Zaczęły się kłopoty z angielskim czy matematyką. Bez obowiązkowych prac domowych dzieci mają więcej wolnego czasu ale mniej wiedzy i umiejętności. – Nie o to chodziło – mówią zgodnie rodzice i nauczyciele, ale MEN nie ma zamiaru posłuchać.
– Uroczyście ogłaszam: od kwietnia nowe zasady prac domowych. W klasach od 1 do 3 żadnych prac domowych. No chyba, że czasami jakiś wierszyk. Od 4 do 8 klasy prace domowe tylko dla chętnych i bez oceniania – powiedział. I dodał: – Jeśli chodzi o szkoły średnie… bawcie się dobrze na feriach zimowych – tak ponad rok temu, w styczniu 2024, premier Donald Tusk uszczęśliwił wielu uczniów i rodziców.
Niedługo później ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka podpisała stosowne rozporządzenie. – Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek – tłumaczyła.
Zgodnie z tymi zasadami prace domowe w młodszych klasach mogą być zadawane w młodszych klasach, ale nie mogą być oceniane.
Styczeń 2024, Włocławek. Trwa wizyta Donalda Tuska. Premier jeździ po Polsce, spotyka się ze zwolennikami partii rządzącej. Biała koszula, podwinięte rękawy, otoczenie uśmiechniętych ludzi. Tusk mówi o tym, co się zmieni w Polsce. Potem jest czas na pytania. Mikrofon do ręki bierze chłopiec. – Mam na imię Maciek i chodzę do szkoły na Zawiślu. I to jest problem ogólnie polskich szkół, że są łamane prawa dziecka. Na przykład prawo do odpoczynku, zadawanie na weekend, sprawdziany na poniedziałek i zadawanie tak dużo, żebyśmy nie mieli czasu na odpoczynek – mówi do premiera.
I trudno się z Maćkiem było nie zgodzić. Do niedawna realia polskich domów wyglądały tak, że dziecko wracało ze szkoły, często późnym popołudniem, albo wieczorem jeśli miało jeszcze zajęcia dodatkowe. Odpoczywało chwilę, jadło i siadało do lekcji. – Było tego dużo za dużo – mówi dziś pan Paweł, ojciec dwóch córek w jednej z lubelskich podstawek. – Dzieci wymagają pomocy, sprawdzenia czy dobrze odrobiły lekcje. Do tego przygotowanie do sprawdzianów, czytanie lektur. Często kończyliśmy o godz. 21. Gdzie tu czas na to, żeby dziecko było dzieckiem? – wspomina.
To właśnie dzięki Maćkowi z Włocławka nie ma prac domowych, bo premier posłuchał jego prośby. Od początku jednak sprawa rodziła wiele pytań i wątpliwości. Wielu pedagogów podkreślało, że w obecnym systemie szkolnym wykreślnie tego obowiązku nie przyniesie pozytywnych skutków. Programy nauczania są zbyt rozbudowane, żeby wszystko „przerobić” na lekcjach. Że potrzebna jest samodzielna praca dziecka. Że trzeba w domu utrwalać wiadomości i umiejętności. Że odrabianie prac domowych to także w wielu domach okazja, żeby rodzic spędził z dzieckiem czas.
Ale zmiany zaszły i teraz w klasach I–III szkoły podstawowej nauczyciele prac domowych zadawać nie mogą. Wyjątki to zadania dotyczące usprawniania motoryki małej, czyli ćwiczeń polegających na rozwijaniu umiejętności ruchowych dłoni. Z kolei w klasach IV-VIII prace domowe nie są obowiązkowe. W praktyce oznacza to, że nauczyciel może je zadać, ale rozliczyć z ich wykonania rozliczyć już nie może.
Praca domowa a praca w domu
Tomasz Chibowski, wicedyrektor Zespołu Szkół w Urszulinie zaznacza, że jeszcze jest za wcześnie, aby w pełni ocenić czy zmiana wyszła na dobre. – Taka ocena wymagać będzie pogłębionych badań, udziału ekspertów oraz powinna odbywać się w oparciu o merytoryczne przesłanki wolne od jakichkolwiek emocji, czy politycznych inklinacji. Moje pierwsze spostrzeżenia w tej kwestii, wskazują jednak szkodliwość wprowadzonych rozwiązań – przyznaje. I tłumaczy:. – Przede wszystkim odebrano istotne narzędzia tam, gdzie odgrywały one największą rolę, powodując jednocześnie chaos wynikający z niezrozumienia przez rodziców i uczniów rzeczywistego znaczenia wprowadzanych przepisów. Decydenci nie zadali sobie trudu, aby przeprowadzić kampanię informacyjną i wyjaśnić co jest celem wprowadzanych zmian i czego one dotyczą. Rzucono w eter chwytliwe hasło, które zostało źle zinterpretowane, i czego pokłosie mamy do dzisiaj.
Problemem jest na przykład to, że za każdym razem nauczyciel musi przypominać uczniom i rodzicom, że rozporządzenie nie zabrania polecenia przeczytania jakiegoś tekstu z podręcznika czy opanowania słówek z języka obcego.
– Okazało się więc, że w rzeczywistości uczniowie zostali wprawdzie zwolnieni z rozwiązania kilku treningowych przykładów z matematyki czy sporządzenia notatki, zaproszenia lub ogłoszenia na język polski, ale raczej nie to było ich głównym obciążeniem. Nie kwestionuję konieczności uporządkowania zasad pracy uczniów w domu. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że system oświaty nie może być tworem skostniałym i zachowawczym, że musi odpowiadać na nowe potrzeby i wyzwania, ale ta reforma powinna być tak wprowadzona, aby nie sugerowała znaku równości pomiędzy stwierdzeniami: „Brak pracy domowej” i „Brak pracy w domu” – punktuje wicedyrektor.
Nauczyciele, z którymi rozmawiamy myślą podobnie. Oceniają, że zmiany były „pochopne i nieodpowiednie”. – Prace domowe pełnią istotną rolę w procesie nauczania, pozwalając uczniom utrwalić materiał oraz rozwijać samodzielność. Zamiast wprowadzać radykalnezmiany, warto byłoby przyjrzeć się dobrze funkcjonującym systemom za granicą i sprawdzić, jak tam radzą sobie z edukacją bez prac domowych – mówi jedna z nauczycielek. A Małgorzata Ostaszewicz wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 18 w Lublinie już widzi niepokojące zmiany: – Regularne odrabianie pisemnych prac domowych wpływało na tempo pisania uczniów. Teraz, gdy tego brakuje, zauważam, że dzieci piszą bardzo wolno. Nie wyrabiają sobie nawyku pisania.
O czym rodzice mówią na zebraniach
Po niemal roku od wprowadzenia zmian z sytuacji nie są zadowoleni też rodzice. Jeden z rodziców mówi nam, że sam prosi nauczycieli o zadania do domu. I podkreśla, że nigdy nikomu nie chodziło i ich likwidację, ale o ograniczenie.
– Z czego opuściły się moje córki? Głównie z angielskiego i matematyki. Młodsza też już nie robi takich postępów w czytaniu. Dlatego na ostatniej wywiadówce poprosiłem o prace domowe z kilku przedmiotów. I Miło byłem zaskoczony, że nie jestem sam. Okazało się, że podobnie myśli też wielu innych rodziców – mówi nam pan Paweł.
Szkoły przyznają, że rzeczywiście są takie prośby. – Rodzice sami przyznają, że odkąd nie ma obowiązkowych prac domowych, trudno jest skłonić dziecko do nauki w domu. Brak obowiązku sprawia, że dzieci nie czują potrzeby samodzielnej pracy i niechętnie się angażują – dodaje Edyta Kubiś, nauczycielka matematyki w SP18.
– Jestem też mamą ósmoklasisty i byłam ostatnio na zebraniu, na którym wszyscy rodzice zgodnie prosili o zadawanie prac domowych. Chcą, aby nauczyciele wskazywali dzieciom, co robią źle, ponieważ będą musiały wykazać się na egzaminie – opowiada Małgorzata Ostaszewicz.
Powrotu nie będzie
MEN zmieniać zdania jednak nie zamierza. Nie przewiduje powrotu obowiązkowych prac domowych. Ministra Barbara Nowacka uważa, że szkoły już przystosowały się do zasad nowego funkcjonowania, a rodzice mają szansę na to, by porozmawiać z dziećmi, o tym czego uczą się w szkole. – Nikt nie broni im wziąć części obowiązku za edukację swoich dzieci – stwierdziła ostatnio.
Współpraca: Sławomir Skomra
Na zdjęciu: Obowiązkowe prace domowe zostały zniesione w kwietniu 2024 roku. Na razie MEN nie zamierza się z tego pomysłu wycofywać.
Nie prosimy o pieniądze na nowy wóz transmisyjny czy wyposażenie telewizyjnego studia – prosimy o pieniądze na przetrwanie. Każda, nawet najmniejsza kwota, pozwoli nam nadal istnieć.
Oczywiście,ze sa potrzebne! Tylko zadawane rozsądnie a nie po pół ksiazki do przerobienia albo po kilkanaście zadań z matematyki czy fizyki. Nauczyciele nadrabiali program pracami domowymi.
Powinni się przyjrzeć ilosci dni wolnych,za dużo ich. Przed swietami,po swietach,miedzy swietami,przy dlugich weekendach,wolne bo egzamin starszych klas,bo matury,od majowki juz niewiele robią,wyjscia do kina,ogladanie filmow na lekcjach,itd. Jednocześnie płacz bo nie ma czasu na realizowanie materiału.
Tak właśnie ma wyglądać lewacka Europa czemu się dziwić Polacy mają być sprowadzeni do roli siły roboczej więc Niemcy opanowali to do perfekcji zamiast ekspansji militarnej którą prowadził między innymi Hitler zrobili ekspansję gospodarczą ma być kasta panów i kasta niewolników
Piotr nie pisz głupot. Jaka lewacka Europa? Platforma nie jest żadną lewacką partią (cokolwiek to znaczy). Po prostu nowy rząd przedobrzył, bo za czasów tego strasznego PISu były prace domowe, więc trzeba zaorać wszystko co zrobił PIS (nieważne czy było to dobre czy złe). Prace domowe powinny być tylko trzeba zrobić to sensownie. Kucie ma pamięć wierszyków czy formułek raczej bym sobie darował.
Pozbycie się prac domowych to strzał w „10“. W Polsce panuje bardzo ciekawe przekonanie, że za dzieci odpowiedzialne jest przedszkole, szkoła, urząd miasta/gminy, dziadkowie – dosłownie wszyscy tylko nie rodzice.
Nawet na Państwa portalu z komentarzy możemy się dowiedzieć, że na drogach rowerowych to rowerzyści mają niańczyć dzieci wbiegające pod koła – to już tak trochę prześmiewczo.
Może decydując się na dziecko, warto było się zastanowić czy ma się kompetencje do zarządzania jego czasem, budowy motywacji, nauczenia jak się uczyć, czy ma się dobrą pozycję finansową do dodatkowych zajęć, i innych podstawowych rzeczy, które rodzice „outsourcingują” na szkołę.
Problemy dziecka w nauce są w pierwszej kolejności winą rodziców. I to jest absolutny kabaret, że Wy winicie za to premiera (czyli jeszcze 10 poziomów wyżej od winienia nauczyciela).
Gdzie społeczeństwo zaprowadziły dekady rycia formułek na pamięć? Polska jest dzięki temu jakaś potęgą innowacyjności albo potęgą w ogóle czymkolwiek innym?
Do tego ten Wasz strach przed „lewactwem” (cokolwiek to jest) jest kompletnie nieracjonalny. Tradycyjnie lewicowe społeczeństwa (Skandynawia, protestancka część Beneluxu i Francji) mają edukację stawianą jako wzór i dzieci, które wychodzą z tamtego systemu edukacji są w stanie budować innowacyjne gospodarki. Proszę zwrócić uwagę, że długość godzinowego wymiaru pracy jest odwrotnie proporcjonalna do nakładów nauki i długości nauki w szkole, a Polska (jeszcze) wspólnie z resztą wschodniej części żelaznej kurtyny bryluje w eksploatowaniu pracowników i niskiego poziomu innowacji.
@Kabaret
Dobry koment.
Kaszub mnie mierzi (i bzdurą jest klasyfikowanie go jako „lewaka” – to miłośnik Thatcher i A. Rand), ale tu akurat coś dobrego wyszło spod jego batuty.
PS. Należy mieć na uwadze, że w kapitalizmie (w realnym socjalizmie zresztą podobnie) są dwie główne funkcje systemu edukacji, zwłaszcza podstawówek i szkół średnich: wpajanie spolegliwości/dyscypliny/konformizmu oraz trzymanie nadzoru nad bachorami w czasie, gdy jareccy są w robocie.
90% wyuczonego „materiału” wypada z głów już po kilku latach i belfry doskonale o tym wiedzą.
Ja np. podczas tresury miałem b. dobrze ogarnięty rachunek różniczkowy, a dziś nawet nie wiem, o co w tym było kaman.
W takiej sytuacji katowanie dzieciarni pracami domowymi marnującymi ich czas wolny graniczy z sadyzmem.
Kaczyzm 🦆 ma wszędzie pazury, aby deprecjonować naszego Premiera Tuska i naszego Prezydenta Żuczka.
Każdy pretekst jest dobry!
No jasne jak jak słońce, że młódź marzy o pracach domowych nad którymi będzie ślęczeć do północy, a rodzice będą wyskakiwać z kasy na nieopodatkowane korki uciemiężonych belfrów
Tak trochę na własne życzenie rodziców,bo przecież tak źle było dzieciakom z odrabianiem prac domowych. Teraz pozostało tylko narzekać, bo w miejsce obowiązku odrabiania prac weszły smarfony i laptopy. Lepsze jest wrogiem dobrego.
Do niejawny w kraju w którym mieszkam dostosowano programy edukacyjne do potrzeb intelektualnych nachodźców i ten kraj ma najniższy współczynnik edukacji od 20 lat i kto pisze głupoty?
To z założenia był zły pomysł. Posłuchać się kili rodziców, którzy nie mieli czasu dla dzieci, aby pomóc im odrabiać lekcje.
Problem teraz w społeczeństwie jest taki, że dzieci bardziej zamożnych rodziców korzystają z korepetycji i mają łatwiej. Niestety dziecko mniej zamożnego rodzica, jest z zasady na gorszej pozycji.
Dodatkowo spada ranking szkół publicznych, poziom nauczania w prywatnych szlakach staje się lepszy. Zmienia to do coraz większego rozwarstwienia społeczeństwa i dysproporcji. Jest to już zauważalne wśród klasy średniej a teraz będzie coraz bardziej w szkole.
Jak rozmawiam z ludźmi koalicja straciła dużo przez to, a lewica strzeliła sobie w kolano. Bo większość rodziców zmiany w edukacji uważa za gorsze niż za czasów PiS
Teraz wy nagle marudzicie, że prace domową powinne wrócić. Uważam, że nie tylko prace domowe powinny zniknąć, ale także kartkówki, klasówki i sprawdziany
Do Ekonomista: z tego co wiem nie ma takiego prawa, ze mniej zamozni rodzice nie moga sie uczyc razem z dzieckiem albo swoim autorytetem rodzicielskim egzekwowac, zeby sie samo uczylo prawda? Albo moze inne pytanie – jesli mniej zamozny rodzic wiedzial, ze w przyszlosci tez bedzie mniej zamozny i wiedzial tez, ze w kwestii edukacji nie mozna liczyc na panstwo to po co decydowal sie na dziecko? To chyba nieodpowiedzialne, prawda?
Jak sie jest mniej zamoznym i nic sie z tym nie robi, zeby poprawic swoja sytuacje, to czego sie uczy dziecka? Wychowuje sie kolejne pokolenie mlodych ludzi z podejsciem „jakos to bedzie”?
Poziom nauczania w szkolach prywatnych rosnie, bo nauczycielom sie chce. A nauczycielom sie chce bo maja co do garnka wlozyc. A maja co do garnka wlozyc, bo sa godziwie oplacani.
Czy rodzice dzieci w szkolach panstwowych cos robia, zeby zmienic ten stan rzeczy? Czy tylko wystepuja do nauczycieli z roszczeniami, zeby ci wychowywali im dzieci i z pretensjami, ze sa jedynymi odpowiedzialnymi za problemy w nauce?
A ja bym wprowadził „prace domowe” dla rodziców. Pracownik przed wyjściem z pracy dostawałby od swojego kierownika wykaz takich prac i na następny dzień musiałby je przynieść wykonane. Jakby się nie wyrabiał, to mogły by mu pomagać jego dzieci albo np. niepracująca żona.
To nie jest źle tylko niestety.przez.lata.pauperyzacji zawodu nauczyciela, w.szkolach zostało.duzo miernych nauczycieli. Sam.mam u siebie przykład z matma gdzie nauczyciel nie.potrafil.wytlumaczyc uczniom lekcji. Coraz cały czas była zagrożona. Przeniosłem ją do innej szkoły nagle.jest czworkowa uczennica i skończyły się stresy przed szkołą a wszystko jest robione w szkole. Można? Można tylko trzeba odpowiednich tzn wyedukowanych nauczycieli ktorzy potrafia swoją wiedzę.przekazac.
Dołącz do ekipy Jawnego Lublina jako wolontariusz!
Fundacja Wolności ciągle poszukuje osób, którym bliskie są ideały jawności, przestrzegania prawa dobrego rządzenia czy racjonalnego wydatkowania pieniędzy publicznych.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaPolityka prywatności
Oczywiście,ze sa potrzebne! Tylko zadawane rozsądnie a nie po pół ksiazki do przerobienia albo po kilkanaście zadań z matematyki czy fizyki. Nauczyciele nadrabiali program pracami domowymi.
Powinni się przyjrzeć ilosci dni wolnych,za dużo ich. Przed swietami,po swietach,miedzy swietami,przy dlugich weekendach,wolne bo egzamin starszych klas,bo matury,od majowki juz niewiele robią,wyjscia do kina,ogladanie filmow na lekcjach,itd. Jednocześnie płacz bo nie ma czasu na realizowanie materiału.
Tak właśnie ma wyglądać lewacka Europa czemu się dziwić Polacy mają być sprowadzeni do roli siły roboczej więc Niemcy opanowali to do perfekcji zamiast ekspansji militarnej którą prowadził między innymi Hitler zrobili ekspansję gospodarczą ma być kasta panów i kasta niewolników
Piotr nie pisz głupot. Jaka lewacka Europa? Platforma nie jest żadną lewacką partią (cokolwiek to znaczy). Po prostu nowy rząd przedobrzył, bo za czasów tego strasznego PISu były prace domowe, więc trzeba zaorać wszystko co zrobił PIS (nieważne czy było to dobre czy złe). Prace domowe powinny być tylko trzeba zrobić to sensownie. Kucie ma pamięć wierszyków czy formułek raczej bym sobie darował.
Pozbycie się prac domowych to strzał w „10“. W Polsce panuje bardzo ciekawe przekonanie, że za dzieci odpowiedzialne jest przedszkole, szkoła, urząd miasta/gminy, dziadkowie – dosłownie wszyscy tylko nie rodzice.
Nawet na Państwa portalu z komentarzy możemy się dowiedzieć, że na drogach rowerowych to rowerzyści mają niańczyć dzieci wbiegające pod koła – to już tak trochę prześmiewczo.
Może decydując się na dziecko, warto było się zastanowić czy ma się kompetencje do zarządzania jego czasem, budowy motywacji, nauczenia jak się uczyć, czy ma się dobrą pozycję finansową do dodatkowych zajęć, i innych podstawowych rzeczy, które rodzice „outsourcingują” na szkołę.
Problemy dziecka w nauce są w pierwszej kolejności winą rodziców. I to jest absolutny kabaret, że Wy winicie za to premiera (czyli jeszcze 10 poziomów wyżej od winienia nauczyciela).
Gdzie społeczeństwo zaprowadziły dekady rycia formułek na pamięć? Polska jest dzięki temu jakaś potęgą innowacyjności albo potęgą w ogóle czymkolwiek innym?
Do tego ten Wasz strach przed „lewactwem” (cokolwiek to jest) jest kompletnie nieracjonalny. Tradycyjnie lewicowe społeczeństwa (Skandynawia, protestancka część Beneluxu i Francji) mają edukację stawianą jako wzór i dzieci, które wychodzą z tamtego systemu edukacji są w stanie budować innowacyjne gospodarki. Proszę zwrócić uwagę, że długość godzinowego wymiaru pracy jest odwrotnie proporcjonalna do nakładów nauki i długości nauki w szkole, a Polska (jeszcze) wspólnie z resztą wschodniej części żelaznej kurtyny bryluje w eksploatowaniu pracowników i niskiego poziomu innowacji.
Płemieł podał receptę na właściwie wykształconego zbieracza szparagów u niemieckiego bauera. Do tego hasło Robta co chceta i wrzucajcie hojnie na WOŚP
@Kabaret
Dobry koment.
Kaszub mnie mierzi (i bzdurą jest klasyfikowanie go jako „lewaka” – to miłośnik Thatcher i A. Rand), ale tu akurat coś dobrego wyszło spod jego batuty.
PS. Należy mieć na uwadze, że w kapitalizmie (w realnym socjalizmie zresztą podobnie) są dwie główne funkcje systemu edukacji, zwłaszcza podstawówek i szkół średnich: wpajanie spolegliwości/dyscypliny/konformizmu oraz trzymanie nadzoru nad bachorami w czasie, gdy jareccy są w robocie.
90% wyuczonego „materiału” wypada z głów już po kilku latach i belfry doskonale o tym wiedzą.
Ja np. podczas tresury miałem b. dobrze ogarnięty rachunek różniczkowy, a dziś nawet nie wiem, o co w tym było kaman.
W takiej sytuacji katowanie dzieciarni pracami domowymi marnującymi ich czas wolny graniczy z sadyzmem.
Kaczyzm 🦆 ma wszędzie pazury, aby deprecjonować naszego Premiera Tuska i naszego Prezydenta Żuczka.
Każdy pretekst jest dobry!
No jasne jak jak słońce, że młódź marzy o pracach domowych nad którymi będzie ślęczeć do północy, a rodzice będą wyskakiwać z kasy na nieopodatkowane korki uciemiężonych belfrów
Drodzy Rodzice-przecież całe lata walczyliscie z nauczycielami o te prace domowe….czasami życzenia się spełniają 😂
Do Mieszkańcy Czechowa
Nasz premier? Chyba Wasz, bo mój na pewno nie. Obserwuję tego gościa od Nocnej zmiany i wiem, że to nie polski premier!
Tak trochę na własne życzenie rodziców,bo przecież tak źle było dzieciakom z odrabianiem prac domowych. Teraz pozostało tylko narzekać, bo w miejsce obowiązku odrabiania prac weszły smarfony i laptopy. Lepsze jest wrogiem dobrego.
Do niejawny w kraju w którym mieszkam dostosowano programy edukacyjne do potrzeb intelektualnych nachodźców i ten kraj ma najniższy współczynnik edukacji od 20 lat i kto pisze głupoty?
To z założenia był zły pomysł. Posłuchać się kili rodziców, którzy nie mieli czasu dla dzieci, aby pomóc im odrabiać lekcje.
Problem teraz w społeczeństwie jest taki, że dzieci bardziej zamożnych rodziców korzystają z korepetycji i mają łatwiej. Niestety dziecko mniej zamożnego rodzica, jest z zasady na gorszej pozycji.
Dodatkowo spada ranking szkół publicznych, poziom nauczania w prywatnych szlakach staje się lepszy. Zmienia to do coraz większego rozwarstwienia społeczeństwa i dysproporcji. Jest to już zauważalne wśród klasy średniej a teraz będzie coraz bardziej w szkole.
Jak rozmawiam z ludźmi koalicja straciła dużo przez to, a lewica strzeliła sobie w kolano. Bo większość rodziców zmiany w edukacji uważa za gorsze niż za czasów PiS
Piotr, moze nam wyjasnisz co to jest wspolczynnik edukacji?
Teraz wy nagle marudzicie, że prace domową powinne wrócić. Uważam, że nie tylko prace domowe powinny zniknąć, ale także kartkówki, klasówki i sprawdziany
Do Ekonomista: z tego co wiem nie ma takiego prawa, ze mniej zamozni rodzice nie moga sie uczyc razem z dzieckiem albo swoim autorytetem rodzicielskim egzekwowac, zeby sie samo uczylo prawda? Albo moze inne pytanie – jesli mniej zamozny rodzic wiedzial, ze w przyszlosci tez bedzie mniej zamozny i wiedzial tez, ze w kwestii edukacji nie mozna liczyc na panstwo to po co decydowal sie na dziecko? To chyba nieodpowiedzialne, prawda?
Jak sie jest mniej zamoznym i nic sie z tym nie robi, zeby poprawic swoja sytuacje, to czego sie uczy dziecka? Wychowuje sie kolejne pokolenie mlodych ludzi z podejsciem „jakos to bedzie”?
Poziom nauczania w szkolach prywatnych rosnie, bo nauczycielom sie chce. A nauczycielom sie chce bo maja co do garnka wlozyc. A maja co do garnka wlozyc, bo sa godziwie oplacani.
Czy rodzice dzieci w szkolach panstwowych cos robia, zeby zmienic ten stan rzeczy? Czy tylko wystepuja do nauczycieli z roszczeniami, zeby ci wychowywali im dzieci i z pretensjami, ze sa jedynymi odpowiedzialnymi za problemy w nauce?
Niezla sie Pan/Pani ekonomia kieruje…
A ja bym wprowadził „prace domowe” dla rodziców. Pracownik przed wyjściem z pracy dostawałby od swojego kierownika wykaz takich prac i na następny dzień musiałby je przynieść wykonane. Jakby się nie wyrabiał, to mogły by mu pomagać jego dzieci albo np. niepracująca żona.
To nie jest źle tylko niestety.przez.lata.pauperyzacji zawodu nauczyciela, w.szkolach zostało.duzo miernych nauczycieli. Sam.mam u siebie przykład z matma gdzie nauczyciel nie.potrafil.wytlumaczyc uczniom lekcji. Coraz cały czas była zagrożona. Przeniosłem ją do innej szkoły nagle.jest czworkowa uczennica i skończyły się stresy przed szkołą a wszystko jest robione w szkole. Można? Można tylko trzeba odpowiednich tzn wyedukowanych nauczycieli ktorzy potrafia swoją wiedzę.przekazac.