var bwg_objectsL10n = {"bwg_field_required":"field is required.","bwg_mail_validation":"To nie jest prawid\u0142owy adres e-mail. ","bwg_search_result":"Nie ma \u017cadnych zdj\u0119\u0107 pasuj\u0105cych do wyszukiwania.","bwg_select_tag":"Select Tag","bwg_order_by":"Order By","bwg_search":"Szukaj","bwg_show_ecommerce":"Poka\u017c sklep","bwg_hide_ecommerce":"Ukryj sklep","bwg_show_comments":"Poka\u017c komentarze","bwg_hide_comments":"Ukryj komentarze","bwg_restore":"Przywr\u00f3\u0107","bwg_maximize":"Maksymalizacji","bwg_fullscreen":"Pe\u0142ny ekran","bwg_exit_fullscreen":"Zamknij tryb pe\u0142noekranowy","bwg_search_tag":"SEARCH...","bwg_tag_no_match":"No tags found","bwg_all_tags_selected":"All tags selected","bwg_tags_selected":"tags selected","play":"Odtw\u00f3rz","pause":"Pauza","is_pro":"","bwg_play":"Odtw\u00f3rz","bwg_pause":"Pauza","bwg_hide_info":"Ukryj informacje","bwg_show_info":"Poka\u017c informacje","bwg_hide_rating":"Ukryj oceni\u0142","bwg_show_rating":"Poka\u017c ocen\u0119","ok":"Ok","cancel":"Anuluj","select_all":"Wybierz wszystkie","lazy_load":"0","lazy_loader":"https:\/\/jawnylublin.pl\/wp-content\/plugins\/photo-gallery\/images\/ajax_loader.png","front_ajax":"0","bwg_tag_see_all":"see all tags","bwg_tag_see_less":"see less tags"};
Sąd w Lublinie uchylił decyzję wójta gminy Dorohusk, którą chciał uniemożliwić ponowne rozpoczęcie protestu przewoźników na przejściu granicznym z Ukrainą. W poniedziałek mogą wrócić na barykady.
Zadowolenia nie kryje Edyta Ozygała, właścicielka firmy transportowej, której wójt Dorohuska odmówił organizacji protestu: – Dorohusk nie padł, wracamy na granicę. Planujemy powrót w poniedziałek lub najpóźniej we wtorek, żebyśmy się logistycznie zorganizowali – mówiła w piątek, kiedy sąd w Lublinie uznał, że działania wójt nie może w taki sposób zakazać zgromadzenia.
Strajk przedsiębiorców na granicy polsko-ukraińskiej trwa od 6 listopada, obecnie na dwóch przejściach: w Hrebennem (woj. lubelskie) oraz w Korczowej (woj. podkarpackie). Do minionego poniedziałku ciężarówki blokowały także granicę w Dorohusku. Protestujący zmniejszają przepustowość dojazdu do przejścia granicznego, dzięki temu do Ukrainy może wjechać mniej tirów (poza transportem humanitarnym oraz wojskowym, który jest przepuszczany bez kolejki). Obecnie kolejka ciężarówek do przejścia w Dorohusku ciągnie się do węzła Piaski drogi S12. To ponad 2,1 tys. ciężarówek stojących w 52-kilometrowym korku.
W ten sposób przewoźnicy domagają się:
wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz towarów (z wyłączeniem pomocy humanitarnej oraz wojskowej);
zawieszenia licencji dla firm, które powstały po napaści Rosji na Ukrainę, a następnie ich kontrolę;
likwidacji eCzergi, tak zwanej elektronicznej kolejki, która obowiązuje po stronie ukraińskiej.
Tymczasem wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa rozwiązał w poniedziałek dotychczas trwające zgromadzenie. Uznał, między innymi, że przynosi ono gminie i jej mieszkańcom straty. – Protest już bardzo długo trwa i nie przynosi efektów, a mamy coraz więcej telefonów od przedsiębiorców, których działalność opiera się na wymianie towarów czy usług z Ukrainą, na temat zdecydowanego spadku ich dochodów – mówiła TVN24 Karolina Rafalska, sekretarz gminy Dorohusk.
Protestujący kierowcy mogli wrócić do domów, by spokojnie przygotować się do świąt. To tylko teoretycznie. Plan był taki: zgłosić kolejny protest na drodze dojazdowej do granicy, a za decyzję odmowną, kolejny wniosek o zezwolenie na zgromadzenie i odwołanie do sądu. – Tutaj sędziowie będą losowani, więc prawdopodobieństwo że któreś zgłoszenie przejdzie rośnie wraz z ilością zgłoszeń. – pisał na portalu X (daw. Twitter) Rafał Mekler. Zgromadzenia transportowcy mogli zgłaszać co 300 metrów, od samego przejścia w stronę Chełma. Dziś już wiemy, że nie będzie takiej konieczności.
Decyzję zaskarżyła organizatorka zgromadzenia, Edyta Ozygała. Jak wskazywała w przesłuchaniu przed sądem, towary, które mogą ucierpieć na długim czasie oczekiwania, przepuszczane są przez protestujących w pierwszej kolejności. To samo dotyczy pomocy humanitarnej i wojskowej. Z zaskarżającą zgodził się sąd.
Sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie, Piotr Ryng wskazał, że wójt Wojciech Sawa nie dowiódł ostatecznie możliwości zagrożenia „mienia w znacznych rozmiarach” – zarówno dla mieszkańców czy przewoźników, jak i dla skarbu państwa.
– Zgromadzenie nie ma na celu uniemożliwiania dokonywania odpraw na przejściu granicznym, ale ma prowadzić przede wszystkim do ich spowolnienia – uzasadniał sędzia.
W sekretariacie wójta poinformowano nas, że decyzja o złożeniu zażalenia na piątkową decyzję nie została jeszcze podjęta. Urząd czeka na uzasadnienie wyroku oraz konsultację z prawnikiem. Na złożenie zażalenia wójt ma 24 godziny. Sąd Apelacyjny w Lublinie ma kolejną dobę na jego rozpatrzenie. Sprawa powinna się więc zostać wyjaśniona sądownie jeszcze przed ponownym rozpoczęciem protestu.
W sądzie jest natomiast jeszcze jedna sprawa dotycząca protestu przewoźników. W poniedziałek wójt Sawa rozwiązał dotychczas trwającą manifestację przed przejściem w Dorohusku. Na rozpatrzenie odwołania przewoźników od tej decyzji sąd ma 30 dni.
– Ten protest to jest jedyny lewar, żeby cokolwiek wywalczyć – mówił po ogłoszeniu wyroku Rafał Mekler, przedsiębiorca transportowy, członek Ruchu Narodowego, kandydat na posła w ostatnich wyborach z okręgu nr 7 z list Konfederacji. Pierwsze sukcesy już są. Z reprezentacją protestujących spotkał się w kilka godzin po nominacji minister infrastruktury Dariusz Klimczak (PSL). I choć jeszcze nie przedstawił konkretnych rozwiązań, to zaoferował pomoc oraz wysłuchał postulatów. A te są następujące:
Minister Klimczak ma wkrótce spotkać się z przedstawicielami Komisji Europejskiej oraz ukraińskiego rządu, by wyjść z impasu, do którego doszło na granicy. – Uzyskałem od protestujących wiele informacji, to była rzeczowa, pełna konkretów rozmowa. Ten obszar funkcjonowania polskiej gospodarki, przewoźnicy, byli w moim odczuciu zaniedbywani, pomijani. Ich argumenty nie były wysłuchiwane — powiedział minister Dariusz Klimczak.
Gdyby doszło do przełomu w rozmowach, przewoźnicy są w stanie rozwiązać zgromadzenie w ciągu godziny. – Jestem w kontakcie z panem ministrem, próbujemy wypracować jakiś kompromis, który pozwoli nam wrócić do domu. Mówię tu także o kierowcach ukraińskich: chcemy wrócić do domu, ale chcemy wrócić do domu z czymś – mówił Rafał Mekler.
Obie strony będą musiały pójść na kompromis. Już dziś wiemy, że Ukraińcy nie wycofają się z eCzergi. Systemu nie ma tylko na przejściu w Dołhobyczowie. – Kierowcy, którzy stoją tam w kolejce naturalnej są i tak porejestrowani w kolejkach elektronicznych na innych przejściach granicznych – dodał Mekler. System ten miał usprawnić pracę celników oraz skrócić kolejki na granicy.
Ukraińskie przewozy są także tańsze niż te polskie, wskazywał Mekler: – Jest to różnica na poziomie 30-40 procent. My mamy na siebie nałożony określony poziom obciążeń: pakiet mobilności, Polski Ład, podatek od środków transportu, a tych wszystkich wydatków nie ma strona ukraińska.
Dołącz do ekipy Jawnego Lublina jako wolontariusz!
Fundacja Wolności ciągle poszukuje osób, którym bliskie są ideały jawności, przestrzegania prawa dobrego rządzenia czy racjonalnego wydatkowania pieniędzy publicznych.
Dodaj komentarz