Wesprzyj Kontakt

5 minuty czytania  •  03.03.2024

Legenda idzie pod młotek. Za kilka dni licytacja majątku Ursusa, a miała to być marka Lublina

Udostępnij

Jeszcze w marcu dojdzie do licytacji majątku upadłej spółki Ursus. W 2011 legendarna marka wróciła i zaczęła produkcję traktorów na terenie dawnej Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie.

Nazwę Ursus zna chyba każdy. Dekady temu te ciągniki królowały na polskich polach. Marka powstała w latach 20. XX wieku, a 40 lat później Polacy – we współpracy z Czechami (Czechosłowacją) – zaczęli modernizować radziecki traktor Zetor. Tak zrodziły się nowe, lepsze modele, które z czasem stały się naszą rodzimą produkcją – Ursusami.

Jeszcze w latach 80. Ursus produkował 50 tys. ciągników rocznie. Nie tylko na polski rynek, bo były sprzedawane do ponad 50 krajów świata.

Ursusa z 1921 roku. Pierwszy polski ciagnik rolniczy wyprodukowany w Warszawie (Fot. Hiuupo Wikipedia)

Przez lata to był silna marka rolnicza, ale w końcu uległa zachodniej konkurencji. Wydawało się, że Ursus zostanie już tyko wspomnieniem i zabytkiem, który jeszcze czasami można zobaczyć na wsi.

Nowy początek

To był rok 2011. Gabinet prezydenta Lublina i rozmowa z Andrzejem Zarajczykiem, prezesem Pol-Mot Warfamy. Właśnie Zarajaczyk i jego firma postanowiły reanimować Ursusa. – Trzeba powiedzieć, że Ursus był nie tylko lubelską marką. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich znaków towarowych. Który jest silniejszy na świecie? Może wódka Wyborowa, może Wedel. Jednak jak się jeździ po świecie, to w wielu krajach Ursus był pojęciem znanym. Co więcej, widziało się te ciągniki w Afryce i Azji. To był nasz eksportowy szlagier – mówił i ogłaszał, że produkcja ciągników będzie odbywała się w Lublinie.

Miejsce, w którym powstał zakład było symboliczne. To teren Fabryki Samochodów Ciężarowych przy ul. Mełgiewskiej. Produkcja ruszyła szybko i wyglądało na to, że Lublin wraca na motoryzacyjną mapę Polski. O ciągnikach było głośno w całej Polsce. Wyglądem traktory nie ulegały zachodniej konkurencji. O jakichś niedostatkach technicznych też nie było słychać.

Ludzie zatrudniali się w nowej fabryce. Wyjeżdżały z niej kolejne traktory.

Nowe ciagniki Ursus (Fot. Metriały prasowe)

Autobusy i trolejbusy

Interes szedł dobrze. Tak dobrze, że Ursus zaczął nawet produkować autobusy i trolejbusy (ze współpracą z Ukrainą). Co do tych pierwszych, to jeszcze w 2019 r. spółka Ursus-Bus zdobyła ponad 22 mln zł rządowej dotacji na opracowanie polskiego, narodowego autobusu elektrycznego (nie powiodło się) i wyprodukował autobus wodorowy.

Kierowcy są entuzjastycznie nastawieni do właściwości jezdnych autobusów wodorowych. Autobusy są łatwe w obsłudze, a kierowcy lubią oszczędzać energię dzięki hamowaniu rekuperacyjnemu zamiast hamowania mechanicznego – komunikowała spółka w 2020 roku kiedy taki pojazd testowano w Holandii.

Kilka lat wcześniej Ursus zaczął też montować chińskie pick-upy, które miały zabłysnąć na polskim rynku. Też się do końca nie udało zrealizować tego pomysłu.

Kierunek: Afryka

Ani jednak ciągniki, ani trolejbusy czy autobusy nie stały się w Polsce hitem. Nie podbijały rynku. Nie wypaliła także produkcja elektrycznego samochodu dostawczego, choć prototyp zachwalał sam premier Mateusz Morawiecki,a to był czas mody na elektromobilność. Nie wyszedł także afrykański sen Ursusa.

Spółka uznała, że ze swoimi produktami wejdzie na Czarny Ląd. Tam będzie sprzedawała traktory, które miały się świetnie nadawać do gorącego i trudnego klimatu. W 2015 roku na uroczyste otwarcie montowni ciągników w Etiopii ściągnięto nawet Lecha Wałęsę.

Otwarcie afrykańskiej montowni (Fot. Materiały prasowe)

Ale kłopoty były – także z realizacją afrykańskiego kontraktu. Pod koniec 2020 r. złożyła wniosek o postępowanie restrukturyzacyjne. W końcu Ursus zbankrutował.

Wiele kłopotów na raz

Kłopoty widać już było w 2018 roki, kiedy sprzedaż Ursusów spadła o ponad 40 proc., a zadłużenie i zobowiązania wzrosły do ponad 200 mln zł. Spółce brakowało pieniędzy, aby się rozwijać i realizować dostawy.

A przecież rok wcześniej wszystko szło świetnie. W 2017 r. Ursus osiągnął rekordową giełdową wycenę – 329 mln zł. Inwestorzy kochali tę spółkę – były kontrakty do Namibii, Zambii, Algierii, Senegalu. W maju 2017 r. etiopską montownie odwiedził prezydent Andrzej Duda.

Ostatni ciągnik z fabryki w Lublinie wyjechał w 2022 roku, pracownicy zostali zwolnieni. Kłopoty tej i powiązanych z nią spółek sprawiły, że Pol-Mot też miała problemy. A powodów było wiele.

Nie chodzi tylko o kontrakty w Afryce, z których w pełni zrealizowany został tylko ten z Etiopią. I zamiast setek milionów dolarów w ciągu kilku lat do kasy Ursusa wpłynęło tylko kilkadziesiąt. W drugiej połowie zeszłej dekady również w Polsce siadła koniunktura na traktory i inne maszyny rolnicze. Andrzej Zarajczyk tłumaczy to głównie opóźnieniami w rozdziale przez rząd unijnych dopłat dla rolników, którzy w oczekiwaniu na pieniądze przestali kupować sprzęt, co trwało prawie dwa lata – pisał „Newsweek”.

Podsumowując rok 2017, chcielibyśmy podkreślić piętrzące się trudności w działalności i otoczeniu Spółki, głównie: utrudnienia w realizacji kontraktu tanzańskiego, brak wsparcia w uruchamianiu nowych tego typu przedsięwzięć oraz zupełny rozkład funkcjonowania systemu dopłat, które są w wyłącznej gestii Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Cała branża odczuwa negatywne skutki odwoływania przez ARiMR wcześniej ogłoszonych naborów, co skutkuje wstrzymywaniem dotacji stymulujących zakupy maszyn i ciągników przez rolników. Na dzień dzisiejszy realizacja płatności z budżetu w dyspozycji ARiMR w zakresie Modernizacji gospodarstw rolnych na lata 2014-2020 wynosi tylko 7 proc. z przyznanych na ten cel 9,8 mld złotych. W związku z czym rynek ciągników i przyczep zmniejszył się o ponad połowę ponieważ rolnicy wstrzymują się z decyzjami inwestycyjnymi do momentu otrzymania płatności – tak sytuację akcjonariuszom tłumaczył Karol Zarajczyk, prezes Ursusa.

Ale Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa sprawę widziała inaczej. Tłumaczyła, że opóźnienie w dopłatach nie mają wpływu na to, kiedy rolnik może kupić sprzęt. Agencja przekonywała, że kłopotów firmy trzeba szukać gdzie indziej – ludzie tych traktorów po prostu nie kupują, podczas gdy zagraniczna konkurencja sprzedawała w 2017 r. ok. 1,5 tys. swoich ciągników.

Licytacja majątku Ursusa

Jak kończy się ta historia? 14 marca dojdzie do licytacji majątku Ursusa. Cena wywoławcza to 124,5 mln złotych.

Przedmiotem konkursu ofert jest sprzedaż przedsiębiorstwa – w rozumieniu art. 551 Kodeksu cywilnego – URSUS S.A. w upadłości z siedzibą w Warszawie (dalej: „przedsiębiorstwo URSUS”) z wyłączeniem środków pieniężnych jakie znajdują się w masie upadłości do dnia zawarcia umowy sprzedaży przedsiębiorstwa URSUS (włącznie z tym dniem) oraz mających wpłynąć do masy upadłości URSUS należności z tytułu prowadzonej działalności URSUS, zafakturowanych w toku postępowania upadłościowego URSUS do dnia zawarcia umowy sprzedaży przedsiębiorstwa URSUS (włącznie z tym dniem) jak również z wyłączeniem dokumentacji wytworzonej przez syndyka w toku postępowania upadłościowego URSUS” – napisano w ogłoszeniu, a licytacją zajmuje się KGS Restrukturyzacje.

Oferty muszą zostać złożone do 12 marca, do godziny 16. I jeszcze bardzo ważna informacja: Oferenci muszą wpłacić wadium w wysokości 20 mln złotych.

Na zdjęciu: Pierwsze lata działalności wskazywały, że Ursus poradzi sobie na rynku. Potem jednak pojawiły się kłopoty, które pociągnęły spółkę na dno (Fot. Materiały prasowe)

Jedna odpowiedź do “Legenda idzie pod młotek. Za kilka dni licytacja majątku Ursusa, a miała to być marka Lublina”

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    „Trzeba powiedzieć, że Ursus był nie tylko lubelską marką.”
    Nie sprawy… teraz mamy takie marki jak tebewał, czy helvete developmĘt, a „rozwój” aż furK0cze. Po co eksportować do Afryki, sK0ro można ściągnąć Afrykanów tutaj, posadzić ich za kierownicą b0lciaka i wypełnić nimi kurniki ynwestycyjne?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły