6 minuty czytania • 28.06.2024 16:41
Port Lotniczy Lublin ciągnie w dół. Bez pieniędzy z samorządów dawno by upadł
Udostępnij
Skumulowana strata netto Portu Lotniczego Lublin dobija do 220 mln zł. Tylko za ubiegły rok była rekordowa w historii spółki i wyniosła 35,2 mln zł. Ale zarząd spółki co roku dostaje absolutorium i nie traci nadziei, że „strata zostanie pokryta z zysków z przyszłych lat”. Ale ten zapis od 2016 roku ani razu się nie sprawdził.
Lotnisko to spółka samorządowa: największym akcjonariuszem jest miasto Lublin, które ma 51,4 proc. akcji. Drugim najistotniejszym jest województwo lubelskie – 46,8 proc., do miasta Świdnik należy 1,7 proc., a powiat świdnicki ma zaledwie 0,003 proc. I w takiej też proporcji wszystkie te samorządy pokrywają coroczną stratę, każdego roku obejmując nowe pakiety akcji.
A że spółkę wciąż trzeba dokapitalizowywać (czytaj: ratować przed upadłością) najlepiej świadczą jej wyniki. Jeszcze nigdy w historii PLL nie był nad kreską, a nawet zbliżył się do „zera”. Na przestrzeni ostatnich lat wyglądało to tak:
- w 2016 roku strata wyniosła 25,1 mln zł,
- 2017 – 31,4 mln zł,
- 2018 – 30,2 mln zł,
- 2019 – 27,4 mln,
- 2020 – 18,2 mln zł,
- 2021 – 19,3 mln,
- 2022 – 32,4 mln.
W ostatnim roku była rekordowa i wyniosła aż 35,2 mln zł. W ciągu ośmiu lat PLL miał w sumie 219,2 mln zł straty.
Wyniki lotniska ciągną w dół zobowiązania zaciągnięte przed laty. – Największą kwotą obciążenia są nadal obligacje, które zostały wyemitowane jeszcze przed uruchomieniem lotniska po to, by móc je w ogóle wybudować – przyznaje Piotr Jankowski, rzecznik prasowy PLL. Na koniec zeszłego roku do wykupienia były papiery za 121,49 mln zł. – Wydatki związane z obsługą obligacji poniesione w 2023 r. zamknęły się kwotą 23,9 mln zł – dodaje.
I nawet wzrost przychodów ze sprzedaży o około 1,5 mln zł nie był w stanie znacząco pomniejszyć straty.
Jak trwoga to do prezydenta i marszałka
Nic dziwnego, że przy takich wynikach samorządy muszą głęboko sięgać do naszych – podatników – portfeli, by z minusa zrobić zero. Tylko w tym roku miasto Lublin, największy akcjonariusz lotniskowej spółki, na podwyższenie kapitału zakładowego w PLL przelało już 14,5 mln zł, a w zeszłym roku aż 28,4 mln zł. Równie sporo do lotniska dopłaca samorząd województwa lubelskiego – w tym roku w dwóch transzach było to 14,8 mln zł, a w zeszłym niecałe 12,4 mln, ale do tego trzeba doliczyć umowę poręczenia na 20,5 mln zł.
Bez ogromnego wsparcia z publicznych pieniędzy PLL już dawno musiałby ogłosić upadłość. Tak się jednak nie dzieje, bo akcjonariusze są zgodni co do tego, że spółka – było nie było świadcząca usługi m.in. dla mieszkańców i strategiczna dla stolicy regionu i całego województwa – trwać musi. Nawet podczas ostatniego zgromadzenia – z uwagi na to, że łączna strata przewyższa sumę kapitałów zapasowego i rezerwowych oraz 1/3 kapitału zakładowego – akcjonariusze musieli podjąć decyzję o jej dalszym istnieniu.
Ukraińcy robią ruch
Czy w tej beczce dziegciu jest chociaż łyżka miodu? Jest i może nawet nie łyżka, ale nawet cały słoik. To rosnący od czasu pandemii ruch pasażerski. W okresie wiosenno-letnim, dzięki współpracy z biurami podróży, ze Świdnika możemy w tym roku polecieć do Splitu w Chorwacji, Burgas nad Morzem Czarnym, Heraklionu na Krecie, wyspę Rodos w Grecji, Antalyi w Turcji, Monastyru w Tunezji, Hurghady w Egipcie. Wizzair lata także do Londynu Luton, podobnie jak Ryanair, który zabiera podróżnych także do Dublina i Bergamo koło Mediolanu. Spółka chwali się, że sierpień zeszłego roku był rekordowy w historii pod względem odprawionych podróżnych: było ich 51.191. A całym roku port obsłużył prawie 400 tys. osób. To jednak wciąż o 56 tys. pasażerów mniej niż w rekordowym 2018 roku.

Władze spółki studzą jednak oczekiwania dotyczące tego roku. A to m.in. ze względu na brak samolotów u największych graczy (Wizzair uziemił 25 proc. floty w związku z problemami z silnikami, a Ryanair nie dostał obiecanych nowych samolotów) oraz brakami załóg.
– W konsekwencji przewoźnicy zamiast rozwijać liczbę połączeń, ograniczają liczbę operacji przenosząc ruch na kierunki najbardziej dla nich opłacalne – przyznaje zarząd PLL. Z plusów: z 3 do 5 razy w tygodniu wzrosła liczba połączeń LOT-u do Warszawy. Jest to połączenie o tyle ważne, gdyż zazwyczaj pasażerowie wykupują w ten sposób loty łączone, do Europy oraz Stanów Zjednoczonych. Ważnymi pasażerami są Ukraińcy, którzy stanowią nawet 25 proc. pasażerów na trasach do Włoch, Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Na marketing połączeń spółka wydała w zeszłym roku 8 mln zł. Jankowski zwraca uwagę, że są to koszty bezpośrednio poniesione przez spółkę. – W przypadku innych lotnisk ciężar ten spoczywa na samorządach – zaznacza rzecznik PLL. I podaje przykłady: – Samorząd województwa lubuskiego przeznaczył w 2023 roku na promocję regionu, za pośrednictwem przewoźników oferujących połączenia z Zieloną Górą, 24 mln zł. Lotnisko w Bydgoszczy otrzymało wsparcie ze strony samorządu kujawsko-pomorskiego na promocję regionu prowadzoną przez przewoźników, a była to roczna umowa z LOT na blisko 9 mln zł, dwuletnia umowa z Wizzar za 12 mln zł i czteroletni kontrakt z liniami Ryanair wart 27 mln zł.
Pracowników dużo, większość to służby
Na koniec przyjrzyjmy się zatrudnieniu w PLL, bo to koszty wynagrodzeń obok obligacji najbardziej ciążą na finansach lotniska. Na koniec roku w spółce pracowało 222 osób. W rozbiciu na poszczególne działy wyglądało to tak:
- Biuro zarządu – 11 osób
- Pełnomocnicy zarządu – 1
- Biuro Finansów – 5
- Biuro Handlowe – 6
- Pion Operacyjno-Techniczny – 143 osoby, w tym: Służba Techniczno-Operacyjna – 43; Służba Teleinformatyki – 6; Biuro Obsługi Naziemnej – 53; Lotniskowa Służba Ratowniczo-Gaśnicza – 40
- Służba Ochrony Lotniska – 62.
Na wynagrodzenia lotnisko przeznaczyło w zeszłym roku o 3 mln zł więcej niż rok wcześniej. Spółka tłumaczy to dwukrotnym wzrostem płacy minimalnej. A gdy zapytaliśmy, czy w związku z rekordową stratą i wzrostem wynagrodzeń spółka zamierza podjąć działania restrukturyzacyjne, rzecznik Jankowski odpowiedział: – Struktura zatrudnienia jest na bieżąco weryfikowana i dostosowywana do aktualnych potrzeb i kierunków rozwoju naszej spółki. Zdecydowana większość pracowników to służby (ochrony lotniska oraz ratowniczo-gaśnicza), które są niezbędne do funkcjonowania lotniska siedem dni w tygodniu w systemie trzyzmianowym.
Prezesem zarządu PLL jest Andrzej Hawryluk (od lipca 2020), wcześniej na tym stanowisku zasiadali: Krzysztof Wójtowicz i Grzegorz Muszyński. Częściej zmieniały się osoby na stanowisku wicepresa (dwa razy tę posadę dostawał Włodzimierz Wysocki, były wiceprezydent Lublina), obecnie zajmuje je Marcin Kowalewski. Spora rotacja ma miejsce w radzie nadzorczej spółki – obecnie zasiada w niej siedem osób.
Na zdjęciu: Port Lotniczy Lublin w połowie roku ma zamiar oddać do użytku halę cargo o powierzchni 2000 mkw., co umożliwi spółce zwiększyć przychody z ruchu towarowego. Na przyszły rok zapowiada z kolei utworzenie przez jednego z niskokosztowych przewoźników bazy w Świdniku. Fot. PLL

Ten artykuł został wsparty przez program grantowy „Media lokalne na rzecz demokracji” Journalismfund Europe
Odniosę się tylko do funkcjonalności. Z lubelskiego lotniska nie ma lotów na północ Europy, na przykład do Tromsø. Nie każdy preferuje piekarnik po 40 stopni jak w Grecji, to i nie każdy wybiera takie kierunki zagranicznych podróży. Poza tym jest zawieszony lot do Eindhoven, do Oslo to samo. Komunikacja miejska (linia 5) nie jest w żaden sposób kompatybilna z rozkładem lotów.
Primo: Fakt, że Klubowicze mają pod nosem pas startowy do prywatnych czarterów (np. w Dolomity na zgrupowanie narciarskie) jest bezcenny – wart każdych pieniędzy z publicznej kasy.
Secundo: Błędem jest zakładanie, że z punktu widzenia okupantów gminy Dziadogród zadłużanie tego Folwarku jest czymś negatywnym. Wręcz przeciwnie – im bardziej zadłużona gmina, tym mniej będą mieli do powiedzenia „plebsiarze”. Obstawiam, że zarząd Folwarku od początku miał świadomość, że aeroport będzie generować permanentne straty. Oczywiście na etapie budowy „plebs” był mamiony perspektywą, że aeroport stanie się magnesem, na którym lądować będą Inwestorzy z walizkami wypchanymi dolarami.
Terzio: Systemowe dokładanie do każdego PAX-a (swego czasu było to 100-150 zł) jak najbardziej wpisuje się w anty-janosikową filozofię zarządzania Folwarkiem, tj. dołożyć bogatym, a zabrać ubogim. Zasada „ekonomii” aeroportu jest prosta: im więcej PAX-ów, tym większe straty.
Quarto: Budowa bizantyjskich obiektów w kraju określanym jako Paw Narodów spotyka się zawsze z uznaniem władz wyrażanym np. poprzez wręczanie krzyży „Odrodzenia Polski”, bez względu na to, czy „kawaler” tego krzyża został prawomocnie uznany jako łamacz ustawy anty-korupcyjnej.
Prosta sprawa: urealnić ceny biletów. Ktoś, kto chce lecieć np.na Kretę a cena biletu jest np. 300 zł, poleci tam również i za 500-600 zł. Skończyć z fikcją „tanych linii”.
Port przynosi straty ale taki Sobczak co i rusz pieje z zachwytu o rentowności inwestycji.
Dla niego pewnie tak, bo przytula kasę.
Szanowni Państwo komentujący…weźcie się ogarnijcie, lotniska nie buduje się po to by przynosiło dochody. To normalny element infrastruktury jak drogi, linie kolejowe, dworce, przystanki autobusowe…a transport lotniczy to usługa taka jak komunikacja miejska czy kolejowa. To wszystko kosztuje, zbiorkom nawet więcej niż lotnisko i nie zwraca się w całości, ale służy poprawie jakości życia ludzi.
@zliczaczu paxów z ssc/demagogu „rozwoju” – znaj miarę, ile osób korzysta z mpk, a ile z aeroportu? Dotacja do jednego pax-a wynosi ok. 100 zł, a ile dopłaca się do 1-go przewozu mpk? 50 gr?
Nie wspominając już o tym, że mpk dowozi ludzi do roboty za okolice minimalnej PL, podczas gdy z aeroportu latają głównie miłośnicy wylegiwania się w ciepłych krajach oraz ci, którzy zarabiają na saksach 3-5x tyle co minimalna w Bulandii.
Czaisz różnicę, czy zwyczaj podniecania się „rozwojem” uniemożliwia ogarnięcie dysproporcji porównań pomiędzy utrzymaniem transportu kluczowego jak mpk, z którego skorzystało w 2019 130 mln pasażerów (w 2021 już tylko 83 mln – akcja kryptonim „wygaszanie mpk”) i fakultatywnego, które „poprawiło jakość życia” kilkuset tysiącom tych z grubszymi portfelami?
No jak się w zarządzie miałoo znanego agroaviatora Waldego Pawlaka który jak wiemy na wszystkim się zna to co się dziwić….latam często i właściwie tylko z Warszawy…to co oferuje Lublin a właściwie Świdnik zupełnie mnie nie interesuje
Mizerna siatka połączeń, nastawiona de facto na czartery wakacyjne i Londyn, to skąd ma być ten dochód?
Widać że ratusz miasta lublin odpowiedział na ten artykuł po swojemu ”
W 9 kierunków wakacyjnych w trakcie całego tygodnia możemy polecieć z lubelskiego lotniska Przebojem jest Turcja Ponadto prosto z Lublina możemy udać się na wakacje do Grecji (na wyspy Rodos i Kretę), Tunezji (Monastyr) i Egiptu (Hurghada). Do tego, już tradycyjnie, mamy letnie połączenia do Chorwacji i Bułgarii. Z siatki połączeń można także wybrać lot nad polskie morze (Gdańsk) i do Włoch (Mediolan). To jak, pakujemy się?”
Ciekawa rzecz cały czas mówi się o lotnisku w Radomiu o stratach jakie ono generuje… A o peowskim lotnisku Lublin cisza…. Przypadek? Nie sądzę.