Wesprzyj Kontakt

6 minuty czytania  •  14.05.2020 16:49

Słoiki darów. Jak zmienić nasze myślenie o dobroczynności w czasie pandemii?

Udostępnij

Edukacja ekonomiczna dużej części Polaków przez lata wynikała głównie z doświadczenia życiowego, jak zarządzać wypłatą, aby wystarczyło do pierwszego. Od mniej więcej dekady sytuacja materialna wielu osób uległa poprawie, ale nie poszła za nią wielka zmiana w podejściu do pieniędzy. Polacy cały czas wydają relatywnie dużo w stosunku do zarobku, nie mają nawyku oszczędzania i wreszcie (chociaż lubią postrzegać się jako szczodrzy) nie stali się regularnymi dobroczyńcami. Przynajmniej dla części z nas pandemiczny kryzys jest doskonałą okazją, aby to nadrobić.

Pandemia – czas szlachetnego wzmożenia

Dobroczynność, która jeszcze wczoraj była mile widzianym odruchem, dziś staje się koniecznością. Organizacje pozarządowe, fundacje, a wreszcie co biedniejsze parafie już mierzą się z kryzysem lub za chwilę staną przed znacznym spadkiem wpływów i uszczupleniem budżetów. Wszystkie opierają się na datkach osób dobrej woli, które, wierząc w słuszny cel misji obdarowanego, współrealizują go.

W wielu społecznych organizacjach pozarządowych pod znakiem zapytania stoją realizowane projekty. W fundacjach charytatywnych pojawia się strach przed brakiem środków na leczenie lub opiekę nad podopiecznymi. Dla parafii pandemiczna rzeczywistość oznacza często problemy z opłaceniem bieżących wydatków lub poczynieniem niezbędnych inwestycji.

Dlatego dziś jest idealny moment, aby wszyscy ci, którzy do tej pory nie uczestniczyli we wspieraniu dobroczynnych inicjatyw, a których płynność finansowa pozostaje niezagrożona, stali się ich współtwórcami i pozwolili takim dziełom przetrwać.

Polacy mają wielki zapał do pomagania, jednak na dłuższą metę okazuje się słomiany. Jeśli chcemy mieć stabilny sektor organizacji pozarządowych, musimy przyczynić się do jego utrzymania. Ani państwo, ani pracodawcy (chociaż także powinni go kształtować) tego za nas nie zrobią.

Polacy słusznie mają o sobie dobre zdanie jako o ludziach o dobrym sercu, którzy na fali narodowego uniesienia potrafią współtworzyć spektakularne akcje pomocowe. Emanacją tej narodowej cechy są bodaj dwie największe akcje charytatywne w kraju – Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i Szlachetna Paczka – oraz zbiórki pieniędzy potrzebnych do leczenia ciężko chorych dzieci, np. na rzecz 9-miesięcznego Franka Surdela, która odbyła się niedawno. Zbiórkę na leczenie rdzeniowego zaniku mięśni terapią genową wsparło ponad 225 tys. osób kwotą ponad 10 mln zł.

Za wcześnie na dobre samopoczucie

Każda z takich inicjatyw to wielkie dzieło dające poczucie społecznej sprawczości. Bez tej narodowej cechy, którą aktualne wydarzenia jeszcze wzmagają, prawdopodobnie żadna z nich nie osiągnęłaby takiej skali. Nie stałaby się też stałym elementem społecznej wyobraźni i częścią naszego narodowego wyobrażenia o sobie.

Problem polega jednak na tym, że w momentach kryzysu, a do nich czas pandemii z pewnością należy, musimy w trzeźwy sposób spojrzeć na cienie cech pielęgnowanych w czasie społecznego spokoju. Kiedy zagłębimy się w badania, okaże się, że w dłuższej perspektywie nasze postrzeganie siebie jako dobroczyńców niestety często przypomina zaklinanie rzeczywistości.

Według badań CBOS w 2019 roku 73% Polaków przekazało pieniądze na cele dobroczynne, co stanowi spadek o 1% w stosunku do roku poprzedniego. Odsetek ten w ostatnich latach rósł i na pierwszy rzut oka trend wydaje się pozytywny. Problemem jest jednak jego struktura – 21% badanych wskazało, że przekazało darowiznę tylko raz. Wystarczy więc, że ktoś przekazał swój 1% podatku, rozliczając się z fiskusem, a więc de facto przekierował pieniądze, które trafiłyby do budżetu państwa, i znalazł się w tej grupie.

Łącznie więc liczba Polaków, którzy nie przekazali na cele dobroczynne w 2019 roku ani złotówki i tych, którzy przekazali darowiznę tylko raz, wynosi 48% i jest równa takiej samej części, która przekazała ją kilka razy. Rozdziela ją 4% tych, którzy przekazali ją według badania CBOS wiele razy. Należy więc zadać sobie pytanie, w jaki sposób organizacje obywatelskie mają rozpocząć kolejny projekt społeczny, fundacje wziąć pod swoje skrzydła kolejnego pacjenta lub rozpocząć inwestycje, jeżeli ich budżet miałby opierać się na nieprzewidywalnych darowiznach. Jak walczyć między sobą o te 4%, które taką stabilność ewentualnie mogłyby zapewnić?

Raport Charities Aid Foundation podsumowuje dekadę badań dotyczących dobroczynności w krajach całego świata. W rankingu Polska zaliczyła największy spadek spośród wszystkich badanych. Raport analizujący trzy aspekty – pomoc nieznajomym, darowizny i czas poświęcony na prace społeczne – wskazuje, że Polska zaliczyła spadek o 7 miejsc, zajmując 86. miejsce w stawce. Ratuje nas tylko to, że w kategorii datków mamy 52. miejsce wobec 102. w przypadku pomocy udzielanej innym i 104. w przypadku czasu poświęcanego na wolontariat.’

Zacięta walka o uwagę darczyńców

Skutkiem takiej niestabilności jest zacięta walka między wszystkimi organizacjami pozarządowymi. Czy to o wpływy z 1%, czy to o darczyńców jednorazowych, czy o tych, którzy przekazują regularnie darowizny i wpłaty, na których można budować coś trwałego. To konkurencja na znane telewizyjne twarze, konieczność kosztochłonnych i nie do końca zbieżnych z tym, czego oczekiwaliby darczyńcy, inwestycji w ekspozycję w mediach. Taki wyścig do ograniczonego grona odbiorców sprawia, że na straconej pozycji stoją ci, którzy chociaż tworzą potrzebne projekty, nie mogą lub nie chcą epatować wzruszającymi obrazami swojej pracy. Skutkiem tego jest fakt, że organizacje pozarządowe i dzieła charytatywne wciąż dalekie są od stabilności i trwałości. Ten świat nie jest w stanie zapewnić równych szans pomiotom organizującym pomoc i realizującym szlachetne inicjatywy.

Czym różni się trwałość od przyczynkowości?

By zrozumieć problem braku stabilności i nierównych szans, wystarczy spojrzeć przez pryzmat wcześniej wspomnianych akcji. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy od lat wyposaża szpitale w potrzebny sprzęt. Nigdy nie zmieni jednak sposobu finansowania i zarządzania systemem ochrony zdrowia. Jak zaś pokazuje pandemia COVID19, to w jakim stopniu zorganizowany jest system i czy są ludzie, którzy sprzęt mogą wykorzystać, okazuje się dziś kluczowe. Mogłoby pewnie być inaczej, gdyby większy odsetek z nas był skłonny wspierać tę inicjatywę częściej niż w czasie styczniowego finału.

Szlachetna Paczka to wspaniały przykład świątecznej dobroczynności, ale jak pokazują ostatnie tygodnie, bez zorganizowanych, silnych i nieepizodycznych organizacji pomocowych wiele ludzi, np. bezdomni, jest zostawionych samym sobie. Po grudniowym wzmożeniu większość zaangażowanych w stojącą za Szlachetną Paczką „Wiosnę” już nie pamięta.

Wreszcie portal siępomaga.pl – największy tego typu, na którym wspierać można przede wszystkim ciężko chorych. Być może potrzeby, które on finansuje, nie byłby tak wielkie, gdyby nie fakt, że NFZ w dużej części nie pokrywa leczenia chorób rzadkich, nie mówiąc już o tych, którym nie można pomóc jednorazową zbiórką – czy to dzieciach w klinikach i hospicjach, które wymagają nieustannej pomocy, czy o schroniskach lub lecznicach dla zwierząt.

W rzeczywistości mało które organizacje funkcjonują na zasadzie akcyjności, podejmowania inicjatywy raz w roku. Tymczasem połowa z nas właśnie w ten sposób je wspiera. Sensem większości jest nieustanne działanie, zmiana rzeczywistości, pomoc. I to właśnie o takich organizacjach powinniśmy myśleć dziś w sposób szczególny.

Przede wszystkim musimy przekierować myślenie z chęci wsparcia konkretnego celu na to, jaką część swoich dochodów jesteśmy gotowi przekazywać na cele dobroczynne. Zmiana ta wymaga zarówno przeformatowania naszego myślenia o dobroczynności, jak i jego popularyzacji.

Cztery słoiki i trzy filary

Gail Vaz-Oxlade w książce Pieniądze i cała reszta, poświęconej nauczaniu dzieci oszczędności i mądrego wydatkowania pieniędzy, pisze o strategii czterech magicznych słoików. Wydaje się, że ta lekcja zarządzania pieniędzmi przyda się nie tylko dzieciom, ale także wielu dorosłym. Autorka proponuje, aby razem z dziećmi stworzyć cztery słoiki – Oszczędności, Darów, Planowanych Wydatków i Zachcianki. Na potrzeby tego tekstu skupmy się na Słoiku Darów.

Kluczowym pytaniem jest, ile procent naszego budżetu powinien wynosić Słoik Darów. Vaz-Oxlade opisuje, że dla swoich dzieci przyjęła próg 5%. W zależności od wieku dzieci, aby zachęcić je do dobroczynności, Słoik Darów może figurować jako ten na prezenty dla najbliższych lub na kocyk i karmę dla piesków ze schroniska. Ważne jest, aby dziecko swoim kieszonkowym naprawdę chciało się podzielić, a nie był to dla niego przykry obowiązek. Wystarczy więc, aby z przykładowych 18 zł kieszonkowego 90 gr trafiało do tego słoika.

Tyle o dzieciach, bo dorośli mają przecież przed tym nie mniejszy opór. Wydaje się, że sposób myślenia, który autorka proponuje dzieciom, powinien przyświecać też nam. Niby dlaczego nasza comiesięczna dobroczynność miałaby zaistnieć dopiero wtedy, gdy nasze dochody przekroczyłyby 3, 4 albo 8 tysięcy złotych? Jeśli dziś nie będziemy oddawać tych 2%, 5% czy 10% , jutro też prawdopodobnie tego nie zrobimy. Niestety.

Sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara

Skąd więc czerpać inspirację? Stary Testament wprost instruuje, w jaki sposób wcielać w życie dobroczynność. 10% dochodów powinno trafiać na wsparcie sług bożych, na czas świętej uczty oraz wsparcie dla potrzebujących. Jezus jednak w Nowym Testamencie wskazuje, że ważniejsze od tej zasady, o której oczywiście zapominać nie można, są sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara. W ten sposób Chrystus przede wszystkim wskazuje na motywację, jaka powinna przyświecać nam w logice daru.

Te trzy pojęcia każdy może pojmować zupełnie inaczej. O tym, jak je rozumieć, zdecydujmy indywidualnie. Ja intuicyjnie odczytuję te trzy filary jako wezwanie do wsparcia pieniędzmi i czasem trzech obszarów naszej rzeczywistości. Pierwszy, ukryty pod hasłem miłosierdzia, to wspieranie organizacji i inicjatyw poświęconych potrzebującym. Sprawiedliwość rozumiem jako pomoc dla organizacji działających na rzecz lepszego państwa lub bardziej odpowiedzialnej polityki i gospodarki. Wreszcie wiara to nasza lokalna parafia czy związek wyznaniowy.

Nie trzeba oczywiście argumentów konfesyjnych, aby być przekonanym, że działalność dobroczynna ma zbawienny wpływ na społeczeństwo. Buduje zaufane, którego w Polsce tak bardzo brakuje, sprawia, że mamy większą cyrkulację myśli i ambitniejszą politykę, stajemy się wrażliwsi na potrzebujących, a wreszcie też świadomi. Partycypując w finansowaniu wspólnoty, lokalnej społeczności czy swojego Kościoła, czujemy się za te instytucje bardziej odpowiedzialni.

Zaaplikowanie do naszego codziennego życia praktyki Słoika Darów i wydawania tak zgromadzonych środków na umacnianie ewangelicznych trzech filarów naszej rzeczywistości nie tylko pozwoli dziś przetrwać wielu wartościowym inicjatywom, ale też pomoże zbudować silniejsze i bardziej solidarne społeczeństwo. Być może to jedna z bardziej konkretnych rzeczy, które możemy zrobić w trudnym czasie kwarantanny.

Artykuł pochodzi z portalu klubjagiellonski.pl. Śródtytuły od redakcji. Ten utwór (z wyłączeniem grafik) jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0 Międzynarodowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *