var bwg_objectsL10n = {"bwg_field_required":"field is required.","bwg_mail_validation":"To nie jest prawid\u0142owy adres e-mail. ","bwg_search_result":"Nie ma \u017cadnych zdj\u0119\u0107 pasuj\u0105cych do wyszukiwania.","bwg_select_tag":"Select Tag","bwg_order_by":"Order By","bwg_search":"Szukaj","bwg_show_ecommerce":"Poka\u017c sklep","bwg_hide_ecommerce":"Ukryj sklep","bwg_show_comments":"Poka\u017c komentarze","bwg_hide_comments":"Ukryj komentarze","bwg_restore":"Przywr\u00f3\u0107","bwg_maximize":"Maksymalizacji","bwg_fullscreen":"Pe\u0142ny ekran","bwg_exit_fullscreen":"Zamknij tryb pe\u0142noekranowy","bwg_search_tag":"SEARCH...","bwg_tag_no_match":"No tags found","bwg_all_tags_selected":"All tags selected","bwg_tags_selected":"tags selected","play":"Odtw\u00f3rz","pause":"Pauza","is_pro":"","bwg_play":"Odtw\u00f3rz","bwg_pause":"Pauza","bwg_hide_info":"Ukryj informacje","bwg_show_info":"Poka\u017c informacje","bwg_hide_rating":"Ukryj oceni\u0142","bwg_show_rating":"Poka\u017c ocen\u0119","ok":"Ok","cancel":"Anuluj","select_all":"Wybierz wszystkie","lazy_load":"0","lazy_loader":"https:\/\/jawnylublin.pl\/wp-content\/plugins\/photo-gallery\/images\/ajax_loader.png","front_ajax":"0","bwg_tag_see_all":"see all tags","bwg_tag_see_less":"see less tags"};
Władze UMCS przekazały sprawę prof. Andrzeja Kidyby do Rzecznika dyscyplinarnego ds. nauczycieli akademickich. Ten ma przeprowadzić postępowanie i zdecydować, czy znanym prawnikiem zajmie się specjalna komisja.
To wszystko wynik wniosku studentów IV roku prawa, którzy poskarżyli się władzom UMCS na jednego z wykładowców, znanego prawnika. Chodzi o prof. Andrzeja Kidybę. Jak już pisaliśmy, pod koniec kwietnia został on odsunięty od prowadzenia zajęć ze studentami, a wykłady i egzamin z prawa handlowego przejął inny pracownik uczelni.
Afera z Facebooka i na UMCS
Studenci poinformowali, że profesor Kidyba nie przeprowadził wykładu i nie przyszedł na egzamin. Zaczęło się jednak od wpisów na jego temat Facebooku. Wykładowca oczekiwał, że studenci sprostują te treści. Ci jednak zapewniali, że nie mają z nimi wspólnego.
– Tego dnia źle się czułem – mówił nam gdy zapytaliśmy o jego nieobecność na egzaminie. Wykład, który te się nie odbył, tłumaczył z kolei tym, że i tak z materiałem był ze studentami do przodu, a chciał im wytłumaczyć, że wpisy w sieci powinny zostać usunięte.
Jednak nie tylko przez te dwie kwestie profesor ma dziś kłopoty. – Podczas rozmów ze studentami wypowiadał się o nichw sposób naruszający ich godność, a także zasady etyki i zwyczaje akademickie – przekazała uczelnia.
O co dokładnie chodzi? Udało nam się ustalić, że profesor miał jednej ze studentek powiedzieć, że ma „ładny biust”. Zgodnie z inną wersją miało paść słowo „piersi”.
– Takie słowa mógłbym powiedzieć tylko żonie – skomentował w rozmowie z nami Andrzej Kidyba.
Jednak nie tylko o konkretnie te słowa chodzi. Nieoficjalnie ustaliśmy, że lubelska uczelnia ma już dosyć tego, w jaki sposób wykładowca odnosi się do młodych ludzi i współpracowników. – To szereg grubiańskich, niekulturalnych wręcz wypowiedzi – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
Aneta Adamska, rzeczniczka prasowa UMCSinformuje, że sprawa została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego ds. nauczycieli akademickich, celem przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego.
Sprawa dla komisji
Potem może się nią zająć Uczelniana Komisja Dyscyplinarna ds. Nauczycieli Akademickich. – To, czy sprawa prof. Andrzeja Kidyby zostanie do niej skierowana, zależy od wyniku postępowania wyjaśniającego przeprowadzonego przez Rzecznika dyscyplinarnego – tłumaczy rzeczniczka. I wyjaśnia, że rzecznik ma też inne wyjścia. Może skierować wniosek do rektora UMCS o ukaranie karą dyscyplinarną upomnienia albo wydać postanowienie o umorzeniu postępowania wyjaśniającego.
– Najpierw rzecznik, następnie komisja, a potem kara – taki scenariusz snuje jeden z pracowników naukowych UMCS, który przyznaje, że „jak tylko mógł unikał Kidyby”.
– To Przewodniczący Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich wyznacza skład orzekający. Na tym etapie sprawy, prowadzonej w formie postępowania wyjaśniającego przez Rzecznika dyscyplinarnego ds. nauczycieli akademickich, nie ma potrzeby powoływania takiego składu – wyjaśnia procedury Adamska.
Kim jest Andrzej Kidyba?
Rocznik 1957. Ekspert z zakresu prawa handlowego, cywilnego, prawa spółek. Jest Konsulem Honorowym Niemiec, arbitrem w m.in. Sądzie Arbitrażowym Międzynarodowej Izby Handlowej w Zurychu czy Instytucie Arbitrażowym przy Izbie Handlowej w Sztokholmie i Sądzie Polubownym przy Związku Banków Polskich.
W 2015 roku otrzymał tytuł Ambasadora Województwa Lubelskiego, a w 2004 r. tzw. Lubelskiego Nobla.
W 2020 roku, z okazji 40-lecia pracy naukowej, otrzymał dyplomy uznania od wojewody lubelskiego, marszałka województwa lubelskiego i prezydenta Lublina.
Na zdjęciu: Rok 2020. profesor Andrzej Kidyba obchodzi 40-lecie pracy naukowej (Fot. UMCS)
document.getElementById( "ak_js_1" ).setAttribute( "value", ( new Date() ).getTime() );
Jest Konsulem Honorowym Niemiec a przede wszystkim jednym z pierwszych agentów niemieckich, dorobił się niezłej fortuny, posiadłość pod Lublinem i Mauritiusie….takich właśnie powinien sprawdzać kontrwywiad…
Praktycznie każdemu, komu udało się napchać portfel dzięki cwaniactwu albo/i fraternizowaniu się z sorosowcami wcześniej czy później odbija palma, a już zwłaszcza dotyczy to niestety kadry akademickiej (nie wspominając już o dewelo-buraczkach, którzy są klasą samą w sobie w tej dziedzinie).
Papierkiem lakmusowym, który trafnie identyfikuje sorosostwo, cwaniactwo i często socjopatię, jest wycieranie sobie gęby słowami-kluczami „rozwój”, czy „obywatelski” (przykład: LFR, P0, FOR, czy Wydział Rozwoju rathausu).
Gros kadry akademickiej z wydziałów typu prawo, ekonomia, byznes i administracja, politologia etc. tworzy podbudowę ideologiczną i polityczną, na której wyrasta pato-rozwój w postaci kompleksu tłuczenia kapuchy na nieruchach, struktur P0lsK0-W0lskiej Zjednoczonej Partii Deweleperskiej, cwaniactwa podatkowego (SSE), rozkwitu dziadowskich usług typu słuchawkowcy i kierowcy para-taxi, a wkrótce także projektu Lubelska Dolina Śmieciowa, czemu towarzyszy pełzająca dezindustrializacja.
To lawiranctwo do perfekcji doprowadził Rozwijacz z Jakubowic, którego matecznikiem był również UMCS.
Konkluzja jest taka, że status „miasta uniwersyteckiego” to w obecnym kształcie raczej klątwa dla tego nieszczęsnego miasta, a nie coś, co mogłoby prowadzić do poprawy jakości życia „plebsu”.
Dołącz do ekipy Jawnego Lublina jako wolontariusz!
Fundacja Wolności ciągle poszukuje osób, którym bliskie są ideały jawności, przestrzegania prawa dobrego rządzenia czy racjonalnego wydatkowania pieniędzy publicznych.
Jest Konsulem Honorowym Niemiec a przede wszystkim jednym z pierwszych agentów niemieckich, dorobił się niezłej fortuny, posiadłość pod Lublinem i Mauritiusie….takich właśnie powinien sprawdzać kontrwywiad…
trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym
Praktycznie każdemu, komu udało się napchać portfel dzięki cwaniactwu albo/i fraternizowaniu się z sorosowcami wcześniej czy później odbija palma, a już zwłaszcza dotyczy to niestety kadry akademickiej (nie wspominając już o dewelo-buraczkach, którzy są klasą samą w sobie w tej dziedzinie).
Papierkiem lakmusowym, który trafnie identyfikuje sorosostwo, cwaniactwo i często socjopatię, jest wycieranie sobie gęby słowami-kluczami „rozwój”, czy „obywatelski” (przykład: LFR, P0, FOR, czy Wydział Rozwoju rathausu).
Gros kadry akademickiej z wydziałów typu prawo, ekonomia, byznes i administracja, politologia etc. tworzy podbudowę ideologiczną i polityczną, na której wyrasta pato-rozwój w postaci kompleksu tłuczenia kapuchy na nieruchach, struktur P0lsK0-W0lskiej Zjednoczonej Partii Deweleperskiej, cwaniactwa podatkowego (SSE), rozkwitu dziadowskich usług typu słuchawkowcy i kierowcy para-taxi, a wkrótce także projektu Lubelska Dolina Śmieciowa, czemu towarzyszy pełzająca dezindustrializacja.
To lawiranctwo do perfekcji doprowadził Rozwijacz z Jakubowic, którego matecznikiem był również UMCS.
Konkluzja jest taka, że status „miasta uniwersyteckiego” to w obecnym kształcie raczej klątwa dla tego nieszczęsnego miasta, a nie coś, co mogłoby prowadzić do poprawy jakości życia „plebsu”.