4 minuty czytania • 18.08.2023 10:25
Drobiarski gigant Wipasz pozywa aktywistę. Za protest przeciwko budowie kurników
Udostępnij
Firma Wipasz pozywa aktywistę Otwartch Klatek o pomówienie i znieważenie. Chodzi o marcowy protest mieszkańców powiatu bialskiego pod ubojnią drobiowego potentata przeciwko budowie kolejnych przemysłowych kurników.
W czasie marcowego protestu działacz Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym i Stowarzyszenia Otwarte Klatki – Bartosz Zając mówił o zagrożeniach, jakie stwarzają przemysłowe fermy. Organizacja Otwarte Klatki podkreśla, że alarmował o problemie ogólnie. Ale drobiarski gigant – Wipasz pozwał Zająca uznając, że wypowiedzi aktywisty dotyczyły konkretnie jego ferm.
Oskarżyciel twierdzi również, że Zając, podczas protestu, krzyczał „j*bać Wipasz”. On z kolei zapewnia, że dysponuje nagraniem, na którym słychać co innego: „Wschód jest nasz, nie Wasz Wipasz!”.
„Walczymy o godne życie tysięcy ludzi”
Przed radzyńskim sądem odbyła się rozprawa pojednawcza. Do porozumienia jednak nie doszło. Wipasz wyraził chęć ugody, Zając podtrzymał swoje stanowisko.
– To, że tutaj jesteśmy, to bardzo jasny sygnał, z jednej strony do mieszkańców, którzy protestują przeciwko fermom przemysłowym, a z drugiej strony do inwestorów. Do mieszkańców: nie jesteście sami. Do inwestorów: nie ma tu wątpliwości, że racja jest po naszej stronie. Walczymy o godne życie tysięcy ludzi, rodzin, rolników, którzy przez odory, plagi much, hałas i zanieczyszczenia nie mogą normalnie funkcjonować, a ich nieruchomości diametralnie tracą wartość – komentuje aktywista.
Przed budynkiem sądu wsparcie aktywiście okazali mieszkańcy powiatu bialskiego:
– Mieszkańcy gminy Kodeń wspierają dzisiaj Bartka, bo jest z nami, wspiera nas, motywuje. Robi cuda, żeby nam pomagać. Dlatego będziemy tu murem stać za nim, bronić go, być z nim w jego najtrudniejszych chwilach – powiedziała na Instagramie Otwartych Klatek jedna z mieszkanek obecnych na proteście.
Nie chcą zostać „kurnikowym zagłębiem Europy”
Protestujący mieszkańcy powiatu bialskiego obawiają się, że region wkrótce zamieni się w „kurnikowe zagłębie Europy„. Tylko na terenie gminy Kodeń powstać ma ich kilkanaście – na ponad milion kur. Wójt gminy Jerzy Troć w ubiegłym roku wydał zgodę na budowę 14 takich budynków w Kopytowie.
Na łamach Słowa Podlasia radny powiatu bialskiego Mariusz Kiczyński tłumaczył, że ta inwestycja nie będzie nawet zastrzykiem finansowym dla budżetu gminy: „Gmina Kodeń nie zyska finansowo na inwestycji, bo jest ona zwolniona z płacenia podatków gruntowych, a CIT jest odprowadzony tam, gdzie mieści się główna siedziba firmy„.
Radny nie ma też wątpliwości, że kurniki źle wpłyną na turystykę pielgrzymkową (do sanktuarium w Kodniu rocznie przyjeżdża 200 tys. pielgrzymów), a przede wszystkim będą zagrożeniem epidemiologicznym. – Chcemy czystego Kodnia dla mieszkańców, a nie tylko korzyści dla grupy dużego biznesu. A tu człowiek jest pominięty. Chcemy zapobiec wielkiej katastrofie ekologicznej – nawoływał.
Temat pojawił się również na czerwcowej podkomisji sejmu ds. dobrostanu zwierząt gospodarskich i ochrony produkcji zwierzęcej w Polsce. Jak wskazała Anna Dejenka, przedstawicielka mieszkańców, firma Wipasz miała nie prowadzić żadnych konsultacji [obliguje ją do tego prawo – przyp. red.]. Mieszkańcy obawiają się też, że efektem produkcji mięsa takiej skali będzie nie do zniesienia odór i zanieczyszczenie okolicy.
Karol Grzęda, pełnomocnik firmy Wipasz ds. dobrostanu zwierząt przekonywał z kolei, że budowane fermy są nowoczesne, a chów drobiu odbywa się bez stosowania antybiotyków.
150 kurników w powiecie – alarmują mieszkańcy
Jak donoszą mieszkańcy kolejne kurniki mają powstać m.in. w Zabłociu (gm. Kodeń) oraz Żeszczynce (gm. Sosnówka). – W powiecie bialskim ma powstać łącznie 150 kurników – alarmowała podczas sesji powiatu jedna z protestujących.
Mieszkańcy pomocy szukają m.in. w Polskiej Akademii Nauk, u aktywistów ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki czy w Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym. O tym, co faktycznie stało się podczas marcowego protestu przeciwko budowie kurników rozstrzygnie sąd. Pierwsza rozprawa główna odbędzie się 5 października.
Prawnicy Wipaszu piszą do ludzi
Wipasz od początku swoje inwestycje nazywa „zielonymi fermami”, a nie kurnikami. – To innowacyjny projekt oparty o takie wartości jak dobrostan zwierząt, troska o środowisko i zdrowie ludzi – przekonuje na łamach prasy Paulina Buczek, dyrektor marketingu. – Na naszych fermach nie używamy antybiotyków, dbamy o czystość wód i gleby. Jak donosi Dziennik Wschodni, wielu protestujących dostało już od Wipaszu przedsądowe wezwania z żądaniem przeprosin. – Spółka występuje o ochronę dobrego imienia jedynie w zakresie w jakim treści głoszone przez protestujących naruszają dobra osobiste Wipaszu i pozostają kłamliwe – tak te działania tłumaczy dyr. Buczek.
- Wipasz to producent pasz i mięsa drobiowego. Firma chwali się, że w 100 proc. jest oparta na polskim kapitale. Założycielem, właścicielem i prezesem jest Józef Wiśniewski, który swój biznes zaczynał w 1994 r. małą mieszalnią pasz. Wiśniewski lubi powtarzać, że odniósł sukces, bo jako syn rolnika dobrze rozumiał polską wieś.
- Wipasz sprzedaje rocznie 1 mln ton paszy dla zwierząt gospodarskich. W produkcji mięsa drobiowego jest krajowym liderem. Jak czytamy na stronie firmy, „nasza Dywizja Mięsna składa się z dwóch zakładów drobiarskich w Mławie i Międzyrzecu Podlaskim. W obu produkowanych jest tysiąc ton mięsa dziennie, a nasze moce ubojowe sięgają 3 milionów kurcząt tygodniowo.„
Na zdjęciu: Protest przed budynkiem sądu. Fot. Filip Zawadka
Chcieliśta kapitalizmu i półek pełnych taniego mięsiwa, to teraz za późno na narzekanie.