Wesprzyj Kontakt

3 minuty czytania  •  28.03.2023 17:00

W słupki nie idą głupki

Udostępnij

W artykule „Wielki brat strzeże wjazdu na Stare Miasto. Pomagają bracia mniejsi” opisałem fiasko systemu monitorującego nieuprawniony wjazd na Stare Miasto. Pomysł, by w tym miejscu ustawić pneumatyczne słupki, pojawił się kilkanaście lat temu. Słupek uniemożliwiłby wjeżdżanie pojazdów nieuprawnionych na Stare Miasto. Po co dawać mandaty, jak można po prostu rozwiązać problem? Od dawna urzędnicy twierdzą jednak, że nie da się wprowadzić takiego rozwiązania.

Bezpieczeństwo

Uzasadnienia dla „nie da się” są od absurdalnych, po dawno obalone. Pierwszy zawsze pojawia się argument bezpieczeństwa: w razie zagrożenia słupki zatarasują dojazd służb ratunkowych. Po pierwsze tego typu systemy wyposażone są w system SOS, który automatycznie otwiera wjazd gdy pojawia się wycie syren.

Oczywiście pozostaje argument awarii słupka. Słupki są jednak wyposażone w opuszczanie awaryjne – ręczne. Pozostaje jednak możliwość, że ktoś uszkodzi słupek, tak, że nie będzie można go opuścić. Wjazd na Stare Miasto jest jednak tak szeroki, że można tam umieścić dwa słupki obok siebie. Normalnie opuszcza się tylko jeden. W razie jego awarii przechodzimy na drugi. Ostatecznie pamiętajmy, że poza ulicą Noworybną karetka czy straż pożarna może przejechać przez Bramę Krakowską czy Trynitarską. Bramy te nie zawsze były wyłącznie piesze.

Przepustowość

Drugi argument: przepustowość! Nie oszukujmy się: wjazd na Stare Miasto ma ograniczona liczba aut. Oczywiście w godzinach dostaw ruch ten może być większy… Ale czy nie wystarczy otworzyć słupków na czas dostaw? W końcu dostawy są możliwe tylko przez kilka porannych godzin. Oczywiście wcześniej należy sprawdzić, czy argument o zatorach nie jest wyssany z palca, bo może wcale nie będzie potrzeby opuszczania słupka na czas dostaw.

Zawsze pozostaje jeszcze kwestia dojazdu do hoteli czy urzędów. Żaden problem by słupek otwierać zdalnie. Nie musi tego robić jedna osoba. Odpowiednie uprawnienia może otrzymać każdy zainteresowany podmiot. Na tym tle może dochodzić do nadużyć. Można to jednak wyrywkowo sprawdzać, a dostęp zdalny do słupka odbierać niepokornym użytkownikom. Czy ktoś będzie ryzykował utratę dostępu zdalnego? Wątpię.

Skoro jednak mamy już kamery rozpoznające tablice rejestracyjne, można je połączyć ze słupkiem. Przed znanymi tablicami rejestracyjnymi słupek opuści się sam.

Nadzór archeologiczny

Trzeci argument: montaż słupka wiąże się z wykopami, a nie wiadomo czy pod nawierzchnią nie znajdą się jakieś elementy wymagające badań archeologicznych. Podejrzewam, że wiele osób ucieszyłoby się na takie odkrycie. Podobną sytuację mieliśmy nie tak dawno przy Bramie Krakowskiej. Znaleziono 22-metrową studnię. Efekt? Niewielkie wydłużenie prac. Czy nie jest to jednak warte przyszłej oszczędności czasu pracy strażników miejskich i skutecznego rozwiązania problemu?

Polska to nie ciepłe kraje

Pojawiają się jeszcze argumenty o opadach deszczu czy śniegu. Nie bardzo rozumiem, czego obawiają się autorzy tych argumentów? Podejrzewam, że obawiają się ognia i dzikich zwierząt. Zalecam, by dla bezpieczeństwa nie wychodzili z jaskiń. Na poważnie: w XX wieku poradzono sobie z takimi problemami. Nawet w Radomiu, o czym niedługo szerzej doniosę.

Osobiście mam wrażenie, że władzom miasta wcale nie zależy na rozwiązaniu problemu nieuprawnionego wjazdu na Stare Miasto. Podkreślę: miasta. Bo do metropolii to mentalnie sporo nam brakuje. A zamiast smart city, to w tym przypadku chyba bardziej pasuje określenie unsmart city.

3 odpowiedzi na “W słupki nie idą głupki”

  1. kronikidewelorozwoju pisze:

    Określenie „cfaniakocity” wydaje się być trafniejsze. SM wie, komu nie można podskoczyć z mandatem, nawet jak nie ma „uprawnień”. „Rozwiązaniem” mogłoby być użycie AI, która byłaby zdolna przyznawać prawo wjazdu autonomicznie, np. na podstawie wartości auta lub poprzez ustalenie statusu sP0łecznego kierowcy w inny sposób.

  2. Jude pisze:

    Do urzędów można jeździć rowerem lub dojeżdżać MPK.

    Dużą część aut stanowią „biedni” mieszkańcy z socjali i komunalnych których można łatwo przenieść np. do kontenerów na ubocze miasta.

  3. kronikidewelorozwoju pisze:

    Co to za bełkot („Dużą część aut stanowią „biedni” mieszkańcy”)? A „kontener” postawiony przez zaprzyjaźnionego dewelocfaniaka będzie kosztował z metra więcej niż lokale, które można będzie pozyskać z rynku wtórnego wobec gigantycznej nadpodaży.

    PS.Do kontenerów to należałoby zapakować dewelo-bandę i wysłać gdzieś jak najdalej od Koziego Grodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *