Wesprzyj Kontakt

6 minuty czytania  •  14.11.2024 07:00

Premiera „Real Pain”. Lublin wreszcie zagrał siebie, a Hollywood jeszcze tu wróci

Udostępnij

Jednych chwyta za serce, drugich trochę nudzi. Na pewno jednak kręcona w Lublinie hollywoodzka produkcja nie pozostała niezauważona. – Wszędzie ten film jest odbierany bardzo czule – mówi Ewa Puszczyńska, producentka „Prawdziwego bólu”. A naszemu miastu w filmowej branży wróży karierę.

Jest zima 2022/2023, gdy dostaję nietypową prośbę. Koleżanka z Warszawy, znakomita scenografka filmowa, prosi o kilka zdjęć miasta. Zdradza jedynie, że chodzi o film współczesny, „z wątkami żydowskimi”. A miejsc szuka „nieoczywistych”.

Jestem wtedy na wypowiedzeniu z Dziennika Wschodniego, czasu mam dużo, więc niewiele myśląc idę w miasto. Fotografuję staromiejskie uliczki z odrapanymi kamienicami, czarno-białe zdjęcia w oknach niszczejących budynków, blaszane płoty otaczające tereny po Arkadach przy Świętoduskiej. Wysyłając to wszystko dorzucam jeszcze od siebie, że Borek (Łukasz Borkowski z Lubelskiego Funduszu Filmowego) znany jest z tego, że załatwi wszystko, co tylko ekipie się zamarzy. I na blisko dwa lata o sprawie zapominam.

Idź koniecznie/ o czym to jest?

Film wchodzi do kin w piątek, 8 listopada. Sale, przynajmniej te w Lublinie, są praktyczne pełne. W weekend „Real Pain” obejrzy w całej Polsce ponad 50 tys. widzów. Ale – jak zapewniają jego twórcy – to „obraz z gatunku maraton, nie sprint”, więc jeszcze za wcześnie, by mówić o frekwencyjnym sukcesie. Lubelski widz się filmem zachwyca, namawia na kinowy seans innych. Chwali to, jak pokazano Lublin, za brak napinki, patetyzmu, za humor. Na Filmwebie obraz „Real Pain” dostaje 7.3 na 10 gwiazdek. Ale znany krytyk filmowy Tomasz Raczek jest bardziej surowy – daje tylko 5. I punktuje za to, że „emocje siadają”. – Jest początek i koniec, nie ma środka – stwierdza w swojej wideorecenzji.

Ale na wczorajszej premierze w Lublinie, podobnie jak na festiwalu Sundance, film zostaje nagrodzony głośnymi owacjami.

Amerykańska produkcja życzy sobie, by nic poza plan nie wychodziło – tłumaczyła na poprzedzającą projekcję konferencji prasowej Ewa Puszczyńska, producentka „Real Pain”.

– Przez kilka miesięcy wiemy, że coś takiego będzie się działo. I nie możemy w ogóle o tym powiedzieć, chociaż emocje I radość nas rozpierają. Wszyscy pytają, a my potwierdzić nie możemy – dodała Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, wiceprezydent Lublina odpowiedzialna za kulturę. I podkreśla, że w tej produkcji miasto gra siebie. – Wiele osób czekało na to, kiedy Lublin wreszcie będzie Lublinem. A nie Krakowem, Warszawą czy Watykanem.

Łukasz Borkowski, Lubelski Fundusz Filmowy: – Lublin nie bez przyczyny został wybrany jako Lublin, ponieważ został „zdokumentowany” wcześniej przez samego Jesse’iego Eisenberga (scenarzysta, reżyser i odtwórca głównej roli), który tutaj od 2015 roku pojawiał się co najmniej dwukrotnie. Przechodził tymi ulicami, a podczas samej produkcji opowiadał, co go w mieście urzekło.

Znany amerykański aktor (za „The Social Network” Eisenberg dostał nominację do Oskara, Złotego Globu i BAFTA) wplótł w scenariusz autobiograficzne wątki. W swoim najnowszym filmie razem z kuzynem (w tej roli Kieran Culkin, znany m.in. z serialu „Sukcesja”) jadą do Polski śladem swojej babci, ocalałej z Holocaustu. W rzeczywistości Eisenberg kilka lat temu przyjechał tu w poszukiwaniu swojej ciotki. A filmowy dom w Krasnymstawie, który odwiedzają kuzyni, to jej prawdziwy dom, w którym mieszkała do 1939 roku.

Filmowcy na pewno będą tu wracać

Filmowcy obecni przed wczorajszym pokazem w lubelskim kinie Bajka, nie szczędzili Lublinowi ciepłych słów. Dziękowali nie tylko urzędnikom, ale także mieszkańcom.

Spotkaliśmy się tutaj z ogromną życzliwością i zrozumieniem – mówiła Puszczyńska. – W Lublinie faktycznie wszystko jest możliwe. Jestem pytana o to, jak to możliwe, że mogliśmy kręcić w obozie na Majdanku. Bo generalna zasada jest taka, że w takich miejscach nie pozwala się kręcić filmów fabularnych, tylko dokumentalne. Tymczasem tutaj była ogromna życzliwość. A w wyniku wielu spotkań tam i rozmów zmieniła się sama scena. Przewodnik, który prowadzi w filmie wycieczkę, czyta tekst, który jest pamiątką po byłym więźniu obozu.

O czym jest ten film? – O stracie, o bólu istnienia, o trudnych międzyludzkich relacjach. W lekki sposób opowiada o bardzo głębokich, bliskich nam wszystkim sprawach – wylicza producentka. A przed Lublinem, ale też innymi polskimi miastami, rysuje szerokie perspektywy.

Filmy ze Stanów uciekają do Europy. Tutaj jest taniej, powstały też tzw. systemy zachęt, czyli jeżeli ktoś zostawia tu pieniądze, to 30 proc. tej kwoty wraca na konto produkcji. U nas ten system nie działa jeszcze doskonale, ale jednak takie produkcje jak „Strefa interesów” zwracają uwagę na talenty, nasze lokacje, na to co my potrafimy. Dostałam wczoraj maila z bardzo znanej firmy produkcyjnej z Nowego Jorku z zapytaniem, czy znalazłabym czas, żeby porozmawiać o ich projekcie, który chcieliby nakręcić w Polsce.

Beata Stepaniuk- Kuśmierzak: Mam takie przeczucie, że bardzo wiele osób ze świata może zostać poprzez ten film zainspirowanym do tego, żeby do nas przyjechać. Także w poszukiwaniu swoich korzeni.

Plan filmowy w Browarze Perła. Fot. Łukasz Borkowski/ Lubelski Fundusz Filmowy

Budżet „Real Pain” to 5 mln. dol. Zjęcia w Polsce trwały 20 dni, a ekipa filmowa liczyła 150 osób. Filmowa historia toczy się głównie w Lublinie, ale też w Warszawie, Krasnymstawie i na peronie kolejowym w Kraśniku. Są sceny w pociągu PKP, w kilku hotelach, restauracji Mandragora i na lotnisku w Radomiu.

„Real Pain” swoją światową premierę miał w styczniu na festiwalu Sundance, gdzie został nagrodzony kilkuminutową owacją na stojąco. Dostał tam też nagrodę za scenariusz, a Searchlight Pictures zapłacił 10 milionów dolarów za prawa do wyświetlania. Do kin w Europie i na świecie na wejść po Nowym Roku. Do oskarowej rywalizacji ma zostać zgłoszony w kategoriach: najlepszy film, scenariusz, drugoplanowa rola męska.

W rozmowie ze „Screendaily” Jesse Eisenberg mówił: „Będę próbował zadać pytanie, na ile współczesny ból ludzi po trzydziestce, ich doświadczenia i przeżycia, są ważne w porównaniu do prawdziwiej, niesamowicie dramatycznej historii związanej z Holocaustem. Często histeryzujemy z powodu tak błahych spraw, że gdy przyjdzie refleksja, jest nam wstyd„.

Zdjęcia do filmu wykonał Michał Dymek, znany ze współpracy przy nominowanym do Oscara filmie Jerzego Skolimowskiego „IO” czy „Sweat” Magnusa von Horna. Za kostiumy odpowiadała Małgorzata Fudala, a za scenografię Mela Melak. Przy pracy nad filmem uczestniczyli także: Magdalena Malisz (producentka liniowa),  Sebastian Korwin-Kulesza (asystent montażu), Renata Galuszka (script supervisor), polscy aktorzy: Piotr Czarniecki, Krzysztof Jaszczak, Marek Kasprzyk, Jakub Pruski i Katarzyna Kowalska.

Główne role zagrali: Jesse Eisenberg, Kieran Culkin, Will Sharpe, Jennifer Grey, Kurt Egyiawan, Ellora Torchia, Daniel Orekes.

Jedna odpowiedź do “Premiera „Real Pain”. Lublin wreszcie zagrał siebie, a Hollywood jeszcze tu wróci”

  1. Lubi pisze:

    Witosa jechali?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *