Wesprzyj Kontakt

5 minuty czytania  •  24.06.2023

Obrońcy wiceprzewodniczącego Rady Miasta mocno o sądzie: Szczyt braku obiektywizmu

Udostępnij

„Wyrażał zażenowanie, ale upominek sprawił mu przyjemność” – tak miał zareagować Stanisław Kieroński, kiedy jeden z esbeków wręczył mu kryształowy flakon. Ale obrońcy wiceprzewodniczącego uważają, że sąd – uznając go za kłamcę lustracyjnego – opierał się na materiałach, które za komuny były powszechnie preparowane. I złożyli apelację.

Jak już informowaliśmy, Kieroński, wiceprzewodniczący Rady Miasta Lublin z klubu prezydenta Krzysztofa Żuka i współprzewodniczący miejskich struktur Nowej Lewicy, na początku czerwca został uznany nieprawomocnie przez Sąd Okręgowy w Lublinie za kłamcę lustracyjnego.

Sprawa dotyczyła jego kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa w okresie od 1980 do 1983 roku, więc w czasie formowania się Solidarności i później stanu wojennego. Kieroński, jako dyrektor Szkolnego Domu Kultury przy obecnej ul. Bernardyńskiej, miał zdaniem prokuratora z Instytutu Pamięci Narodowej, który badał prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego, ułatwiać esbekom podsłuchiwanie zakonników z sąsiadującego z tym obiektem klasztoru oo. jezuitów. Była to część akcji o kryptonimie „Arka”, która miała na celu m.in. zebranie kompromitujących materiałów na ojca Bronisława Srokę, znanego działacza ówczesnej opozycji.

Jako tzw. kontakt operacyjny umożliwiał agentom dostęp do urządzeń podsłuchowych, udzielał informacji o harmonogramie zajęć w domu kultury, czy tworzył „legendy”, czyli historie uwiarygadniające obecność agentów w pomieszczeniach SDK, np. w charakterze hydraulików. Za współpracę Kieroński miał być wynagradzany: na liście podarków wręczonych mu przez jednego z agentów są m.in. dwa wazony kryształowe, antena pokojowa czy zapalniczka gazowa.

Te dokumenty mnie obrażają

Sam lustrowany utrzymywał, że nie współpracował z SB. – Nie pracowałem, nie pełniłem służby i nie współpracowałem z organami Służby Bezpieczeństwa, a oświadczenie które złożyłem, jest zgodne z prawdą. Wyznawane przeze mnie zasady etyczno-moralne, wychowanie jakie otrzymałem oraz to że byłem uczestnikiem Marca 1968 roku, nie pozwalałby mi na jakąkolwiek współpracę z organami SB. Przypuszczam, że przygotowano wobec mnie różne scenariusze, które teraz się spełniają. Stanowisko IPN i dokumenty przygotowane przez IPN mnie obrażają – mówił Kieroński w maju na rozprawie lustracyjnej.

Sąd Okręgowy nie miał jednak wątpliwości, że w świetle archiwalnych materiałów zebranych przez IPN wiceprzewodniczący Rady Miasta złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. W uzasadnieniu orzeczenia podkreślił, że wyjaśnienia lustrowanego sprowadzają się do zaprzeczenia współpracy z SB.

Nie kwestionuje, że rozmawiał z funkcjonariuszami tej służby, jednak nie miało to jego zdaniem charakteru jakiejkolwiek współpracy. Nie kwestionując również sporządzenia zobowiązania do zachowania tajemnicy, zasłania się niepamięcią co do okoliczności wytworzenia tego dokumentu. Przyjęcie za wiarygodne wyjaśnień lustrowanego wymagałoby zakwestionowania w całości zgromadzonych dokumentów jako nieodpowiadających rzeczywistemu stanowi rzeczy” – brzmi uzasadnienie.

Konieczność wykazania się sukcesami agenturalnymi

Gdyby orzeczenie uprawomocniło się, Kieroński straciłby mandat radnego i miał zakaz kandydowania w wyborach powszechnych oraz pełnienia funkcji publicznych przez 4 lata. Ale już wiadomo, że na razie tak się nie stanie, bo jego obrońcy 19 czerwca złożyli apelację. Adwokat Andrzej Banaszkiewicz i radca prawny Marek Mazurek zwracają w niej uwagę na brak dowodów na potwierdzenie zarzutu współpracy ich klienta z organami bezpieczeństwa państwa.

„Błędem Sądu Okręgowego było (…) kilkukrotne powoływanie się na materiały zgromadzone przez byłe organy bezpieczeństwa, (..) jako dowody wiarygodne. Z oceny historycznej tamtych czasów jest wiadomo, że powyższe materiały były w całości preparowane dla realizacji celów ówczesnego systemu. Należałoby je uznać w całości za niewiarygodne” – podkreślają prawnicy.

Dodają, że „zobowiązanie do tajemnicy wcale nie świadczy o współpracy. Stosowanie takich zobowiązań wymuszanych od osób, z którymi podstępnie uzyskiwano kontakt, stanowiło rutynową czynność funkcjonariuszy w stosunku do osób, z którymi kontakt był wymuszany. Niezależnie od tego był to środek wykazania się przed przełożonymi sukcesami agenturalnymi”.

Na koniec mocno punktują sędziów: „Szczytem braku obiektywizmu jest uznanie wersji o upominkach – piszą. „Pomijając w większości prymitywny charakter tych prezentów dla osób dysponujących odpowiednimi ocenami, to brak jest w sprawie jakiegokolwiek wiarygodnego dowodu potwierdzania przekazywania ich panu Stanisławowi Kierońskiemu”.

Antena, o którą uprzednio prosił

Przejrzeliśmy notatki zachowane w zbiorach IPN tworzone przez funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa sierżanta Zdzisława Ungerta, który był oficerem kontaktującym się z Kierońskim, w czasach gdy ten był dyrektorem SDK. Zanim nawiązano z nim współpracę jako kontaktem operacyjnym o kryptonimie KS, bezpieka przeprowadziła o nim wywiad środowiskowy. „Pozytywny stosunek do ustroju socjalistycznego, naszej służby, zawarcie związku małżeńskiego z córką byłego funkcjonariusza MO spowodowało, że wstąpił do PZPR” – można przeczytać w notatce z 2 czerwca 1980 roku. Kieroński był zresztą w partii do samego jej końca.

20 października tego samego roku powstała inna notatka, w której znajduje się zapis: „Zobowiązuję się do zachowania tajemnicy faktu i treści rozmów przeprowadzonych z funkcjonariuszem SB. Podpis jest jednak nieczytelny.

W kolejnych notatkach tak esbek relacjonuje inne spotkania z Kierońskim: „Z dotychczasowej współpracy odnoszę wrażenie, że wymieniony bardzo poważnie traktuje współpracę z nami i jest w nią zaangażowany” (11.12.80). „W pokoju służbowym wręczyłem upominek w postaci kryształowego flakonu za udzieloną przez k.o. KS pomoc. W rozmowie k.o. wyrażał zażenowanie, lecz można było zauważyć, iż upominek sprawił mu przyjemność” (17.12.1980). „Po zakończeniu całości prac k.o. KS w formie wynagrodzenia otrzymał pokojową antenę telewizyjną, o którą uprzednio prosił” (10.03.1981). „Na spotkaniu wręczyłem kwiaty i upominek w postaci zapalniczki gazowej”. I ostatnia notatka: „Na zakończenie k.o. Stanisław zwrócił się z prośbą o załatwienie mu mandatu kredytowego, który otrzymał za niewłaściwe zaparkowanie samochodu. Wyraziłem zgodę na udzielenie pomocy„(25.08.1983).

Po tym, gdy Kieroński od 1 września 1983 roku dostał pracę Komitecie Wojewódzkim Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej na stanowisku zastępcy kierownika Wydziału Nauki, Oświaty i Postępu Technicznego, służba bezpieczeństwa uznała, że jego przydatność dla operacji Arka się skończyła i współpracę zakończono.

Bolesna wiedza po 43 latach

Sam Kieroński o swoim procesie lustracyjnym mówi tak: – W mojej ocenie są to pseudo dokumenty  przygotowane przez funkcjonariuszy SB. Dla mnie to był szok, przeżyłem to bardzo głęboko, bo po 43. latach dowiedziałem się ,że byłem kontaktem operacyjnym SB i że w kierowanym przeze mnie Szkolnym Domu Kultury był założony podsłuch.

Twierdzi, że nie pamięta momentu podpisania oświadczenia o zachowaniu w tajemnicy rozmów z esbekiem. A na zakończenie zaznacza: Stwierdzam brak obiektywizmu ze strony sądu. Nie współpracowałem ze służbami bezpieczeństwa i w związku z tym nie podpisałem żadnego zobowiązania do współpracy; nie podpisałem, nie pokwitowałem i nie przyjąłem żadnego prezentu.

Na razie sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozpatrzenia apelacji.

2 odpowiedzi na “Obrońcy wiceprzewodniczącego Rady Miasta mocno o sądzie: Szczyt braku obiektywizmu”

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    Teraz wiernie w służbie dewelo-okupantom. Dali chociaż wazon w nagrodę?

  2. Olo pisze:

    W 1983 przeniesiony ze szkoly przy bernardynskiej do kc (pzpr przeciez jest w szkole swiadectwo pracy), w szkole mowiono że przeszukiwal nauczycielom szafki w pokoju nauczycielskim

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

4 minuty czytania

26.04.2024

Koniec z podatkowymi zwolnieniami dla przedsiębiorców z Lublina. Tymi na remonty zabytków

Przez 30 lat przedsiębiorcy w Lublinie mogli nie płacić podatku…

5 minuty czytania

26.04.2024

Jakub Jakubowski, nowy burmistrz Radzynia Podlaskiego: Ludzie chcą, by traktować ich poważnie

Wiatr zmian, błędy wieloletniego burmistrza czy może pomysł na miasto?…

3 minuty czytania

20.04.2024

Na koniec kadencji radni wreszcie zmienili przepisy o swoich dietach

Rzutem na taśmę, na ostatniej w tej kadencji sesji Rady…

8 minuty czytania

16.04.2024

Siedem pięter w szczerym polu. Inwestycja TBV w Elizówce zagotowała mieszkańców

Niektórzy żyją tu od urodzenia, inni uciekli z miasta na…

6 minuty czytania

08.04.2024

Billbordy, gazetki, kask i przepis na babkę. Nowe twarze w Radzie Miasta Lublin

PiS do Rady Miasta Lublin wprowadził byłego prezydenta, członka zarządu…

3 minuty czytania

08.04.2024

Krzysztof Żuk świętuje wygraną i częstuje tortem. Do rady wejdzie też kilka osób, które nie zdobyły mandatów

Krzysztof Żuk, Mariusz Banach, Beata Stepaniuk-Kuśmierzak i Anna Augustyniak nie…

12 minuty czytania

02.04.2024

Tłuste koty Żuka. Gdzie pracują i ile zarabiają zaufani radni i ludzie prezydenta Lublina

Nie PiS, a Platforma. Nie spółki państwowe, a miejskie. W…

4 minuty czytania

29.03.2024

W kampanii zaczęło się gotować. Radne prezydenta wpadają na konferencję PiS

Mdła i bezbarwna kampania wyborcza w Lublinie właśnie nabrała rumieńców.…