5 minuty czytania • 19.02.2024 16:51
Ile można zarobić w „gangu Jarosława”? Dyrektor – 427 tys. zł, kierowca – 121 tys. zł rocznie
Udostępnij
Najlepiej opłacanym urzędnikiem wcale nie jest Jarosław Stawiarski. Jeden z podległych mu dyrektorów zarabiał w ubiegłym roku 35,6 tys. zł miesięcznie. – Wygląda na to, że to jest „gang Jarosława”, który się obławia – komentuje Sławomir Sosnowski, radny wojewódzki PSL.
W styczniu Sosnowski wystąpił do marszałka z interpelacją. Poprosił o zestawienie najwyższych rocznych wynagrodzeń w latach 2021-2023 (czyli w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy) wraz ze wszystkimi składnikami typu dodatki i nagrody. Informacja miała dotyczyć praktycznie wszystkich stanowisk: od dyrektora, przez zastępca dyrektora, kierownika oddziału, zastępcę kierownika oddziału, starszego specjalistę, głównego specjalistę, inspektora, podinspektora, pomoc administracyjną, kierowcę po pracownika obsługi.
Sosnowski: Może pasjansik?
Dziś na specjalnie zwołanej konferencji prasowej radni sejmiku Sławomir Sosnowski i Grzegorz Kapusta (obaj z klub PSL, obaj kiedyś zasiadali z zarządzie województwa) pokazali odpowiedź, jaką dostali na interpelację. Sosnowski nie przebierał w słowach. Mówił m.in. o „kradzieży publicznych pieniędzy”. – Jeśli w samorządzie województwa w trzy lata można zarobić milion złotych (dokładnie 954 tys. zł – red.), to chyba jest to niezłe wynagradzanie? – pytał Sosnowski, podając przykład jednego z dyrektorów.
– Z jednej strony tracimy pół miliarda złotych (chodzi o głośną sprawę dotacji na drogi wojewódzkie), a z drugiej trwonimy publiczne pieniądze. I to jest ekstraklasa w mniemaniu marszałka Jarosława Stawiarskiego. Apelowałem ostatnio w TVP 3, niech pan do końca kadencji zamknie się w swoim pokoju, włączy komputer, może pasjansik jakiś, kawka, gości przyjmie, natomiast dość tego psucia, dość niszczenia ludzi, którzy ciężko pracują w urzędzie – mówił Sosnowski.
Odniósł się w ten sposób do dysproporcji w zarobkach urzędników, z których wielu – jak podawał – zarabia poniżej średniej krajowej. Z drugiej strony jest grupa, która zarobkami znacznie od tej średniej odbiega. – Po jakich drogach jeździ ten kierowca, który zarabia 121 tys. zł? – pytał retorycznie radny PSL, wskazując na kolejnego dobrze opłacanego pracownika marszałka.
– Wygląda na to, że to jest „gang Jarosława”, który obławia się, jak obławiali się jego koledzy w spółkach, w TVP, PGE, Orlenie. To jest urząd marszałkowski, tu się nie generuje pieniędzy, tylko zużywa pieniądze podatników. Czy one pochodzą z Unii Europejskiej, czy są z budżetu naszego, krajowego, nie ma znaczenia, bo są to środki publiczne. I trzeba je po prostu szanować – uzasadniał Sosnowski.
Radny Kapusta mówił z kolei o konieczności uregulowania kwestii wynagrodzeń. Zwracał uwagę na urzędników zarabiających najniższą krajową (około 4,2 tys. zł miesięcznie), którzy wykonują żmudną pracę, którzy utrzymują bieg spraw w urzędzie – Gdzie tu jest elementarna sprawiedliwość? – pytał również retorycznie.
Stawiarski odpowiada z kalkulatorem
Tuż po wystąpieniu radnych PSL z oświadczeniem wystąpił Jarosław Stawiarski. Konferencję radnych nazwał „spektaklem wyborczym” (radni PSL będą kandydować do sejmiku, podobnie zresztą jak marszałek). A odnosząc się do najwyższego wynagrodzenia wyciągnął komórkę, uruchomił kalkulator i zaczął wyliczać.
– 427 razy 0,85 – wychodzi 362 tys. – liczył. – Od tego odejmujemy 427 tys. Wychodzi nam 64 tys. zł – tyle według marszałka kosztował podatnika polskiego jego najlepiej zarabiający urzędnik. Podkreślił, że są to pieniądze unijne za obsługę całego programu. – To jest 83 naborów za 4 mld zł, zakończenie 68 naborów w postaci 1615 wniosków złożonych przez potencjalnych beneficjentów na 4,615 mld zł – wyliczał Stawiarski. – Dobry urzędnik, który obsługuje projekty unijne i ma płacone 85 proc. z budżetu UE, zasługuje na takie wynagrodzenie – ocenił.
W przekazanej dziennikarzom odpowiedzi na interpelację nie ma jednak nazwisk, nie wiadomo też, którego departamentu szefem jest urzędnik z najwyższymi zarobkami. Wypowiedź marszałka sugeruje, że może być nim ten szefujący departamentowi związanemu z funduszami europejskimi. A w strukturze Urzędu Marszałkowskiego zajmują się nimi trzy departamenty: Wdrażania Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (dyrektorem jest Robert Chmura), Wdrażania Europejskiego Funduszu Społecznego (p.o. dyr. jest Łukasz Budyńczuk) oraz Zarządzania Programami Regionalnymi, któremu szefuje Anna Brzyska.
Marszałek odniósł się też do „gangsterskiego” wątku z konferencji polityków PSL. – Radnemu Sosnowskiemu i byłemu marszałkowi to nie uchodzi. I chciałbym, żeby zajął się tym, co najlepiej umie: na rolnictwie – hodowla trzody chlewnej, uprawa zbóż i pomoc rolnikom – nie szczędził złośliwości Stawiarski.
sosna-1Fundacja Wolności też zapytała o zarobki
O wynagrodzenia urzędników pełniących funkcję publiczną zapytała marszałka na początku lutego także Fundacja Wolności, wydawca portalu jawnylublin.pl. Z udzielonej odpowiedzi wynika, że w całym urzędzie takich osób jest zaledwie 23 (na 1179 zatrudnionych). – To niezwykle skromna lista w porównaniu do liczby pracowników – komentuje Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności, zaznaczając, że w najbliższych dniach ujawni listę wynagrodzeń pracowników Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Jest na niej ponad sto nazwisk, co w porównaniu z Urzędem Marszałkowskim pokazuje różnicę w podejściu do jawności.
Zgodnie z zestawieniem otrzymanym z UMWL powyżej 20 tys. miesięcznie zarabiają trzej członkowie zarządu województwa lubelskiego: marszałek Jarosław Stawiarski (22.301 tys. zł), oraz wicemarszałkowie Zbigniew Wojciechowski i Michał Mulawa (obaj po 20.160 zł). Wysokie pensje mają także sekretarz województwa Tadeusz Szymanek (18 tys. zł) oraz skarbnik województwa Bożena Szydło (17 tys. zł). Z dyrektorów departamentów ujawnionych w wykazie najwięcej zarabia Ewa Szałachwiej (rolnictwo) – 13,2 tys. zł, a Janusz Bodziacki (szef departamentu środowiska i zasobów naturalnych) dostaje 12 tys. zł. Zbliżone pobory ma Agnieszka Drozd-Bownik, dyrektorka departamentu promocji, sportu i turystyki (pełna lista poniżej).
Na liście przekazanej Fundacji nie ma jednak najlepiej wynagradzanego dyrektora – wynika to z tego, że osoba ta nie pełni funkcji publicznej. Przypomnijmy, że oprócz wysokich wynagrodzeń najbardziej zaufani urzędnicy marszałka mogą liczyć na hojne nagrody: jak ujawniliśmy w 2022 roku jedna z osób dostała prawie 95 tys. zł nagrody.
marszalekNa zdjęciu: Radni PSL Grzegorz kapusta (z lewej) i Sławomir Sosnowski podczas dzisiejszej konferencji prasowej w sprawie zarobków w Urzędzie Marszałkowskim Fot. Krzysztof Wiejak
Ten artykuł został wsparty przez program grantowy „Media lokalne na rzecz demokracji” Journalismfund Europe
Na 27 osób pełniących funkcje publiczne ujawniliście tylko 23. Jawny Lublin nie taki jawny?
Janusz, człowiek paradoks, najbardziej leniwy dyrektor w historii urzędu zarabia najwięcej. Cały urząd się zastanawia pewnie teraz za co jest to wynagrodzenie.
Osoby wykszatlcone ,z kilkoma fakultetami powiazanymi z wykonywana praca, z 20 letnim stazem nie bedace w „ukladzie Stawiarskiego” zarabiaja 50 % pensji kierowcy po podstawowce
A czy jest dostępna lista płac z czasów Sosnowskiego? I jak wtedy kształtowały się zarobki w stosunku do np. bycia lub nie członkiem PSL czy PO? Teraz Sosnowski z Kapustą biją pianę, ale chyba żeby przykryć sprawę skupu zboża z Ukrainy, którą prowadziła firma ich partyjnego kolegi, niejakiego Waldemara Pawlaka. a jak już PSL mówi o Orlenie, to może niech wyjaśni jakim cudem niejaki pan Krawiec zarabiał kokosy jako prezes Orlenu za czasów koalicji PO-PSL a Orlen cały czas jechał na minusie? A teraz gadają bzdury o Obajtku, za którego prezesury Orlen stał się jednym z najpotężniejszych koncernów w Europie.
Panie exMarszałku a ile Pan dał podwyzek pracownikom nie nalezącym do PSL? W UMWL pracuje wiele osób, którzy po podwyżce otrzymanej od Marszałka Grabczuka (przestał byc Marszałkiem XI 2010) następną otrzymali dopiero od Marszałka Stawiarskiego (rozpoczął kadencje XII 2018, pierwsze podwyzki były wiosną 2019 r.). Kto jak kto niektózy działacze PSL winni miclczeć, bo to ich szansa.
Szkoda że to wszystko to polityczna gra na emocjach społeczeństwa a nie realna troska o wynagrodzenia szeregowych urzędników