Wesprzyj Kontakt

3 minuty czytania  •  08.07.2023

Był kiosk, była kwiaciarnia, nie ma nic

Udostępnij

– Znało się wszystkich na osiedlu. Wiedziałem, kto jakie papierosy pali i jakie gazety czyta – wspomina pan Marian, jeden z ostatnich kioskarzy na Kalinowszczyźnie.

Może to trochę taki symbol PRL, ale fajny – mówi Karina, która właśnie zrobiła drobne zakupy w kiosku przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. – Są pod ręką. I dobrze że są – dodaje.

Ale młoda kobieta nie ma w racji. Blaszane sześciany, które kiedyś stały niemal na każdym rogu, coraz szybciej znikają z miejskiego krajobrazu. Dzielą los budek telefonicznych, które stały się zbędne gdy każdy zaczął nosić w kieszeni telefon.

Pani Wiesława z Czechowa szacuje, że na jej osiedlu w ostatnim czasie zamknięto trzy, a może nawet cztery kioski. – Być może nie ma w nich odpowiedniego utargu? Może ludzie nie chcą pracować w kioskach? – zastanawia się.

Kioskarz to był ktoś

– Znało się wszystkich na osiedlu. Wiedziałem, kto jakie papierosy pali i jakie gazety czyta. Niektórym odkładałem gazety pod ladę, bo rano nie mieli czasu kupić. Czekały na powrót klienta z pracy – wspomina pan Marian, jeden z kioskarzy na Kalinowszczyźnie.

Ten kiosk stoi tu od wieków – przyznaje pani Irena, która od kilku lat sprzedaje przy ul. Wróblewskiego. Wspomina, że przez lata asortyment kiosków niewiele się zmienił. Są zabawki, prasa, papierosy, tańsza chemia, bilety komunikacji miejskiej. – Teraz prasa niekoniecznie idzie, wszystko jest w internecie. Są stali klienci, którzy biorą „Gazetę Wyborczą” czy „W sieci”. „Do rzeczy” też schodzi. Ale dzienniki lokalne to różnie, zależy od dnia – wylicza. – Wiele też zależy od tego, w jakim punkcie jest kiosk.

Pani Anna, pracuje w kiosku przy Krakowskim Przedmieściu w pobliżu skrzyżowania z ul. Lipową. – Przystanek. Bo tu jest przystanek – tłumaczy ustawiające się do jej punktu kolejki.

Pytani o opłacalność biznesu kioskarze przyznają, że z jednego punktu zarobek jest żaden. Trzeba mieć kilka kiosków, najlepiej w dobrych lokalizacjach. Dobrze do tego dorzucić jeszcze salonik prasowy albo mały sklep. Takie małe kioskowe imperium.

Był kiosk, była kwiaciarnia, nie ma nic

Ile kiosków jeszcze działa w Lublinie? Można próbować oszacować tę liczbę na podstawie wydawanych przez Zarząd Dróg i Mostów zezwoleń na zajęcie pasa drogowego. W 2021 roku w Lublinie wydano 99 decyzji, w tym roku już tylko 86.

Ale Monika Głazik z biura pasowego Ratusza uczula, że nie każda taka decyzja dotyczy kiosku z prasą. – We wszystkich decyzjach używane jest określenie kiosków handlowych, bez rozróżnienia charakteru działalności. Może być w nich prowadzona różna działalność, w tym np. gastronomiczna – tłumaczy.

To, że kioski znikają, widać gołym okiem. Ten obok Parku Bronowickiego zostawił po sobie puste miejsce. Ten z Zamojskiej zamknął się kilka miesięcy temu. Ten z Chopina ostatnio był kwiaciarnią – dziś jest na sprzedaż. Nic już się też nie kupi w kiosku na skrzyżowaniu ul. Narutowicza i Okopowej. – W styczniu minął rok, jak został zamknięty – mówi kobieta, która tuż obok sprzedaje rajstopy i sznurówki.

Estetyczny sukces. I biznesowa porażka

W 2012 roku Zarząd Transportu Miejskiego rozpoczął montaż nowych wiat przystankowych z unijnego projektu. 12 z nich to były większe konstrukcje z kioskami.

– Jednym z głównych celów, poza możliwością kupienia biletu, było ujednolicenie estetyki przystanków i kiosków – przypomina Monika Fisz, rzeczniczka prasowa ZTM w Lublinie. – Chcieliśmy, aby infrastruktura okołoprzystankowa i tzw. „meble miejskie” jak kioski wpisywały się w miejski styl. Udało się, cel został osiągnięty. Co więcej dla przykładu na odnowionych Al. Racławickich w kioskach zlokalizowanych głębiej w osiedlu kioskarze z własnej inicjatywy odmalowali swoje punkty utrzymując design w barwach
miejskich –
podkreśla.

Tyle, że dziś działają tylko dwa takie kioski. Oba przy Al. Tysiąclecia w pobliżu Dworca Autobusowego
PKS.

– Obecnie mamy do czynienia z marginalizacją tego typu sprzedaży. Jest system biletu Lubika, aplikacje
mobilne, internetowe systemy i kanały sprzedaży, prasa to internet, drobne rzeczy są ogólnodostępne, a sprzedaż nastawiona jest na samoobsług
ę – tak brak zainteresowania przedsiębiorców wynajęciem punktów przy przystankach tłumaczy rzeczniczka ZTM.

Kioskarze przyczyny porażki upatrują w rosnącej konkurencji na rynku. I wskazują na sieć Żabka. – Sama prowadziłam salon prasowy przy Narutowicza – mówi nam pani Anna. – Potem zaczęły powstawać Żabki, koło siebie miałam ich trzy. Tam też była prasa i w końcu koniunktura się zmieniła.

Na zdjęciu: Kiosk na ul. Chopina ostatnio był kwiaciarnią. Dziś jest na sprzedaż. Fot. Sławomir Skomra

Jedna odpowiedź do “Był kiosk, była kwiaciarnia, nie ma nic”

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    Niezły tekst. PS. Red. Skomrę też dewelo-buraczek wyK0pał z DW, czy red. sam podjął decyzję o opuszczeniu tej tonącej platformy* (zakładam, że nie jest możliwe zatrudnienie w CM nikogo, kto publikuje w GJL).

    *) wg ośrodków badania popularności domen w ciągu ostatnich 3 miesięcy portal dw zsunął się wręcz katastrofalnie w rankingach odwiedzalności, a głównym beneficjentem wydaje się być l***n112, który zyskał mniej więcej tyle odwiedzających, co DW stracił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *