3 minuty czytania • 13.10.2023 13:57
Wycięte twarze i wulgarne napisy. Co grozi za niszczenie banerów wyborczych?
Udostępnij
Pomazane, pocięte, kompletnie zerwane. Niezależnie od partyjnych barw w wielu miejscach wyborcze banery mają wyjątkowo krótkie życie. A imprezowicze nazywają je mobilnymi toaletami.
– Nie prowadzimy takich statystyk – informuje kom. Anna Kamola z zespołu prasowego KWP w Lublinie pytana o to ile zgłoszeń przypadków niszczenia materiałów wyborczych przyjęła lubelska policja w trakcie trwającej kampanii wyborczej.
Lubelska delegatura Krajowego Biura Wyborczego ściganiem wandali się nie zajmuje. – Sytuacje takie są zgłaszane policji, a ona przekazuje informacje na temat zniszczeń bezpośrednio komitetom – mówiPiotr Czajkowski, rzecznik instytucji.
Niektórzy kandydaci biorą sprawy w swoje ręce. – Nie jesteście bezkarni – przestrzega na portalu X (Twitter) wiceminister finansów i kandydat na posła Artur Soboń (nr 5 na liście PiS).
Polityk zamieścił też film z kamery monitoringu posesji, na ogrodzeniu której wisiał baner jego nazwiskiem i twarzą. Widać na nim jak z samochodu, który zatrzymuje się na ulicy, wysiada mężczyzna. Następnie podchodzi do płotu, szybkim zdecydowanym ruchem zrywa podobiznę Sobonia i szybko odjeżdża. Baner zabiera ze sobą. – Mam takich filmów sporo, pierwsza osoba jest już na policji – ostrzega poseł-kandydat.
Myślicie, że jesteście bezkarni? Myślicie, że możecie dzień w dzień niszczyć moje banery? Nie możecie. Cierpliwość się skończyła! Koniec dzikiej anty-kampanii! Mam takich filmów sporo, pierwsza osoba jest już na policji. Będą kolejni. NIE JESTEŚCIE BEZKARNI! pic.twitter.com/SboWUC7OSi
— Artur Soboń (@sobonartur) October 10, 2023
Sfilmowane zdarzenie miało miejsce 7 października. Trzy dni później policja zatrzymała 48-letniego mieszkańca gminy Mełgiew. Okazało się, że zniszczył i ukradł 30 banerów Prawa i Sprawiedliwości. Swoje traty komitet oszacował na kwotę 2,5 tys. zł. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, a policja sprawdza jeszcze, czy nie jest powiązany z innymi zniszczeniami. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności.






Podczas kończącej się właśnie kampanii szczególnie popularne stały się trójkątne stelaże złożone z trzech płotków. Kandydaci ustawiali je tam gdzie nie było do czego przyczepić plastikowej płachty ze swoim wizerunkiem – na trawnikach, pasach drogowych, parkingach. Zwykle dzielili się miejscem z kolegami z tej samej listy wyborczej.
Lubelscy imprezowicze szybko znaleźli dla tych konstrukcji jeszcze jedno zastosowanie. – Wchodzi się do środka i robi, co ma się do zrobienia. Nikt niczego nie widzi – tłumaczy Marcin, lublinianin tuż po studiach.
W wielu miejscach banery mają krótkie życie. Węglin, Górki Czechowskie czy Dziesiąta – to okolice, w których wiele jest zniszczonych. Kandydaci mają powycinane twarze, domalowane wulgarne napisy.
Niszczenie materiałów wyborczych jest karalne. Zgodnie z treścią art. 67 Kodeksu Wykroczeń, „kto umyślnie uszkadza lub usuwa ogłoszenie wystawione publicznie przez instytucję państwową, samorządową albo organizację społeczną lub też w inny sposób umyślnie uniemożliwia zaznajomienie się z takim ogłoszeniem, podlega karze aresztu albo grzywny„. W związku z tym sąd może zasądzić nawet 5 tys. zł grzywny, a jeśli straty poniesione przez komitet wyborczy przekraczają 500 zł – karę pozbawienia wolności w wymiarze od trzech miesięcy do pięciu lat.
Wandalizmem jest pstrzenie przestrzeni publicznej chamsko wyretuszowanymi wizerunkami korytowców.