7 minuty czytania • 09.01.2025 22:22
W Warszawie przyjmowany jest chłodno, w Lublinie jest gwiazdą gali. Prezes Piesiewicz
Udostępnij
Organizacji, którą kieruje, minister sportu wstrzymał finansowanie. Wyniki polskich sportowców też pozostawiają niedosyt. Dlatego Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, nie wszędzie jest przyjmowany z honorami. Chyba że jest gościem gali marszałka województwa lubelskiego.
– Myślę, że to jest najlepsze, że wszyscy chcemy wracać do województwa lubelskiego, bo województwo lubelskie zmienia się na przestrzeni lat i mając takiego marszałka to województwo po prostu kwitnie. I dziękujemy za to jak to województwo dzisiaj wygląda – mówił Radosław Piesiewicz, prezes PKOl na gali z okazji 550. rocznicy powstania województwa lubelskiego. Ta z wielką pompą odbyła się wczoraj, 8 stycznia, w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.
Wielki żal i ogromne pieniądze
– Jest mi przykro, bo zamiast przyjechać tutaj mój sparingpartner, to działacze przyjechali sobie z osobami towarzyszącymi – skomentował po przegranej walce o brąz zapaśnik Arkadiusz Kułynycz.
– W lutym i maju sama musiałam zapłacić za zgrupowanie, a do kwietnia nie miałyśmy żadnej informacji na temat finansowania. Nie miałyśmy kompletnie nic, nawet rowerów. A kombinezony dostałyśmy dzień przed startem – tak mówiła kolarka Daria Pikulik.
>>Przekaż 1,5 procent podatku na Jawny Lublin<<
Te i inne gorzkie słowa polskich olimpijczyków stały się początkiem kłopotów Radosława Piesiewicza. Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego bilansem ubiegłorocznych igrzysk też się nie mógł chwalić. Z Paryża Polacy przywieźli tylko 10 medali – 1 złoty, 4 srebrne i 5 brązowych. Apetyty były znacznie większe, więc zaraz po olimpiadzie rozpoczęło się rozliczanie PKOl i jego prezesa.
Jak potem wyliczyło Ministerstwo Sportu, w latach 2022-2024 PKOl otrzymał z budżetu państwa 92 mln zł. Do tego trzeba dodać 785 mln zł na poszczególne związki sportowe. Nie tylko nie przełożyło się to na wysoką liczbę olimpijskich medali, ale a jaw zaczęły wychodzić też inne związane z finansami PKOl kwestie. Choć każdy prezes tej organizacji pracował społecznie, to ten obecny inkasuje 100 tys. zł miesięcznie. Dziennikarze pisali też o dalekich, zagranicznych podróżach, drogich hotelach, VIP-owskich lotach. To wszystko sprawiło, że minister sportu Sławomir Nitras wszedł na ścieżkę wojenną i wstrzymał wszelkie finansowanie PKOl z budżetu państwa. A medaliści z Paryża (w tym Julia Szeremeta i Aleksandra Mirosław), jak pisaliśmy niedawno, cały czas czekają na obiecane przez prezesa Piesiewicza nagrody finansowe.
Chłodno w Warszawie, ale gorąco w Lublinie
Kilka dni temu ogólnopolskie portale relacjonując Bal Mistrzów Sportu (najlepszą zawodniczką została Aleksandra Mirosław z Lublina), nie omieszkały zauważyć jak chłodno na wielkiej gali został przyjęty szef PKOl.
„Radosław Piesiewicz jako szef PKOl pojawił się na Gali Mistrzów Sportu 90. plebiscytu Przeglądu Sportowego. Tyle tylko, że ani razu nie zabrał głosu. Inaczej było w przypadku skonfliktowanego z nim ministra sportu Sławomira Nitrasa” – to sportowefakty.pl.
„Na samym początku prowadzący Jerzy Mielewski, witając przybyłych gości, wyczytał nazwisko Piesiewicza. Wówczas sala zareagowała dość chłodno. Rozległy się jedynie skromne brawa. Znamienne jest jednak to, że zaraz potem powitano dwukrotną srebrną medalistkę olimpijską i członkinię MKOl-u – Maję Włoszczowską. Wówczas owacje były zdecydowanie większe” – punktuje sport.pl.
„Nigdy nie zapomnę wykonania piosenki „Dziewczyny lubią sport”, między innymi z udziałem Otylii Jędrzejczak i reprezentującej nas już tylko gdzieś tam wysoko na nieboskłonie Kamili Skolimowskiej. W tym roku podczas Balu Mistrzów Sportu w hotelu DoubleTree by Hilton zabawa też była przednia. Tylko prezes PKOl Radosław Piesiewicz siedział przy stoliku trochę jak niepyszny” – to Onet i Maciej Petruczenko o warszawskim balu.
Ale tydzień po stołecznej gali odbyła się inna – w Lublinie. W środę 8 stycznia, marszałek województwa Jarosław Stawiarski (PiS) zorganizował wielkie wydarzenie na Sali Operowej Centrum Spotkania Kultur. Było to podsumowanie roku 2024, podczas którego samorząd świętował 550. rocznicę powstania województwa lubelskiego. Były medale, przemówienia i występy Krzysztofa Cugowskiego i Rafała Brzozowskiego gwiazdy TVP w erze PiS. W pierwszym rzędzie na liczącej blisko tysiąc miejsc widowni zasiadł marszałek, członkowie zarządu województwa, kilkoro posłów PiS i… prezes PKOl Radosław Piesiewicz.










550 lat, Lech Kaczyński i Olimpiady
Co więcej, prezes PKOl miał też możliwość przemawiać ze sceny. Zanim zabrał głos, mówił marszałek: – 550 lat to jest bardzo mało jeśli chodzi o miarę czasu, nawet miary cywilizacji światowej. Cywilizacja świata powstała dobrych kilka tysięcy lat temu, to co to jest 550 lat?
Jarosław Stawiarski rzucał datami, wydarzeniam historycznymi, wyliczał zasłużonych. Dużo miejsca poświęcił Lechowi Kaczyńskiemu, dziękując za m.in. inicjatywę budowy europejskiej trasy, której częścią jest droga ekspresowa S19.
Potem został odczytany list od prezydenta Andrzeja Dudy i mikrofon dostała posłanka PiS z Kraśnika Anna Baluch, która chwaliła cebularze i piękno regionu. Na koniec głos zabrał prezes Piesiewicz: – Niedawno obchodziliśmy 100. rocznicę startów na Igrzyskach Olimpijskich. Pierwszy start w 1924 roku. W tej 100-letnej historii startów na Igrzyskach olimpijskich osoby związane z ziemią województwa lubelskiego zdobyły 12 medali. W ostatnich Igrzyskach olimpijskich okazało się, że województwo lubelskie jest najlepsze, bo z 10 medali, 3 stały się zdobyczą osób związanych z województwem lubelskim – wyliczył. Nie omieszkał też pochwalić ze sceny marszałka Stawiarskiego.

Wspólne pasje. Sport, polityka i pieniądze
Skąd taka zażyłość między lubelskim marszałkiem i prezesem PKOl? Na pewno łączy ich sport. Stawiarski to zdeklarowany kibic. To za jego czasów Sala Operowa CSK regularnie zamienia się w sportowy ring na Galę Boksu, a pieniądze z puli na marketing województwa płyną do drużyn sportowych różnych szczebli szerokim strumieniem. W latach 2015-2018 Stawiarski był wiceministrem sportu, ale partia nie kazała mu zostać marszałkiem. Kibicował polskim sportowcom na ostatniej olimpiadzie w Paryżu, choć Urząd Marszałkowski nie zdradza, kto za ten wyjazd płacił.
Z kolei Radosław Piesiewicz (rocznik 1981) to urodzony działacz. Był prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Polskiego Związku Koszykówki a od kwietnia 2023 r. prezesem PKOl. Wcześniej próbował swoich sił w polityce, zapisując się do różnych partii i kandydując bez większego sukcesu w wyborach do Senatu.
I to właśnie polityka, obok sportu, łączy prezesa z marszałkiem. Piesiewicz nie należy do żadnej partii, ale jest kojarzony z Jackiem Sasinem. To były wicepremier, minister aktywów państwowych, który za rządów PiS nadzorował państwowe spółki. Sasin to nadal wpływowy polityk prawicy i nawet jeśli z Jarosławem Stawiarskim nie stoją w tym ugrupowaniu po jednej stronie, to łączą ich partyjne legitymacje.
Mamy zatem sport, mamy politykę i mamy jeszcze duże pieniądze. Jak już pisaliśmy województwo lubelskie zarezerwowało 3,5 mln zł na promocję regionu przez Polski Komitet Olimpijski podczas cyklu wydarzeń „Z boiska na igrzyska” w 2025 r. Nie są to małe pieniądze, a dla PKOl wręcz duże po tym jak kolejne spółki skarbu państwa wycofują się ze sponsoringu organizacji.
„25 października 2024 r. Polski Komitet Olimpijski złożył ofertę reklamy w ramach działań marketingowo-promocyjnych PKOI. Zarząd Województwa Lubelskiego wyraził zgodę na wyasygnowanie z budżetu 3 500 000 zł na promocję walorów Województwa Lubelskiego przez Polski Komitet Olimpijski podczas wydarzenia „Z boiska na igrzyska”. Na obecnym etapie żadne pieniądze nie zostały wydatkowane na ww. cele i działania promocyjne” – tak na pytania o wydatki na PKOl radnemu sejmiku Sławomirowi Sosnowskiego (PSL) odpowiedział marszałek Stawiarski.
Sosnowski pytał też o 100 tys. zł jakie marszałek zapłacił PKOl jako „partner organizacyjny” olimpijskiej gali w listopadzie w 2024. Marszałek odpowiedział, że była to „doskonała okazja” do promocji regionu, gdyż gala była transmitowana w telewizji.
Pan prezydent
Wróćmy do Warszawy, ale nie na kolejną galę, tylko do urzędowych korytarzy. Radosław Piesiewicz planuje zwrócić się do Ministerstwa Sportu o wsparcie finansowe dla młodych sportowców na Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy. Robi to mimo, że Sławomir Nitras wstrzymał przekazywanie pieniędzy PKOl.
Prezes Piesiewicz lobbuje też za tym, żeby Andrzej Duda, gdy przestanie być prezydentem RP, został członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. W marcu ta kandydatura może zostać zatwierdzona, ale formalnie prezydent może liczyć na nową posadę dopiero w lutym 2026.
– Poczekajmy. Czas pokaże, co się wydarzy – komentuje Piesiewicz.
Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz, prezes PKOl był jednym z ważniejszych gości gali zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski (Fot. screen transmisja FB)
Tak to już jest że w Lublinie wielka polityka jest dla aparatczyków i popycha zupełnie nieznana i wystarczy że towarzysz z Warszawy przyjedzie a oni myślą że to salony do nich pukają i w pas się kłaniają
No i gdzie te wszystkie komentarze o pato urzędzie? Co tak cicho? Nie kazali pisać? Hehe? Dotacja będzie? 😉
Pięknie lśniąca glaca Was oślepiła?
„Myślę, że to jest najlepsze, że wszyscy chcemy wracać do województwa lubelskiego, bo województwo lubelskie zmienia się na przestrzeni lat i mając takiego marszałka to województwo po prostu kwitnie. I dziękujemy za to jak to województwo dzisiaj wygląda” – co to za bzdury. Województwo lubelskie systematycznie wyludnia się i generalnie schodzi na psy. Oto co można przeczytać w informacjach Urzędu Statystycznego: „Województwo lubelskie należy do obszarów depopulacyjnych. W końcu czerwca 2020 r. w porównaniu z rokiem poprzednim odnotowano spadek liczby mieszkańców województwa. W I półroczu 2020 r. zarówno przyrost naturalny, jak i saldo migracji ludności na pobyt stały były ujemne.
Ostatni przyczółek pisiorstwa czyli umwl,zbieranina byłych księży i miernot z kraśnickich wsi, każdy rozmodlony i kłaniający się w pas stawiarowi.
Wokół sportu zawodowego zawsze rodzą się patologie.
Cfaniactwo żerujące na klubie sportowym Tęcza z „Misia” to amatorszczyzna w porównaniu z tym, do czego ten byznes wyewoluował za „demokracji”.
Wystarczy wspomnieć o związkach klubów sportu zawodowego i dewelocfaniactwa w Dziadogrodzie.
Wyjątkowo obleśni są działacze sportowi. Stanowią zbędny balast dla sportowców. Gdzie pieniądze dla naszych Mistrzyń?! Ile to nas, podatników kosztowała ta szemrana gala? Cugowski powinien się wstydzić, że wziął w tym udział.