9 minuty czytania • 08.02.2025 16:42
W Teatrze Jaracza pożegnali go z radością. Teraz ma kierować Centrum Spotkania Kultur
Udostępnij
– W Łodzi zostawił po sobie złą atmosferę i skłócony zespół – opowiada nam trzech aktorów Teatru im. Stefana Jaracza. Ale to nie poparcie podwładnych się w takich sytuacjach liczy, a partyjne plecy. Dyrektorski gabinet w CSK zajmie Michał Chorosiński – mąż posłanki PiS i minister kultury w „dwutygodniowym” rządzie Mateusza Morawieckiego.
Ten artykuł powstał dzięki wsparciu finansowemu naszych Czytelników.
W czwartek informowaliśmy o nagłej zmianie na fotelu dyrektora Centrum Spotkania Kultur. Po roku z tego stanowiska dość niespodziewanie zrezygnował Marek Krakowski (jak wynika z naszych ustaleń – został zmuszony przez marszałka Jarosława Stawiarskiego).
Sam Krakowski sprawy komentować nie chce. – Być może będę miał nową misję do realizacji – stwierdza enigmatycznie w rozmowie z Jawnym Lublinem. Z naszych informacji wynika, że ma wrócić tam gdzie już był – do Lubelskich Dworców. Ale już nie do gabinetu prezesa spółki, bo ten właśnie zajęła była europosłanka PiS Beata Mazurek.
Zwolniony dyrektorski stołek w CSK ma zająć Michał Chorosiński, absolwent krakowskiej PWST, aktor znany m.in. z filmów „Gierek”, „Smoleńsk”, serialu „M jak miłość”, a ostatnio z roli Wiktora Rajczaka w paradokumencie „Lombard. Życie pod zastaw” emitowanym w TV Plus. Sam zainteresowany, pytany o nową posadę, nie zaprzecza. – Jeżeli to się wydarzy to będzie mi bardzo miło, ale jeszcze się nie wydarzyło. Jak się wydarzy to wtedy możemy porozmawiać – mówił w czwartek Jawnemu Lublinowi Chorosiński.
Każdemu pewnie byłoby miło, gdyby dostał w swoje ręce stery największej instytucji kultury w regionie, ale nie każdy ma do tego kompetencje Czy ma je Chorosiński? Teoretycznie tak – przez dwa lata kierował najstarszym teatrem w Łodzi – Teatrem im. Stefana Jaracza.
„Wygrał konkurs, bo był ustawiony pod niego”
Zacznijmy od tego jak Michał Chorosiński dyrektorem został. Stało się to w 2022 r., gdy województwem łódzkim rządziło PiS. Stanowisko dostał mimo przegranej w konkursie oraz sprzeciwu związków zawodowych. Najpierw został zastępcą dyrektora ds. artystycznych, by później ponownie przystąpić do konkursu i tym razem go wygrać.
– Wygrał konkurs, ponieważ ten był ustawiony pod niego. Wie pan, jakie były wymagania konkursowe? Przynajmniej przez rok trzeba było mieć działalność gospodarczą w sektorze kultury. I Chorosiński takie miał: 3-osobowa działalność gospodarcza z 5 tys. zł kapitału zakładowego – ironizuje Mariusz Siudziński, prezes Związku Zawodowego Aktorów w Teatrze Jaracza. Chodzi o spółkę Pierwszoplanowi, zarejestrowaną jesienią 2018 roku w Konstancinie-Jeziornie, w której Chorosiński był prezesem i jednym z trzech wspólników.
Ale już pierwsza nominacja – na na stanowisko z-cy dyrektora łódzkiego teatru – spotkała się z oburzeniem środowiska artystycznego. Aktorzy Teatru słali listy protestacyjne do ówczesnego marszałka Grzegorza Schreibera (PiS) i ministra kultury Piotra Glińskiego (PiS). „Czy naprawdę uważają państwo, że Michał Chorosiński ze swoim niewielkim dorobkiem artystycznym, bez doświadczenia, kompetencji i zaplecza jest właściwym wyborem?” – to fragment jednego z nich cytowany przez Gazetę Wyborczą, która rozpisywała się o sprawie.
„Błagaliśmy go, żeby nie przyjmował stanowiska”
Chorosiński dyrektorem został, choć zdawał sobie sprawę z niechęci do jego osoby zespołu aktorskiego. – Błagaliśmy go, żeby nie przyjmował tego stanowiska, ale on powiedział: „wiem, że wy mnie nie chcecie, ale musicie sobie z tym poradzić” – mówi nam jeden z aktorów Teatru Jaracza.
W tym „radzeniu sobie” Chorosiński aktorom nie pomagał, bo – jak donosiła wówczas Wyborcza – dyrektor w swoim gabinecie pojawiał się rzadko. „Po pierwsze – oblega Moskwę i obejmuje w dożywotnie władanie Podole jako wielki książę litewski Witold („Korona królów. Jagiellonowie” TVP) oraz jest gwiazdą „Lombardu. Życia pod zastaw” – „hitowego serialu telewizji Puls” – pisała gazeta.
W tym samym czasie Chorosiński był też na etacie w Teatrze Polskim we Wrocławiu i związał się z powołanym przez ministra Piotra Glińskiego Teatrem Klasyki Polskiej (reżyserował tam spektakle „Dożywocie” i „Zemsta”). A minister Gliński odznaczył go Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
„Odgrzewanie starych kotletów”
Ale fizyczny brak dyrektora aktorzy jeszcze by przełknęli, gdyby to nie miało wpływu na ich pracę. – Za poprzednich dyrektorów byliśmy w stanie zagrać 40 spektakli miesięcznie, za Chorosińskiego graliśmy mniej. Poza tym on robił mało nowych spektakli, w dużej mierze przenosił już gotowe z innych teatrów. Dla nas oznaczało to zero pracy twórczej – opowiada aktor Jaracza.
– Przeniesienia spektakli to szybkie akcje dla jego kolegów. Dla nas odgrzewanie starych kotletów było rodzajem policzka – dodaje Mariusz Siudziński. I ocenia, że dyr. Chorosiński produkował przedstawienia „na akord”. – Jedno za drugim. Naprodukował tak dużą ilość, że nie był stanie ich regularnie eksploatować, więc one umierały.
Zdaniem łódzkich aktorów, z którymi rozmawialiśmy, symbolicznym przykładem takiego działania jest spektakl pt. „Amadeusz”. – Został wzięty z Teatru Dramatycznego w Warszawie, gdzie zresztą zrujnował im budżet. Jednorazowe zagranie zupełnie się nie opłacało. To 90 osób na scenie, masa realizatorów – opowiada nasz rozmówca. I wylicza: – Koszt zagrania „Amadeusza” wynosił ok. 90 tys. zł, przychód z biletów to maks. 40 tys. zł, zatem na każdym spektaklu teatr tracił 50 tys. zł.
Dyrektor przemeblował też zespół aktorski. – Doprowadził do rozpadu zespołu, wszyscy najlepsi się pozwalniali z teatru, zatrudnił nowych dziesięciu. Przez półtora roku zniszczył zespół budowany latami – mówi aktor.
– Zatrudniał ludzi, których już znał, po jednej partyjnej linii, zwykłe kolesiostwo – wtóruje mu inny.
Repertuar „chaotyczny i przypadkowy”
Gdy w Polsce i w łódzkim rządził PiS Chorosiński mógł spać spokojnie – aktorzy wylewali swoje żale, ale w odpowiedzi napotykali ciszę. W grudniu 2023 r. PiS musiał jednak władzę w kraju oddać. Nastał czas Koalicji 15 października. Aktorzy dalej słali listy, tym razem do nowego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Treść takiego listu w czerwcu 2024 r. opublikowała Wyborcza. Wśród zarzutów było m.in.:
- nie znał dotychczasowego repertuaru, „nie zadał sobie najmniejszego trudu, żeby poznać to miejsce, przyjrzeć się spektaklom, aktorom. Przedstawień nie oglądał i do dziś nie potrafi bez wspomagania się kartką zapamiętać nazwisk poszczególnych twórców zaangażowanych w pracę nad konkretnymi tytułami”;
- nie dba o jakość repertuaru, który „za jego rządów stał się chaotyczny i przypadkowy, a w przeważającej części po myśli urzędu marszałkowskiego. Zapraszani do współpracy reżyserzy mają bliskie mu poglądy polityczne, za to ich „dorobek artystyczny” jest mizerny. To najczęściej jego koledzy i znajomi, którzy za szybką pracę otrzymują sowite wynagrodzenie”;
- Teatr Jaracza nie jest zapraszany na prestiżowe festiwale teatralne, „żaden liczący się w środowisku recenzent ani o nas nie napisze, ani nawet nie przekroczy progu naszych scen”.
W odpowiedzi na artykuł Wyborczej dyrektor Chorosiński opublikował oświadczenie, w którym stwierdza, że „zawiera szereg manipulacji i kłamstw” i w 20. punktach odpowiada na stawiane mu zarzuty.
– W sprawie tego artykułu i przeciw dziennikarce Gazety Wyborczej złożyłem pozew o naruszenie dóbr osobistych, który wkrótce będzie miał finał w sądzie – mówi Michał Chorosiński Jawnemu Lublinowi.
Wiosną 2024 r., po wyborach samorządowych, PiS straciło władzę w woj. łódzkim. W czerwcu nowym marszałkiem województwa została Joanna Skrzydlewska z Koalicji Obywatelskiej, a tym samym dyrektor teatru stracił polityczne plecy.
Teatr w piątej lidze vs. sukces frekwencyjny i finansowy
We wrześniu 2024 r. Chorosiński poinformował, że złożył rezygnację ze stanowiska. Teatrem kierował jeszcze do listopada. Z jego oświadczenia majątkowego za rok 2023 wynika, że jako dyrektor Teatru Jaracza mógł liczyć na pensję 11,5 tys. zł miesięcznie (brutto). Dużo więcej zarobił z działalności poza teatrem: 339 tys. zł z tytułu umów o dzieło (seriale, reżyseria) i 183 tys. zł z umów zlecenie (szkolenia, konsulting, udział w wydarzeniach plenerowych, reżyseria).
Kierowany przez niego teatr rok 2023 zakończył na minusie – 150 tys. zł. Wynik finansowy za rok 2024 nie jest jeszcze znany, bo teatr nie złożył jeszcze sprawozdania finansowego.
Jeszcze przed odejściem Chorosińskiego Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego rozpoczął w teatrze kontrolę i jak informuje biuro prasowe UMWŁ „jest ona w trakcie realizacji”.
Jaki teatr zostawił po sobie były dyrektor? – Przed Chorosińskim nasz teatr liczył się w środowisku, był na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Po Chorosińskim jesteśmy w piątej lidze, nikt nas nie zaprasza – ocenia jeden z aktorów zaznaczając, że „nikt tu po dyrektorze nie płacze„.
Sam Chorosiński przedstawia to kompletnie inaczej: – Teatr Jaracza w porównaniu do poprzednich lat osiągnął sukces frekwencyjny i finansowy. Spektakle nagradzane na festiwalach, stworzenie konkursu dramaturgicznego, uruchomienie współpracy z ośrodkami kultury w całym województwie łódzkim, bardzo bogaty i zróżnicowany repertuar spowodował, że widzowie zaczęli wracać do teatru.
Teatr Jaracza ciągle czeka na nowego dyrektora, który ma zostać wyłoniony w konkursie. Ale w spółkach i instytucjach podlegających lubelskiemu marszałkowi takiego zwyczaju nie ma. Rok temu dyrektorem CSK bez konkursu został Marek Krakowski (na siedem lat). Teraz też żadna konkursowa procedura nie jest planowana. Fotel szefa ma zająć właśnie były szef Teatru Jaracza. Jaki jest jego pomysł na lubelską instytucję? – Nie chciałbym spekulować na temat doniesień medialnych dotyczących mojego powołania – zaznacza.
Jak już Chorosiński rozgości się w fotelu dyrektora CSK, to za miedzą, przy ul. Grottgera 4, będzie miał swojego przełożonego z „czasów łódzkich” – Grzegorza Schreibera, który po tym, jak przestał być marszałkiem łódzkim, dostał od marszałka lubelskiego pracę w UMWL na stanowisku zastępcy dyrektora Departamentu Kontroli i Audytu Wewnętrznego UMWL.
Rodzina żoną silna!
Było sporo o słabościach, ale Chorosiński ma też mocne strony. Taką jest na pewno fakt, że od lat popiera PiS – w 2010 r. był członkiem komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego, gdy ten ubiegał się o fotel prezydenta.
Ale jeszcze większym jego atutem jest żona – Dominika Chorosińska, również aktorka, również znana z filmu „Smoleńsk”, która zamieniła jednak sztukę aktorką na rzecz ars politica. Posiada partyjną legitymację PiS i od dwóch kadencji zasiada w sejmowej ławie. Chorosińska ma nawet za sobą przygodę w rządzie.
Po wyborach parlamentarnych w 2023 r. została ministrem kultury w „dwutygodniowym” rządzie Mateusza Morawieckiego, który ostatecznie nie uzyskał wotum zaufania i upadł. Dwa tygodnie to ledwie epizod, ale pozwolił zainkasować ministerialne uposażenie oraz odprawę.
– W czasie kiedy Chorosińska była ministrem, z Teatru Jaracza, którym kierował jej mąż, szły do ministerstwa kultury wnioski o dofinansowanie – mówi nasz informator.
Jak ujawniła potem Joanna Scheuring-Wielgus, wiceminister kultury, Chorosińska przyczyniła się do wydania z kasy Ministerstwa Kultury 500 mln zł. – Od 15 października do 12 grudnia po wyborach, zapadło 130 najróżniejszych decyzji. Jedne dobre, drugie niedobre. Nie wiadomo, dlaczego ta instytucja albo ta dostała pieniądze, bo to wszystko było bez ładu i składu – mówiła.

Na ratunek Nawrocki
Wsadzenie Chorosińskiego na miejsce Marka Krakowskiego to tak naprawdę plan „B”. Plan „A” miał być zupełnie inny. Marszałek Stawiarski chciał odwołać dyrektora Teatru Osterwy, Redbada Klynstrę (po raz drugi już zresztą, bo próba podjęta rok temu nie udała się) i na jego miejsce wprowadzić Chorosińskiego. – Na korytarzach UMWL szeptano, że głowa Klynstry poleci w piątek, 31 stycznia – twierdzi nasze źródło. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Dlaczego? Bo Klynstra okazał się sprytniejszy od marszałka i kiedy tydzień temu z przedwyborczym objazdem na Lubelszczyznę zawitał Karol Nawrocki (kandydat PiS na prezydenta), to właśnie Teatr Osterwy był jednym z przystanków. Klynstra pełnił rolę gospodarza, a towarzyszyło mu wielu działaczy PiS z Przemysławem Czarnkiem na czele. W oczy rzucał się brak na spotkaniu Jarosława Stawiarskiego. – On czekał na Nawrockiego w Opolu Lubelskim. I musiał czekać długo, bo Nawrocki przyjechał z Lublina do Opola spóźniony – zaznacza jeden z lokalnych działaczy PiS.


Wprawdzie ta polityczna manifestacja oburzyła aktorów, bo teatr powinien być miejscem apolitycznym, to Klynstra tym posunięciem uratował swoją skórę. – Zaszachował marszałka, bo gdyby Stawiarski odwołał Klynstrę dwa dni po wizycie Nawrockiego, to sam na siebie ściągnąłby poważne kłopoty – mówi nam działacz lubelskiego PiS. – Ale marszałek strącił inną wieżę: Krakowskiego, który zresztą też był na spotkaniu z Nawrockim w Osterwie – dodaje.
Nie jest jednak powiedziane, że Michał Chorosiński ostatecznie nie wyląduje w Teatrze Osterwy. – Ma szefować CSK tylko przez kilka miesięcy, bo Stawiarski obiecał mu Teatr Osterwy, więc możemy spodziewać się kolejnej próby usunięcia Klynstry – twierdzi nasz informator.
Na zdjęciu głównym: Michał Chorosiński z żoną Dominiką Chorosińską (Źródło: Dominika Chorosińska/FB)
Nie prosimy o pieniądze na nowy wóz transmisyjny czy wyposażenie telewizyjnego studia – prosimy o pieniądze na przetrwanie. Każda, nawet najmniejsza kwota, pozwoli nam nadal istnieć.
Szybka wpłata – jawnylublin.pl/wplacam
Patronite – patronite.pl/jawnylublin
Już mamy dyrektora, który nadaje się maksymalnie na dyrygent wiejskiej orkiestry dętej, dyrektorkę która potrafiła zatroszczyć się o stołek jeżdżąc po dożynkach za szefem, będziemy mieć dyrektora, który jest mierny bierny, ale wierny.
Lubelskie, obraz polski postpis.
Kolejny artykuł, którego nie ma na głównej?
Chorosinski był słaby. Ale największą patologią Jaracza jest zespół i atmosfera. Po prostu bagno. Jeden z poprzednich dyrektorów, Marcin Hycnar, odeszdl z Jaracza po tym, jak mu się kirownik techniczny powiesił. Niestety ten teatr to patologia już od wielu lat.
To co się dzieje w kulturze lubelskiej jest patologią zarządzania Urzędu Marszałkowskiego!
Kolejny artykulik na zlecenie polityczne. Przekaz jednostronny. Wypowiadają się tylko klakierzy. Obrzuć gównem a coś się na pewno przyklei. Gratuluję i rób pan tak dalej a nagroda cię nie minie.
PiSowska patologia.
Widocznie p. Chorosiński tyle wart co i jego małżonka, którą trudno nazwać przyzwoitą kobietą!
Znam tego Pana, uważam go za dobrego człowieka.
Pieprzenie . Artykuł totalnie stronniczy, w Jaraczu są tez aktorzy ktorzy wspominaja Chorosinskiego pozytywnie ich głosów zabraklo. W Łodzi od początku miał pod górkę za bycie „pisowcem”.. A o klasie jego adwersarzy w Teatrze Jaracza niech świadczy fakt że gdy zaproponował ” dziady” w reżyserii Adama Sroki ( reżysera z z międzynarodową renomą, m.in „robiącego” prapremiery utworów Sontag majacego pomysl na nowoczesne odczytanie sztuki) część zespołu aktorskiego powiedziała że nie zagra w „pisowskiej” sztuce. A bilans (minus 150 tys ) należy porównać z analogicznymi bilansami przed jego kadencją. I frekwencja była lepsza niż w sezonach poprzedzających jego kadencję.
Dlaczego Jawny Lublin prosi o wsparcie? Komu granty odbiera Trump? Tylko lewicowcom. Obserwuję od dłuższego czasu wasz portal i zachęcam do obiektywizmu.
Do Adam: w jaki sposób portal jest “lewicowy”? Cokolwiek to znaczy…
I czlowiek, który pisze o obiektywizmie jest smieszny, kiedy się dzili newsem, że finansowane były tylko organizacje lewicowe, a na liście są takie jak Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego czy Europejska Fundacja Kosmiczna albo Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu. Zabawny zbieg okolicznosci. Stolik juz wywrocony?
I juz nie osobiscie, a generalnie: No doprawdy, godny pożałowania jest ten lęk przed tęczą, który zabiera logike, obiektywizm i horyzont. Mamy tu opisany problem lubelskiego podatnika i moze warto skupic sie na tym…
Oczywiście, gdyby małżonka była posłanką z ramienia PO lub innej partii w koalicji, to nie byłoby tematu. W przeciwnym razie trzeba upiększyć i zrównać z g*wnem. Widać po treści artykułu, że autor, to typowy lewak nienawidzący pisu.
150 tys złotych straty rocznie to naprawdę niewiele w bilansie rocznym. Trudno człowiekowi o prawicowych poglądach zaistnieć w lewicowej Łodzi. Tyle w temacie.
Konia z rzędem temu, kto wskaże choćby jednego dyrektora w lubelskiej kulturze, który(a) nie jest z jakiejś linii partyjnej. Wszystko to patologią stoi.