych protestach pracowników CSK, FL i środowisk muzycznych z całego kraju, marszałek z tego pomysłu się z wycofał. Skończyło się na przemianowaniu Teatru Muzycznego w Operę Lubelską.

CSK

Komu i dlaczego zależy na likwidacji CSK?

O tym, że plany wcielenie Centrum Spotkania Kultur do innej instytucji nie zostały jednak porzucone, związkowcy CSK dowiedzieli się kilka dni temu od „jednego z wysokich rangą” pracowników marszałka. O kogo chodzi, nie zdradzają, bo urzędnik boi się zemsty Stawiarskiego.

W swoim piśmie działacze przekonują, że teza o likwidacji Centrum nabiera wiarygodności z uwagi na kilka faktów. Pierwszy z nich to „niespodziewana”, kolejna kontrola wysłana do CSK przez Urząd Marszałkowski (Centrum podlega marszałkowi i w lwiej części jest finansowane z budżetu województwa, podobnie jak Opera i Filharmonia). Tym bardziej, że niedawno zakończyła się poprzednia.

Zdaniem związkowców obecna ma na celu, „do czego zresztą przyznały się Panie kontrolerki„, udowodnienie, że „CSK wcale nie jest w takiej dobrej sytuacji finansowej”, źle zarządza Salą Operową, o którą pomiędzy Operą a CSK toczy się spór. Tymczasem, jak pisaliśmy niedawno, ze wszystkich instytucji kultury podległych marszałkowi, to właśnie CSK w minionym roku osiągnęło najlepszy wynik finansowy netto, wykazując prawie 847 tys. zł nadwyżki budżetowej (rok wcześniej było to 693 tys. zł).

Dla jednych erotyzm i klasyka sztuki, dla drugich absmak i pornografia

Drugim argumentem na potwierdzenie tezy o planach likwidacji CSK jest fakt, że zarząd województwa aneksował umowę użyczenia gmachu. Według związków może to oznaczać, że marszałkowska władza chciałaby sama decydować, co się dzieje w budynku. W mocnych słowach związkowcy piszą o utracie autonomii, cenzurze i paraliżu.

Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, niektórym członkom zarządu nie spodobała się, czynna do 15 października, wystawa prac rzeźbiarki Barbary Falender „Przez dotyk”. Akcentuje ona twórczość erotyczną z lat 70. i 80. minionego wieku, „kiedy to artystka w męskich i kobiecych aktach afirmowała rozkosz, wyrażając kobiece pożądanie, spojrzenie i dotyk” – czytamy we wrześniowych „Wieściach z CSK”, nowym wydawnictwie tej instytucji (na razie nie wiadomo, czy będzie wydawane cyklicznie).

Na wystawie, która – jak przyznaje rzecznik prasowy CSK Andrzej Goliszek – jest dostępna dla widzów od 16. roku życia, możemy zobaczyć m.in. akty, olbrzymie fotografie i rzeźby z wyeksponowanymi męskimi genitaliami. „Sensualna i miłosna wolność jej rzeźb były równe rewolucyjne w PRL-u, jak i dzisiaj!” – podkreślał kurator wystawy Paweł Leszkowicz.

I właśnie ta rewolucyjność i artystyczna wolność prezentowana w CSK nie wszystkim w Urzędzie Marszałkowskim się podoba. Ale prac i wystawy z całej mocy broni zastępca dyrektora artystycznego CSK Mariusz Drzewiński (na zdjęciu poniżej), który podkreśla, że Falender należy do polskiej i europejskiej czołówki rzeźbiarzy.

Wystawiała w Nowym Jorku, Paryżu, Rzymie, Wenecji. Większość tych eksponatów jest wypożyczonych z muzeów narodowych w Polsce i z kolekcji prywatnych i ma charakter zabytków. Lublin powinien być dumny. Ostatnią tak dużą retrospektywną wystawę Falender miała w 2008 roku. Na wernisażu połowa ludzi była z Polski. Przyjechali specjalnie, bo to naprawdę było duże wydarzenie – podkreśla zastępca dyrektora.

Gdy pytamy go o krytyczne opinie wyrażane przez polityków, Drzewiński odpowiada: – Kto będzie decydował o programie artystycznym: czy politycy, czy ludzie, którzy mają jakieś doświadczenie? – pyta retorycznie. I zaznacza, że sam nie chciałby pokazywać w CSK dzieł współczesnych artystów, które epatowałaby perwersją, czy pornografią. – A pani Falender czerpie z głębokiej sztuki antycznej, greckiej, rzymskiej, a oprócz tego jest fenomenalną artystką, łączącą różną materię – podkreśla Drzewiński. – Żeby tutaj znaleźć cokolwiek, co by obrażało jakieś uczucia, czy było w jakiś sposób perwersyjne, to ja nie wiem, trzeba być… – zastępca dyrektora ds. programowych CSK nie kończy swojej wypowiedzi. Przyznaje, że musiałby użyć jakiegoś słowa, którego by później żałował.

Na zdjęciach: wystawa prac Barbary Falender w CSK. Fot. Krzysztof Wiejak

Z ostatnich informacji wynika jednak, że aneks na użyczenie budynku jeszcze nie zaczął obowiązywać. – 29 sierpnia została przesłana do UMWL szczegółowa analiza tegoż dokumentu – przekazał nam rzecznik CSK Andrzej Goliszek. – Poprosiliśmy także o ustosunkowanie się do naszych wątpliwości i stosowne propozycje w tym zakresie. 11 września marszałek Jarosław Stawiarski w odpowiedzi na nasze pismo poprosił o przedstawienie konkretnych zapisów do projektu aneksu (…). CSK przedstawi takie zapisy do rzeczonego projektu.

Czy dyrektor Sienkiewicz i pracownicy, mają się czego bać?

Nie od dziś wiadomo, że CSK nie jest oczkiem w głowie marszałka Jarosława Stawiarskiego (PiS), który swoje kulturalne uczucia kieruje w stronę nowo powołanej Opery Lubelskiej. W maju, gdy trwały protesty w sprawie fuzji, na antenie Radia Lublin działalność CSK podsumował słowami:

– Jakie kultury się tam spotykają? Tam kulturą jest kultura komercyjna. Kiedyś miał to być tygiel kulturowy: kultura polska, kresowa, ukraińska, żydowska, ormiańska. Takie były idee. Ale życie toczy się przede wszystkim poprzez komercję – ocenił marszałek.

Jednak szefowa CSK Katarzyna Sienkiewicz przez lata mogła liczyć na poparcie wpływowej europosłanki PiS z Chełma – Beaty Mazurek. Od lutego zeszłego roku w CSK prezentowane są prace Stanisława Koguciuka, ludowego malarza z naszego regionu – obrazy pochodzą z prywatnej kolekcji Mazurek i jej męża Dariusza. Poza tym jednym z asystentów europosłanki jeszcze w zeszłym roku był mąż dyrektorki CSK Artur Sienkiewicz. Obecnie takiej informacji na stronie Mazurek już nie ma, a w gronie asystentów pojawił się za to syn marszałka Michał Stawiarski.

Czy polityczny parasol wciąż działa? Czy dobre wyniki finansowe instytucji wystarczą Sienkiewicz, by obronić i siebie, i pracowników, i całe CSK? Nie bez znaczenia w tej sprawie są także napięte relacje na linii Lendzion-Sienkiewicz, dotyczące m.in. wykorzystania przez Operę Lubelską Sali Operowej CSK.

Związkowcy w piśmie zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz: wskazują na informacje o spotkaniach Bartłomieja Bałabana, członka zarządu województwa odpowiedzialnego za kulturę, z Piotrem Franaszkiem, byłym szefem CSK za czasów koalicji PO-PSL, obecnie szefem Ośrodka Rozdroża, instytucji kultury podległej prezydentowi miasta Krzysztofowi Żukowi (PO). To właśnie opinią Franaszka, że fuzja trzech marszałkowskich instytucji nie byłaby taka zła, posłużył się Stawiarski podczas obrad sejmiku, na którym niespodziewanie wycofał się z tego pomysłu.

– Jestem otwarty na spotkania z każdym i rozmowę na każdy temat, z panem dyrektorem Piotrem Franaszkiem również – komentuje tymczasem Bałaban. – Podczas rozmowy nie padła żadna propozycja, gdyż decyzje personalne podejmuje marszałek województwa i cały zarząd województwa, a nie ja osobiście.

Płacimy, więc chcemy wiedzieć

Wspomniany Bartłomiej Bałaban jest zaskoczony samym pismem i tezami stawianymi przez związkowców. Gdy pytamy go o obawy pracowników związane z ewentualną likwidacją CSK, odpowiada krótko: – To bzdura. – I dodaje: – Nic mi o tym nie wiadomo, żebyśmy mieli plany likwidacji, połączenia, czy włączenia CSK do innych instytucji. Nie wiem nawet, jak na to pytanie odpowiedzieć, bo po prostu nie ma takiego planu.

Odniósł się także do sprawy aneksu na użyczenie budynku i związanymi z nimi zarzutami o próbę wprowadzenia w ten sposób cenzury. – To mylenie pojęć – twierdzi Bałaban. – Cały budynek jest pod zarządem województwa lubelskiego, jako zarząd przeznaczamy ok. 13,8 mln zł w postaci dotacji na CSK, więc nie jest niczym niezwykłym, że chcemy wiedzieć, co jest w naszych instytucjach wystawiane. Chcemy, aby było to transparentne i żebyśmy mieli informacje na temat wydarzeń i w CSK, i w Operze Lubelskiej, i w Filharmonii im. Wieniawskiego, które też otrzymały podobne warunki korzystania związane z użyczonymi przestrzeniami budynku. Chodzi o to, aby na przykład nie dublować w tym samym czasie podobnych imprez w tych instytucjach lub aby ułatwić współpracę pomiędzy instytucjami kultury a UMWL.

Na koniec swojego pisma związkowcy kategorycznie domagają się pilnego, w ciągu 7 dni, spotkania z marszałkiem Stawiarskim. I jednocześnie stawiają ultimatum: „Brak odpowiedzi na nasze pismo i podanie terminu spotkania potraktujemy jako potwierdzenie, że realizuje Pan plan likwidacji CSK. (…) podejmiemy wszelkie środki przewidziane prawem, aby zachować nasze miejsca pracy i instytucję (…).

Czy i kiedy do niego ewentualnie dojdzie – nie wiemy, bo komentarz Urzędu Marszałkowskiego w sprawach poruszanych przez działaczy z CSK mamy poznać we wtorek.

Na zdjęciu głównym: Wystawa prac Barbary Falender w CSK jest dla niektórych polityków zjednoczonej prawicy sygnałem, że autonomia w instytucji podległej marszałkowi poszła zbyt daleko. Fot. Krzysztof Wiejak

4 odpowiedzi na “Znów burza o CSK. Związkowcy boją się utraty pracy i cenzury. W tle erotyczna wystawa”

  1. Pracownik UM pisze:

    W CSK to jest wystawa, a miłośnik porno i cudzych kobiet to niestety u nas rządzi.
    Może poprawiły się „stosunki” z Panią Poseł… No przecież czas ucieka i trzeba przestać być wybrednym… A na wycieczkę do Lwowa to nie prędko..

  2. kronikidewelorozwoju pisze:

    Małżonek dyrektorki operuje na wielu frontach – a tu asystowanie pisoeuroposłance, a tam robienie kampanii PR tebewałkom, a jeszcze na boku – utrzymywanie trolo-agencji d/s wazelinowania Dewelo-Duce. Niby tu wielka walka W0laków z P0kemonami, a w rzeczywistości wszyscy zawodnicy w służbie dewelo-bandy.

  3. Tak dla opery pisze:

    Ale co tak platfonsow boli właściwie? Że ktoś chce zrobić godną operę w Lublinie? Wszak jesteśmy miastem wojewódzkim. CSK do kasacji bo to marna podróba tate modern i robić operę. To nie jest własność związków zawodowych tylko Polaków, Lublinian.

  4. piter w. pisze:

    tak na serio i obiektywnie: zdjęcia powyżej wyglądają na akty dla kochających inaczej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *