Udostępnij
– Nie byłem świadkiem, aby Piotr Kowalczyk powoływał się na wpływy w Urzędzie Miasta – zeznał w sądzie jeden z kluczowych świadków. A kwota łapówki za pozwolenie na budowę wieżowca miała wyjść od przedsiębiorcy, który prywatnie jest krewnym Przemysława Czarnka.
Maciej Sz., 36-letni pośrednik nieruchomości z Lublina, już drugi raz zeznawał w sprawie Zanagate, opisywanej przez nas wielokrotnie afery. Kilku lubelskich przedsiębiorców miało powoływać się na wpływy w urzędach miasta i wojewódzkim, w celu załatwienia pozwolenia na budowę drapacza chmur- przy ul. Zana. Od słowackiego dewelopera, a tak naprawdę podszywającego się pod niego agenta CBA, mieli za to dostać 1 mln zł łapówki. Kwota ta miała być „zaszyta” w umowie na projektowanie budynku.
Podpowiedzi i sugestie. „Nie ma znaczenia, co mówię”
Sz. jako jedyny z czterech oskarżonych dobrowolnie poddał się karze. Zrobił to już na początku prokuratorskiego śledztwa. Dostał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz 20 tys. zł grzywny. W zeszłym tygodniu wyjaśnił przed sądem, co go skłoniło do tego kroku.
– Decyzja o przyznaniu się do winy była wynikiem sugestii ze strony obrońcy i bliskich. Efektem długich rozmów z nimi. Po wielu rozmowach postanowiłem przyznać się i poddać dobrowolnie karze – mówił na rozprawie 9 września, występując w sądzie jako świadek.
Kilkakrotnie wracał do swoich zeznań, które w charakterze podejrzanego w grudniu 2019 roku (tuż po zatrzymaniu przez agentów CBA) składał w prokuraturze. – Nie, nie odpowiadają prawdzie – tak pięć lat później ocenia je Maciej Sz. Zaznaczył, że swojego obrońcę – Cezarego Lipko z Zamościa (akt oskarżenia przygotowała tamtejsza Prokuratura Okręgowa i tam odbywała się część przesłuchań zatrzymanych) – poznał dopiero w prokuraturze. I miał jedynie „10-15 minut przed przesłuchaniem”, żeby omówić z nim swoją sytuację. – Podczas składania pierwszych wyjaśnień pozostało mi w pamięci odczucie podpowiedzi obrońcy, sugerujących odcięcie się od pozostałych oskarżonych i wskazanie, mówiąc potocznie, palcem na nich. Miało to być formą strategii, obrony.
Mówił też o roli prokuratora. – Zawsze były przypomnienia i sugestie ze strony prokuratora. Mam na myśli pierwsze i drugie przesłuchanie u prokuratora. Jeśli w toku składania moich wyjaśnień wydawało się, że było coś pominięte, to prokurator wracał jakby nagle do danej sytuacji, danych słów. Ja od początku przyjmowałem różne rzeczy jako rzecz oczywistą i na tamtym etapie doświadczyłem, że nie ma znaczenia, co mówię.
O przesłuchania w prokuratorze pytał później Marek Chołdzyński, obrońca Piotr Kowalczyka, byłego przewodniczącego Rady Miasta Lublin, obecnie jednego z czołowych deweloperów w Lublinie i bliskiego przyjaciela prezydenta Krzysztofa Żuka. – Na pewno w pewnym stopniu poddawałem się sugestiom i przypomnieniom prokuratora. Miałem wrażenie, że i tak moje wytłumaczenie niektórych sytuacji nie ma sensu – odpowiadał Maciej Sz. – Wiele wypowiedzi w szczególności o byciu pod wrażeniem, byciu pod czyimś wpływem to nie były moje sformułowania. Były to sformułowania, które mówił prokurator, ja czując zmęczenie i presję, że muszę się godzić, przytakiwałem na nie – dodał.
Piotr Kowalczyk – prawa ręka i tarcza Żuka
W dalszej części zeznań opisywał role pozostałych oskarżonych, choć – jak poprzednio – tak i tym razem wielokrotnie używał sformułowania „wydaje mi się„.
A w pewnym momencie stwierdził bez wątpliwości: – Nie byłem świadkiem, aby Piotr Kowalczyk powoływał się na wpływy w Urzędzie Miasta. W szczególności potem dowiadując się, jaka jest definicja powoływania się na wpływy – zeznał świadek. – Moje wyjaśnienia z 5 grudnia (2019 roku, zaraz po zatrzymaniu 3 grudnia – red.) nie są prawdziwe w zakresie powoływania się na wpływy w połączeniu z kwotą, która pojawiła się na lotnisku.
Chodzi o lotnisko Chopina w Warszawie, na którym podczas spotkania z udającym słowackiego biznesmena agentem CBA Rafałem Klimkiem (pod takim nazwiskiem działał pod przykrywką) miała paść korupcyjna propozycja. – Nie byłem świadkiem, żeby Piotr Kowalczyk jakiejś kwoty oczekiwał. Moje sformułowania w moich wyjaśnieniach były moimi założeniami nieopartymi żadną realną sytuacją. Kwota, która padała na lotnisku 500.000 do miliona, była to kwota z inicjatywy Mariusza P. Na etapie spotkania na lotnisku Kowalczyka i Adama M. (projektanta – red.) nie było w gronie osób uczestniczących w rozmowach. Wydaje mi się, że z inicjatywy czy z pytań ze strony agenta miałem jedną rozmowę z Adamem M. na temat ewentualnych kosztów, w której Adam poinformował mnie, że wszystko ma być zawarte w umowie.
Świadek wyjaśnił też, w jaki sposób pojmuje określenie, że „Kowalczyk to prawa ręka prezydenta Żuka”. – W taki sposób przedstawiając go przed agentem przede wszystkim miałem wizję Kowalczyka z gazet. Z Kowalczykiem w niewielkim stopniu się znaliśmy, bezpośredni kontakt był minimalny lub w ogóle, do dziś pamiętam artykuł z gazety, gdzie Kowalczyk został nazwany tarczą prezydenta Żuka – mówił Maciej Sz.
Czy mógłbym przyjść do Ciebie na 1 minutę?
Wspomniany wyżej Mariusz P. to prywatnie wujek Przemysława Czarnka, obecnie posła PiS, który w czasie operacji CBA był wojewodą lubelskim (do 11 listopada 2019 roku). Obaj byli wspólnikami i odpowiednio prezesem i wiceprezesem spółki Mediterran Travel, którą wykreślono z sądowego rejestru pod koniec lutego 2020 roku. Mariusz P. miał w mieście opinię człowieka, który może załatwić wszystko. Poboczny wątek sądowej rozprawy dotyczy jego udziału w załatwianiu koncesji dla kopalni piachu w zamian za 30 tys. zł łapówki. Dwa dni po wybuchu afery Zanagate Czarnek odżegnywał się od kontaktów ze swoim krewnym, pisząc w serwisie X, że nie utrzymuje z nim żadnych relacji towarzyskich i rodzinnych. Jednak z podsłuchów założonych przez CBA wynika, że obaj byli w stałym kontakcie – w czasie operacji „Chryzantema” odbyli 126 rozmów (w sumie 857 sekund połączeń).
Agenci rejestrowali rozmowy późniejszych oskarżonych od 26 czerwca do 3 grudnia 2019 roku. W aktach śledztwa jest licząca 111 stron analiza tych połączeń (bez treści samych rozmów, bo nagrania są wyłączone z jawnej części postępowania). Mariusz P. w tym czasie siedem razy rozmawiał również z prezydentem Krzysztofem Żukiem, także siedem razy ze Zbigniewem Dubielem (211 sekund), szefem Biura Obsługi Prawnej w Ratuszu. Najczęściej rozmawiał z oskarżonym Adamem M. (CBA doliczyło się 704 połączeń), z którym wiąże go spółka Odyseja Architekci – M. jest w niej większościowym wspólnikiem, a P. pełni funkcję wiceprezesa. Od kwietnia tego roku Krajowy Rejestr Sądowy w Świdniku prowadzi postępowanie w sprawie wyznaczenia kuratora dla tej spółki.
CBA przeanalizowało nie tylko to, kto się z kim łączył, ile razy i jak długo trwały rozmowy, ale zbadało też zawartość telefonów zatrzymanych. Oprócz maili zachowały się w nich m.in. wiadomości tekstowe. Poniżej korespondencja pomiędzy Mariuszem P. a prezydentem Żukiem:
23.08.2019 o godz. 7.36 Mariusz P. pisze do Żuka: Mogę przyjść w środę na 5 minut z przyjacielem z Wawy. Mam krótkie pytanie.
23.08.2019 Żuk o 16.40 pisze. Cześć, Mariusz. Mogę się z Wami w środę spotkać, ale w Warszawie – tego dnia będę w Warszawie na posiedzeniu komisji Wspólnej, która powinna się skończyć około godz. 12. Oczywiście w Lublinie możemy się spotkać we wtorek np. o godz. 13 lub 14 lub w czwartek np. o godz. 12 lub 13. pozdr KZuk”
26.08 – Może być wtorek jutro 13 ta? – pyta Mariusz P.
27.08 – Tak oczywiście – jutro o godz. 13. pozdr K.
31.10.2019. SMS od P. do Żuka: Czy mógłbym przyjść do Ciebie na 1 minutę? Mam jedno pytanie.
Ok. Jestem do godz. 14 – odpisał Żuk.
Z kolei były przewodniczący Rady Miasta Piotr Kowalczyk z prezydentem odbył w czasie operacji „Chryzantema” 39 rozmów telefonicznych (połączenia trwały w sumie 3207 sekund), a z szefem ratuszowych prawników – 29. Analiza CBA wskazuje też na trzy połączenia (653 sekundy) Kowalczyka z Ewą Bogutą, ówczesną dyrektorką Wydziału Architektury i Budownictwa (uczestniczyła w spotkaniu agenta CBA Rafała Klimka w Ratuszu z prezydentem Żukiem). Wydział ten za jej kierownictwa wydawał decyzje o warunkach zabudowy tzw. wuzetki (dotyczy to terenów bez miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego). Po odejściu Boguty na emeryturę „wuzetki” przejął Wydział Planowania.
Podczas ostatniej rozprawy świadek Maciej Sz. nie zdążył odpowiedzieć na wszystkie pytania. Jego zeznania mają być kontynuowane 22 października.
Na zdjęciu głównym: Piotr Kowalczyk, drugi z prawej, podczas jednej z rozpraw. Fot. Krzysztof Wiejak.