Udostępnij
Już we wrześniu ma działać prawo chroniące dzieci przed internetową pornografią. Rzecznik Praw Obywatelskich ostrzega, że to minister będzie sam określał co to jest porno. I za to karał.
Nowa ustawa ma zacząć obowiązywać od 1 września. To przepisy, które mają chronić dzieci przed treściami pornograficznymi w internecie. Czy zakładany termin uda się dotrzymać, zależy od pracy parlamentarzystów, projekt jest właśnie procedowany w Sejmie.
Pornoblokada
To pomysł Marleny Maląg, minister rodziny i Janusza Cieszyńskiego, ministra od cyfryzacji (to ten, który jako wiceminister zdrowia kupił respiratory od handlarza bronią z Lublina). – Ustawa, którą będziemy mogli zaprezentować Radzie Ministrów, pomoże rodzicom w tym, żeby ich dzieci były w internecie bezpieczne – mówiła jeszcze jesienią 2022 r. Dodała, że prace nad nowym prawem trwały od 2019 roku.
Kiedy nowe przepisy wejdą w życie, dostawcy internetu będą mieli obowiązek wprowadzić prosty mechanizm blokowania treści pornograficznych. Klient takiej firmy będzie mógł sam założyć blokadę, lub zlecić jej zastosowanie. Będzie miał także prawo ją zdjąć.
Na firmy, które się nie dostosują, posypią się kary. To nawet 3 proc. rocznego przychodu przedsiębiorstwa, lub do 15 tys. zł jeżeli firma miała do 500 tys. zł przychodu. Dodatkowo szefowie firm mogą zostać ukarani przez ministra cyfryzacji, a owa kara to wysokość trzech otrzymywanych pensji.
Przepisy dotyczące kar mają zacząć obowiązywać po upływie 24 miesięcy od momentu ogłoszenia ustawy.
Co to jest porno?
Jest jednak z tą ustawą kilka problemów. Po pierwsze, to definicja pornografii: „Treści pornograficzne – wszelkie treści ukazujące rzeczywiste lub symulowane zachowania o charakterze seksualnym, w tym prezentujące różne formy kontaktów seksualnych oraz przedstawiające organy płciowe w funkcjach seksualnych” – tak zostało to określone.
Dlatego np. posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus w Sejmie punktowała, że definicja jest za szeroka. Może to sprawić, że za pornografię zostaną uznane niektóre działa sztuki.
Teraz głos w tej sprawie zajął Rzecznik Praw Obywatelskich. Marcin Wiącek docenia chęć chronienia dzieci, ale też punktuje: „W szczególności brak jest określenia zakresu znaczeniowego „treści pornograficzne”. Pewna próba zdefiniowania tego pojęcia znajduje się w uzasadnieniu projektu, natomiast w samej ustawie nie ma takiej definicji” – stwierdził RPO.
To oznacza, że kiedy przyjdzie kogoś ukarać, to minister będzie sam mógł określić, co to jest porno. „Przepisy określające obowiązki dla przedsiębiorców powinny być formułowane w sposób precyzyjny i jasny. Tym samym projektowana ustawa – w zakresie, w jakim przerzuca na przedsiębiorcę ustalanie zakresu znaczeniowego pojęcia „treści pornograficzne” – nie spełnia wymogów wynikających z zasady określoności przepisów prawa” – wylicza Wiącek.
Mniej internetu
Zastrzeżeń RPO ma znacznie więcej. Chodzi m.in. o to, że firmy dostarczające internet klientom o techniczne kwestie blokady mają zadbać same i nie jest w projekcie wskazane, jak dokładnie ma to wyglądać. Zdaniem Wiącka takie rozwiązanie premiuje największe firmy, które stać na wprowadzenie nowych rozwiązań. To z kolei oznacza, że mikroprzedsiębiorstwa pracujące w branży internetowej przestraszeni wydatkami i karami zaprzestaną działalności.
-„Biorąc pod uwagę zagrożenie karą i brak określoności kwestionowanej regulacji istnieje ryzyko, że projekt, zamiast przyczynić się do ograniczenia dostępu do treści pornograficznych w Internecie, może spowodować ograniczenie dostępu do niego w ogóle. Można przypuszczać, że z uwagi na niejasny i nieprecyzyjny charakter projektowanych przepisów, zwłaszcza mikroprzedsiębiorcy i mali przedsiębiorcy w ogóle zrezygnują z udostępniania Internetu, nie chcąc ryzykować kontroli i kar” – zwiastuje Rzecznik.
Prawo do prywatności
Jest jeszcze jedno poważne zastrzeżenie. Chodzi o dane osobowe i ochronę prywatności. Projekt ustawy nie wskazuje, jak dokładnie dostawca internetu ma monitorować swoją sieć i to jakie treści oglądają klienci. A będą musieli to monitorować.
-„Brak sprecyzowanych kryteriów co do wdrażanych środków może prowadzić do ingerencji w sposób nieproporcjonalny w życie prywatne obywateli, a z drugiej strony do ewentualnej nieskuteczności realizacji celów ustawy związanych z ochroną praw osób małoletnich” – punktuje Wiącek.
Ustawa ma wejść w życie 1 września.
Fot. Pixabay
Dodaj komentarz