9 minuty czytania • 05.07.2024 08:09
Upadające PKP Cargo i dyrektor odporny na zmianę władzy, kontrole i sądy
Udostępnij
– Nie jestem wpuszczana do zakładu pracy, nie wiem jakie aktualnie stanowisko zajmuję – opowiada członkini kolejowych związków zawodowych. Nie ma wątpliwości, że jej szef – dyrektor PKP Cargo w Lublinie się na niej mści. – Zgłaszaliśmy niewygodne tematy i nadużycia w firmie. Już dwa lata temu mówiliśmy, że takie praktyki doprowadzą do zapaści finansowej.
Dyrektor wschodniego oddziału PKP Cargo, Michał Bisek to jeden z kilku nominatów PiS, którego nie dosięgła jeszcze miotła nowej władzy. O zatrudnianiu przez niego ludzi związanych z partią Kaczyńskiego niedawno Gazeta Wyborcza. Ale dyr. Bisek nie tylko zatrudniał, ale też zwalniał. Taki los spotkał należącą do „Solidarności” inspektorkę ds. ochrony środowiska Annę Gardygę.
Kłopot z „Solidarnością”
Sprawa ze związkową „Solidarnością” (jej właściwa nazwa to Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność w PKP Cargo S.A. Wschodni Zakład Spółki w Lublinie) w PKP Cargo jest złożona. W oddziale lubelskim rządzi i dzieli Krajowa Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” pod przewodnictwem Henryka Grymla. Ale jedna z komisji zakładowych „Solidarności” spod władzy Grymla się wyłamała i do Sekcji nie należy.
– Podział się zrobił jak zaczęły się problemy w spółce, nieudolne zarządzanie oraz zwalnianie członków komisji przez dyrektora Michała Biska. Uznaliśmy, że Grymel reprezentuje interesy nie zawsze dobre dla zakładu pracy, a jego postawa jest antyzwiązkowa, bliżej mu do biznesmena a nie związkowca. Oficjalnie podział nastąpił w trakcie wyborów. Wtedy było walne zebranie „Solidarności” i zdecydowaliśmy, że nie wchodzimy do struktur branżowych pod kierownictwem Grymla – wyjaśnia Anna Gardyga, wiceprzewodnicząca „Solidarności” PKP Cargo WZS.
To właśnie „Solidarność” Grymla, jak wskazywał p.o. prezesa PKP Cargo Marcin Wojewódka w rozmowie z Gazetą Wyborczą, była przez lata faworyzowana przez PiS. Z kolei ludzie z komisji zakładowej, którzy od Grymla się odcięli, już tak łatwo nie mieli.
Represje za przynależność
Pracę w lubelskim oddziale PKP Cargo Anna Gardyga rozpoczęła w 2018 r. na stanowisku referendarza. Już wtedy dyrektorem był tam Michał Bisek. O jego porządkach, a dokładniej o zatrudnianiu ludzi związanych z PiS, pisała niedawno Gazeta Wyborcza. – Od prawie sześciu lat ojciec Michała Moskala (poseł PiS i zaufany człowiek Kaczyńskiego – red.) ma etat w spółce skarbu państwa PKP Cargo. W 2019 r. został tam inspektorem ds. floty samochodowej, a w 2021 r. awansował na posadę zastępcy naczelnika działu utrzymania taboru w PKP Cargo – czytamy.
Ojciec Michała Moskala to najbardziej klasyczny przypadek. Ale były też inne. – Ktoś dostał posadę, bo wstawili się za nim ludzie z Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich. Swoje do powiedzenia miał też krajowy duszpasterz kolejarzy, a jednocześnie proboszcz parafii św. Stanisława w Lublinie ks. Eugeniusz Zarębiński – mówili gazecie związkowcy z PKP Cargo.
Wróćmy do Anny Gardygi. Konflikt między nią a dyr. Biskiem wybuchł w 2021 r. – Wtedy zaangażowałam się w działalność związkową. Próbowano mnie zmuszać przez przełożonych do poświadczenia nieprawdy w dokumentacji służbowej odnośnie pobytu wagonów. Szczegółów zdradzać nie mogę ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa – opowiada Gardyga.
Jak wskazuje, to właśnie wtedy zaczęły się na nią ataki i represje. – Miałam postępowanie antymobbingowe, bo uznali, że moja odmowa wykonania polecenia przez przełożonych, to mobbing. Na czele wewnętrznej komisji antymobbingowej stał Maciej Gamla, wówczas prezes Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy, kolega dyrektora Biska, który zresztą później stanął na czele związku zawodowego „Solidarność”80, przez usłużność wobec Biska zwanego „dyrektorskim”. Komisja mobbing stwierdziła – zaznacza Anna Gardyga.
– W oparciu o te ustalenia dyrektor próbował się mnie pozbyć, przesunąć na stanowisko laboranta, chociaż nie mamy laboratorium i wręczył mi wypowiedzenie – opowiada wiceprzewodnicząca „Solidarności”.
„Siedź i ucz się”
Gardyga poszła do sądu pracy, ale zanim proces ruszył w maju 2022 r. zawarto ugodę. – Dyrekcja zaproponowała mi awans na stanowisko inspektora ds. ochrony środowiska i ok 2 tys. zł podwyżki. Ja te warunki przyjęłam, bo uznałam je za korzystne. W czerwcu 2022 r. wróciłam do pracy – zaznacza Gardyga.
Gardyga nie cieszyła się długo z awansu, bo pracy dla niej nie było. – Były plotki, że znowu mnie zwolnią. Nie zlecano mi pracy. Mój bezpośredni przełożony, Wojciech Chobotow, kazał mi siedzieć i się uczyć. Potem było jeszcze gorzej: wydawano mi polecenia służbowe i jednocześnie odcinano dostęp do konta pracowniczego w komputerze. W efekcie nie mogłam tych poleceń wykonać.
Jesienią 2023 dyr. Bisek po raz kolejny postanowił zwolnić Gardygę. Ale kobieta była wiceprzewodniczącą „Solidarności” i podlegała ochronie związkowej. „S” na na jej zwolnienie się nie zgodziła. –„Działania Pracodawcy podejmowane wobec Pani Anny Gardyga mają w jej ocenie na celu wyłącznie bezpośrednie uderzenie w Związek Zawodowy NSZZ „Solidarność”, w szczególności z uwagi na fakt, iż Pani Anna Gardyga nie jest jedynym funkcyjnym członkiem Związku, którego w chwili obecnej spotykają represje ze strony Pracodawcy” – argumentował przewodniczący „Solidarności” Mirosław Oleszuk. I podał przykład Marka Żmudziaka, wiceprzewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”, który został dyscyplinarnie zwolniony przez dyrektora Biska.
6 października 2023 r. inspektorka Anna Gardyga podzieliła losy Żmudziaka. Ponownie poszła do sądu pracy, a ten w ramach zabezpieczenia postanowieniem z 25 października 2023 r. nakazał dalsze jej zatrudnienie. I tu zaczęły się schody, bo inspektorkę przestano wpuszczać na teren zakładu pracy. – Miałam zablokowaną kartę wejścia do miejsca pracy i pomieszczenia związkowego. Wzywałam policję, a ta była bezradna – opowiada.
Inspektorka zawiadamia PIP i policję
Gardyga znowu nie dała za wygraną i poinformowała Państwową Inspekcję Pracy. Była kontrola, a jej kluczowym ustaleniem było to, że „pracodawca jest zobowiązany niezwłocznie dopuścić pracownika do pracy uprzednio wykonywanej”.
I chociaż była ponura zima, dla Anny Gardygi wzeszło słońce: mogła znowu przychodzić do pracy. Bo, kiedy PiS stracił władzę, to kilka miesięcy później, w połowie stycznia 2024 r. fotel dyrektora stracił też Michał Bisek. – Do pracy przywrócił mnie jego następca Dariusz Łobejko – mówi Gardyga.
Ale Łobejko kierował lubelskim odziałem zaledwie trzy tygodnie. Dlaczego? Decyzją zarządu spółki 5 lutego stanowisko dyrektora objął ponownie Bisek. Tym samym słońce dla Gardygi zaszło. – Znowu zaczęły się represje: było blokowanie mojego konta i internetu, szarpanie – mówi. I zaznacza, że w takich sytuacjach za każdym razem wzywała policję.
Z czasem jej karty dostępu ponownie zostały zablokowane. – 3 czerwca nie mogłam wejść do pracy, poszłam do pomieszczenia związkowego, bo tu karta działała. Podpisałam zaległe pisma i nagle odcięli mi dostęp również do pomieszczenia związkowego. Znalazłam się w potrzasku i znowu zadzwoniłam na policję – opowiada Jawnemu Lublinowi.
Jak przekazał nam Kamil Gołębiowski, oficer prasowy lubelskiej policji, przez ostatni rok policjanci interweniowali siedem razy w sprawie Anny Gardygi. – Interwencje najczęściej dotyczyły tego, że dyrekcja nie chciała wpuszczać kobiety do miejsca pracy. My żadnych konsekwencji nie wyciągaliśmy, a tylko pouczaliśmy o możliwości zgłoszenia sprawy do Państwowej Inspekcji Pracy i sądu pracy.
– Pani Gardyga została potraktowana bardzo brutalnie. Dyrektor odciął ją nie tylko od miejsca pracy, ale i komisji zakładowej, co jest całkowitym skandalem. Dyrektor ignoruje wszelkie postanowienia sądu – komentuje Mirosław Oleszczuk, przewodniczący Organizacji Zawodowej NSZZ „Solidarność” PKP Cargo Wschodni Zakład Spółki w Lublinie.
Zapytaliśmy dyr. Michała Biska o sytuację Anny Gardygi, o to dlaczego została zwolniona i mimo zabezpieczenia nie jest wpuszczana do swojego gabinetu oraz pomieszczenia związkowego. – Sprawa jest bardzo prosta, ale ja mam związane ręce, a to jest stek kłamstw. Nasze wewnętrzne procedury nie pozwalają mi rozmawiać z mediami i muszę pana przekierować do rzecznika spółki – odpowiedział Bisek.
Pytania wysłaliśmy więc do rzecznika PKP Cargo. – Nie komentujemy spraw personalnych dotyczących konkretnych osób wymienionych z imienia i nazwiska. Dlatego nie możemy odnieść się do pytań, gdyż dotyczą one właśnie indywidualnych kwestii pracowniczych – odpowiedział nam Krzysztof Losz, rzecznik prasowy PKP Cargo.
Wiceprzewodnicząca walczy przed sądem
Anna Gardyga o przywrócenie do pracy walczy przed sądem. Proces ruszył w środę, 3 lipca. Na pierwszej roprawie sędzia Magdalena Kasprowicz dopytywała o przyczyny zwolnienia z pracy. W wypowiedzeniu jest mowa m.in. o postępowaniu wyjaśniającym. – Byłam nękana postępowaniami wyjaśniającymi. Zarzuty były całkowicie fikcyjne – przekonuje Anna Gardyga. Dodaje, że nie widziała swojego wypowiedzenia. – Żadnego dokumentu nie dostałam.
– Pomimo zabezpieczenia sądowego moja karta jest zablokowana. Byłam wczoraj w miejscu pracy i nadal nie mogłam wejść. Była wzywana policja i została zawiadomiona prokuratura, bo utrudniania jest mi działalność związkowa i nie mogę świadczyć pracy – zeznała. – Nie jestem dopuszczona do pracy, nie wiem jakie aktualnie stanowisko zajmuję – wskazywała.
Jej zdaniem rzeczywistą przyczyną jest niechęć dyrekcji do NSZZ „Solidarność” i zwalczanie związku. – Zgłaszaliśmy niewygodne tematy i nadużycia w firmie. Dziś jest głośno o spółce, ale my już dwa lata temu zgłaszaliśmy, że takie praktyki doprowadzą do zapaści finansowej.
– Chodziliśmy do CBA i NIK i zawiadamialiśmy ich ustnie o nieprawidłowościach. NIK ustalił, że sprzedawanie taboru odbywało się z pominięciem pewnych procedur. Spółka nie naliczała kontrahentom opłat postojowych. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w okresie, jaki kontrolował NIK (2021-kwiecień 2023 – red. https://www.nik.gov.pl/kontrole/I/23/001/LLU/) nie naliczono postoju na kwotę 15 mln zł. To o czym zawiadamialiśmy zarząd znalazło się potem w ustaleniach Najwyżej Izby Kontroli – wskazywała Gardyga.
Zwolniona inspektorka opowiadała przed sądem, że o wszystkich nieprawidłowościach informowany był też zarząd i rada nadzorcza PKP Cargo (jej członkiem był wówczas m.in. marszałek woj. lubelskiego Jarosław Stawiarski), posłowie i ministerstwo. Mówiła też, że o patologiach w firmie informowali związkowców „koledzy kolejarze zatroskani o los spółki”.
Przed sądem poruszony został także temat represji, jakie spotkały kobietę. – Spotykałam się z szeregiem fikcyjnych zarzutów. Podwładni dyrektora Biska pisali na mnie donosy. Próbowano nam anulować wybory w „Solidarności” – mówiła Gardyga. To nie wszystko. – Próbowano mnie wrobić w stłuczkę, do której doszło na terenie PKP Cargo. Sąd mnie uniewinnił – zeznawała. – W wyniku doznanych krzywd „Solidarność” złożyła skargę do Trybunału w Strasburgu. Skarga została przyjęta.
Masowe zwolnienia. Prawie 40 proc. załogi na bruk?
W czasie kiedy inspektorka zeznawała przed sądem zarząd PKP Cargo podjął decyzję o zamiarze przeprowadzenia zwolnień grupowych przez oddziały regionalne i centralę. „Zwolnienia grupowe miałyby objąć do 30% zatrudnionych w Spółce (do 4142 pracowników), w różnych grupach zawodowych i nastąpić do 30 września 2024 r.” – czytamy w komunikacie. .
Z naszych ustaleń wynika, że zwolnienia obejmą: 1648 pracowników administracyjnych, 114 z zespołu drużyn manewrowych, 65 z zespołu rewizji technicznej wagonów, 708 z zespołu obsługi pociągów, 377 z zespołu drużyn trakcyjnych, 918 pracowników odpowiedzialnych za utrzymanie i naprawę taboru trakcyjnego i 312 pracowników z pozostałych zespołów robotniczych. Łącznie daje to 4142 pracowników.
– Teraz dyrektor Bisek będzie mógł się pozbyć wszystkich niewygodnych dla siebie pracowników – komentuje ostatnią decyzję zarządu spółki Anna Gardyga.
– Smutne jest to, że teraz zwalniać będą ci, którzy doprowadzili zakład do tego stopnia – wtóruje jej Marian Król, przewodniczący Zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność”.
Jeśli wierzyć informacjom, które na portalu X zamieścił poseł PiS, Michał Moskal, którego ojciec jest zastępcą naczelnika działu utrzymania taboru w PKP Cargo, w lubelskim oddziale spółki pracę może stracić aż 570 osób, czyli 37 proc. załogi. Według Moskala, „żeby ukarać Lubelskie ma być tam zwolnione blisko 10 proc. pracowników więcej niż w pozostałych zakładach„.
PKP Cargo na dużym minusie
Największy polski kolejowy przewoźnik towarowy odnotował w pierwszym kwartale tego roku 118 mln zł straty, a zobowiązania na koniec 2023 r. osiągnęły poziom 5,1 mld zł.
Zarząd spółki zdecydował więc o przeprowadzeniu działań naprawczych. I tak, pierwszym krokiem było decyzja o wysłaniu sporej części załogi na tzw. postojowe – ma to dotyczyć aż 30 procent załogi na okres 12 miesięcy. Na tym nie koniec: zarząd zaproponował stronie społecznej rozwiązanie zakładowego
zbiorowego, a kilka dni temu złożył do sądu wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego.
„Postępowanie sanacyjne (uzdrowieniowe) jest przeciwieństwem upadłości. Ma ono na celu uratowanie przedsiębiorstwa i długoterminowe przywrócenie mu płynności i konkurencyjności, przy jednoczesnym zachowaniu jak największej liczby potrzebnych miejsc pracy” – czytamy w komunikacie. Oznacza to, że nad wszystkimi działaniami w kolejowej spółce kontrolę będzie sprawował sąd.
PKP Cargo powstało w 2000 r., jest największym w Polsce kolejowym przewoźnikiem towarowym i drugim w Unii Europejskiej. Zatrudnia ponad 20 tys. osób. PKP Cargo to siedem zakładów regionalnych, w tym oddział Wschodni z siedzibą w Lublinie, gdzie pracuje ponad 1,5 tys. osób.
Na zdjęciu: Anna Gardyga podczas obchodów Lubelskiego Lipca
Donosy, zwolnienia, represje. Komu w Filharmonii przeszkadzają związkowcy z „Solidarności”
zniszczyli firme taki Moskal i spółka z pIS
Firma została zniszczona przez oba główne partie polityczne ponieważ żadne nie są pro polskie . Pierwsza partia doprowadziła do osłabienia PKP Cargo natomiast druga ją rozmontowuje wpuszczając na tory ukraińskiego przewoźnika z kraju w którym toczy się konflikt zbrojny.
Zwolnić dyrekcję i radę nadzorczą
Zaintetesujcie się nominatami PIS w EC Wrotkow
Teraz wywożą węgiel do Krakowa bo podobno nam nie potrzebny. Ciekawa jestem co będzie jak zimą padną kotły gazowe. Czym będą palić. Tusk.i spółka do pięt PIS nie dorasta. Oni po.przejeciu władzy wymienili.wszystkich w 3 m ce
Mam wrażenie że tłuste koty PIS to taka 5 kolumna. Koalicjo obudz się
Polskie PKP Cargo upada, tymczasem ukrowski przewoźnik towarowy, spółka Ukrainian Railways Cargo Poland, właśnie otrzymała licencję na wejście na europejski rynek kolejowych przewozów towarowych. Koincydencja.
Polacy, w biały dzień, w świetle reflektorów i kamer dokonuje się V rozbiór.
Polskie PKP Cargo celowo upada, tymczasem ukrowski przewoźnik towarowy, spółka Ukrainian Railways Cargo Poland, właśnie otrzymała licencję na wejście na europejski rynek kolejowych przewozów towarowych. Koincydencja.
Polacy, w biały dzień, w świetle reflektorów i kamer dokonuje się V rozbiór PL.
Polskie PKP Cargo celowo upada, tymczasem ukroowski przewoźnik towarowy, spółka Ukrainian Railways Cargo Poland, właśnie otrzymała licencję na wejście na europejski rynek kolejowych przewozów towarowych. Koincydencja.
Polacy, w biały dzień, w świetle reflektorów i kamer dokonuje się V rozbiór PL.
A co Pani tej spółce dawała bo jak czytam zajmowane stanowiska to też bym powiedział że do zwolnienia. Nie za politykę tylko za brak realnego zapotrzebowania na taki rodzaj pracy
@Akcjonariusz: Brawo, dokładnie nic. Swego czasu wykrzykiwała, że będzie podawać ludzi do sądu za… obrażanie Kaczyńskiego, bo była aktywną działaczką PiS. O kolejnictwie nie miała bladego pojęcia. Jak sama twierdzi została przyjęta już przez Dyrektora Biska, namaszczona przez Przewodniczącego M. Oleszczuka, dobrego kolegę jej brata Konrada – wiceprzewodniczącego NSZZ S w LW Bogdanka (Gardyga często gościł na zakrapianych imprezach po obchodach Lubelskiego Lipca, gdy Oleszczuk był ich organizatorem). Pani Anna przechwalała się dobrymi układami z działaczami PiS takimi jak: Czarnek, Soboń, czy Tułajew. Należy też zaznaczyć, że Przewodniczący Oleszczuk namaszczał wielu ludzi na dyrektorów, w tym Michała Biska. Ten ostatni jednak mu się nie dał i zajmuje to stanowisko ponad 6 lat. Poprzedni namaszczeni przez Pana Oleszczuka, przy najmniejszym sprzeciwie wobec polityki wszechwładnego MO, byli szybko dymisjonowani. Szeregowi pracownicy Pana MO mieli już go dosyć, czemu dali wyraz masowo występując z jego związku. Około 2 lata temu Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność w PKP Cargo S.A. Wschodni Zakład Spółki w Lublinie liczyła około 500 członków, dziś około 30 (przyczyną bynajmniej nie są masowe zwolnienia pracowników, część owszem odeszła na emerytury, ale większość zasiliła związek „prodyrektorski”). Tak, zgadza się, to jest paradoks, że wielu pracowników Zakładu, w tym tych na podstawowych stanowiskach, bardziej utożsamia się z Dyrektorem, niż Przewodniczącym Związku, ale ten drugi ciężko na to zapracował (szkoda, że to jedyna jego ciężka praca w PKP CARGO w całej karierze zawodowej). O tym, że Przewodniczący uprawiał w Zakładzie prywatę, niech świadczy fakt, że Pan Żmudziak został zwolniony za koszenie jego posiadłości, otrzymanej w spadku po rodzicach, w Łomazach, przy użyciu kolejowego sprzętu.
Największą tragedią będzie jak sąd nakaże przywrócenie tej Pani do pracy, a na to konto zostanie zwolniona osoba, która jest w stanie swą uczciwą pracą coś wnieść do firmy.
Jawny Lublin: Dlaczego nie można dodać komentarza? Czyżby celowo ktoś nie chciał się dowiedzieć, kim jest tych dwoje „działaczy”?
Do Akcjonariusz- jak obiecuje pozew to pozywam! Nigdy nie straszę tylko pozywam. Za fałszywe treści pod moim adresem nie straszę tylko obiecuję – pozywam
Akcjonariusz gdzieś był jak razem z kolegami przepaliliście 4 miliardy w spółce i jeszcze liczyliście że nikt nie zauważy !
Gdy kolega zamawia artykuł u kolegi. Pan Michał Dybaczewski jest bardzo dobrym znajomym Pana Konrada Gardyga. Zbieżność nazwisk nie przypadkowa. Pytanie ile wzięła firma za artykuł sponsorowany?
Pan prezes stowarzyszenia Mamla na obchodach rocznicy strajku lubelskich kolejarzy organizowanych przez jego kolegę grymla w 2023 r – nachlał się jak świnia( są świadkowie i dowody) a przecież katolickie stowarzyszenie zabrania spożywania alkoholu, w tym roku pan Mamla wystąpi jako prezes stowarzyszenia a zarazem przewodniczący więc pewnie nachleje się jak dwie świnie.
Żona Gamli ma intratną posadkę w PKP S.A. ciekawe komu to zawdzięcza?
Cyt „ 9 lipca 2024 o 18:31
Żona Gamli ma intratną posadkę w PKP S.A. ciekawe komu to zawdzięcza?” – czyżby jak zwykle ks. Ełłgeniusz?
We wschodnim zakładzie panuje totalny bałagan, ludzie usłużni dyrektorowi łażą jak święte krowy, przychodzą kiedy chcą i wychodzą kiedy chcą, a karty odbijane są przez innych pracowników którzy rotacyjnie zostają żeby poodbijać wyjścia tych co uciekli do domu w danym dniu. To jest norma, dzieje się tak bo dyrekcja na to swoim pozwala ale tylko swoim, tak pan Mamla robił w imię swojego wielkiego katolicyzmu i wielu innych. To się nazywa fałszowanie dokumentacji pracowniczej, Ci ludzie nie powinni mieć wypłaty za 8 godzin dziennie bo byli średnio 5-6 a ich obecności zostały sfałszowane ! Nie chcieli chodzić do pracy tylko brać pensję ! A teraz się boją, że ich wywalą – w końcu nie bedziecie musili przychodzić nawet na godzinę, tylko pensji już nie będzie i w tym taki płacz ! Gdzie znaleść taką dobrą robotę z takim dobrym dyrektorem ? Co pozwala chodzić do pracy na 5 godzin a płaci za 8 ? Jeszcze premię da!
Dyrektor wschodniego zakładu dziś organizuje akcję protestacyjną, przyjedzie telewizja a on nakazał wszystkim pracownikom wyjść przed budynek do telewizji.
Nie znam tej Pani, ale dobrze, że ją wyrzucili, bo takich zwiazkowców jacy byli w całej Grupie PKP, na pewno pracownicy nie potrzebują. Znam ten obszar dość dobrze i napatrzyłem się dużo na uprawianą prywatę. Znam w szczególności całe Prezydium KSK NSZZ „Solidarność” i żal bierze że tacy ludzie tak wysoko siedzą i dostają dużą kasę z pieniedzy Pracodawcy. O tempora, o mores!!! Nie mogłem wyjść ze zdumienia, gdy się dowiedziałem, że H. Grymel- Członek RN – wiedział, że w CARGO wykazywany zysk netto był wynikiem uprawiania kreatywnej księgowości.