Wesprzyj Kontakt

4 minuty czytania  •  16.12.2023

Protestujący przewoźnicy twardo: Dorohusk nie padł, wracamy na granicę

Udostępnij

Sąd w Lublinie uchylił decyzję wójta gminy Dorohusk, którą chciał uniemożliwić ponowne rozpoczęcie protestu przewoźników na przejściu granicznym z Ukrainą. W poniedziałek mogą wrócić na barykady.


Zadowolenia nie kryje Edyta Ozygała, właścicielka firmy transportowej, której wójt Dorohuska odmówił organizacji protestu: – Dorohusk nie padł, wracamy na granicę. Planujemy powrót w poniedziałek lub najpóźniej we wtorek, żebyśmy się logistycznie zorganizowali – mówiła w piątek, kiedy sąd w Lublinie uznał, że działania wójt nie może w taki sposób zakazać zgromadzenia.

Strajk przedsiębiorców na granicy polsko-ukraińskiej trwa od 6 listopada, obecnie na dwóch przejściach: w Hrebennem (woj. lubelskie) oraz w Korczowej (woj. podkarpackie). Do minionego poniedziałku ciężarówki blokowały także granicę w Dorohusku. Protestujący zmniejszają przepustowość dojazdu do przejścia granicznego, dzięki temu do Ukrainy może wjechać mniej tirów (poza transportem humanitarnym oraz wojskowym, który jest przepuszczany bez kolejki). Obecnie kolejka ciężarówek do przejścia w Dorohusku ciągnie się do węzła Piaski drogi S12. To ponad 2,1 tys. ciężarówek stojących w 52-kilometrowym korku.

W ten sposób przewoźnicy domagają się:

  • wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz towarów (z wyłączeniem pomocy humanitarnej oraz wojskowej);
  • zawieszenia licencji dla firm, które powstały po napaści Rosji na Ukrainę, a następnie ich kontrolę;
  • likwidacji eCzergi, tak zwanej elektronicznej kolejki, która obowiązuje po stronie ukraińskiej.

Tymczasem wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa rozwiązał w poniedziałek dotychczas trwające zgromadzenie. Uznał, między innymi, że przynosi ono gminie i jej mieszkańcom straty. – Protest już bardzo długo trwa i nie przynosi efektów, a mamy coraz więcej telefonów od przedsiębiorców, których działalność opiera się na wymianie towarów czy usług z Ukrainą, na temat zdecydowanego spadku ich dochodów – mówiła TVN24 Karolina Rafalska, sekretarz gminy Dorohusk.

Protestujący kierowcy mogli wrócić do domów, by spokojnie przygotować się do świąt. To tylko teoretycznie. Plan był taki: zgłosić kolejny protest na drodze dojazdowej do granicy, a za decyzję odmowną, kolejny wniosek o zezwolenie na zgromadzenie i odwołanie do sądu. – Tutaj sędziowie będą losowani, więc prawdopodobieństwo że któreś zgłoszenie przejdzie rośnie wraz z ilością zgłoszeń. – pisał na portalu X (daw. Twitter) Rafał Mekler. Zgromadzenia transportowcy mogli zgłaszać co 300 metrów, od samego przejścia w stronę Chełma. Dziś już wiemy, że nie będzie takiej konieczności.

Edyta Ozygała zeznaje przed Sądem Okręgowym w Lublinie (SSO Piotr Ryng), fot. K. Kowalczyk

Decyzję zaskarżyła organizatorka zgromadzenia, Edyta Ozygała. Jak wskazywała w przesłuchaniu przed sądem, towary, które mogą ucierpieć na długim czasie oczekiwania, przepuszczane są przez protestujących w pierwszej kolejności. To samo dotyczy pomocy humanitarnej i wojskowej. Z zaskarżającą zgodził się sąd.

Sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie, Piotr Ryng wskazał, że wójt Wojciech Sawa nie dowiódł ostatecznie możliwości zagrożenia „mienia w znacznych rozmiarach” – zarówno dla mieszkańców czy przewoźników, jak i dla skarbu państwa.

Zgromadzenie nie ma na celu uniemożliwiania dokonywania odpraw na przejściu granicznym, ale ma prowadzić przede wszystkim do ich spowolnienia – uzasadniał sędzia.

W sekretariacie wójta poinformowano nas, że decyzja o złożeniu zażalenia na piątkową decyzję nie została jeszcze podjęta. Urząd czeka na uzasadnienie wyroku oraz konsultację z prawnikiem. Na złożenie zażalenia wójt ma 24 godziny. Sąd Apelacyjny w Lublinie ma kolejną dobę na jego rozpatrzenie. Sprawa powinna się więc zostać wyjaśniona sądownie jeszcze przed ponownym rozpoczęciem protestu.

W sądzie jest natomiast jeszcze jedna sprawa dotycząca protestu przewoźników. W poniedziałek wójt Sawa rozwiązał dotychczas trwającą manifestację przed przejściem w Dorohusku. Na rozpatrzenie odwołania przewoźników od tej decyzji sąd ma 30 dni.

Ten protest to jest jedyny lewar, żeby cokolwiek wywalczyć – mówił po ogłoszeniu wyroku Rafał Mekler, przedsiębiorca transportowy, członek Ruchu Narodowego, kandydat na posła w ostatnich wyborach z okręgu nr 7 z list Konfederacji. Pierwsze sukcesy już są. Z reprezentacją protestujących spotkał się w kilka godzin po nominacji minister infrastruktury Dariusz Klimczak (PSL). I choć jeszcze nie przedstawił konkretnych rozwiązań, to zaoferował pomoc oraz wysłuchał postulatów. A te są następujące:

Minister Klimczak ma wkrótce spotkać się z przedstawicielami Komisji Europejskiej oraz ukraińskiego rządu, by wyjść z impasu, do którego doszło na granicy. – Uzyskałem od protestujących wiele informacji, to była rzeczowa, pełna konkretów rozmowa. Ten obszar funkcjonowania polskiej gospodarki, przewoźnicy, byli w moim odczuciu zaniedbywani, pomijani. Ich argumenty nie były wysłuchiwane — powiedział minister Dariusz Klimczak.


Gdyby doszło do przełomu w rozmowach, przewoźnicy są w stanie rozwiązać zgromadzenie w ciągu godziny. – Jestem w kontakcie z panem ministrem, próbujemy wypracować jakiś kompromis, który pozwoli nam wrócić do domu. Mówię tu także o kierowcach ukraińskich: chcemy wrócić do domu, ale chcemy wrócić do domu z czymś – mówił Rafał Mekler.


Obie strony będą musiały pójść na kompromis. Już dziś wiemy, że Ukraińcy nie wycofają się z eCzergi. Systemu nie ma tylko na przejściu w Dołhobyczowie. – Kierowcy, którzy stoją tam w kolejce naturalnej są i tak porejestrowani w kolejkach elektronicznych na innych przejściach granicznych – dodał Mekler. System ten miał usprawnić pracę celników oraz skrócić kolejki na granicy.


Ukraińskie przewozy są także tańsze niż te polskie, wskazywał Mekler: – Jest to różnica na poziomie 30-40 procent. My mamy na siebie nałożony określony poziom obciążeń: pakiet mobilności, Polski Ład, podatek od środków transportu, a tych wszystkich wydatków nie ma strona ukraińska.

fot. Rafał Mekler (X), Klaudia Kowalczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *