6 minuty czytania • 06.08.2024 12:08
PiS może stracić miliony z subwencji. „Będę mówił ludziom, żeby wpłacali 35 zł miesięcznie”
Udostępnij
Lokalni działacze PiS obawiają się, że z centrali przyjdzie prośba-polecenie o wpłaty na partię. Taka zbiórka może okazać się konieczna jeśli PKW odrzuci powyborcze sprawozdanie i zablokuje miliony z państwowej subwencji dla partii politycznych. – Europoseł powiedzmy 20 tys. zł, poseł 10 tys. zł i odpowiednio mniej aż do burmistrza i radnego. Ale to nie będzie rozkaz, tylko apel. A apelu można nie posłuchać – mówi nam jeden z polityków.
– Będziemy musieli sobie z tym poradzić jeżeli taka nieuzasadniona decyzja zapadnie. Póki co się nie zrzucamy, ale ja akceptuję taki pomysł, żebyśmy w sytuacji trudnej zachowali się solidarnie. Nie wykluczam, że się odwołamy do naszych zwolenników. PiS to są miliony wyborców – tak w RMF FM Jacek Sasin, były wicepremier i były lubelski poseł PiS (obecnie z Podlasia), mówił o planach Prawa i Sprawiedliwości na ewentualny brak państwowej subwencji. Decyzja Państwowej Komisji Wyborczej w tej sprawie ma zapaść 29 sierpnia.
Rekordowe miliony
Największe partie, które odnoszą sukcesy wyborcze, mają zapewnione finansowanie z budżetu państwa. To subwencja wypłacana za liczbę zdobytych głosów w wyborach parlamentarnych.
Jako że jesienią 2024 r. frekwencja przy urnach była rekordowa (74,38 proc.) to i pieniądze dla partii będą rekordowe. Ile dostaną poszczególne partie z państwowej subwencji?
- PiS – 25,9 mln zł,
- Koalicja Obywatelska – 25,1 mln zł,
- Trzecia Droga – 15,1 mln zł,
- Nowa Lewica – 9,8 mln zł,
- Konfederacja – 8,4 mln zł.
Takie kwoty będą wypłacane co roku, przez całą kadencję parlamentu.
Jednak najpierw Państwowa Komisja Wyborcza musi zaakceptować sprawozdania finansowe komitetów wyborczych. PKW nie miała zastrzeżeń do dokumentów złożonych przez Nową Lewicę – przyjęła je. Z błędami, ale także zaakceptowała, dokumentację większości innych komitetów. Odrzuciła sprawozdanie Komitetu Wyborczego Wyborców Zygmunta Frankiewicza – Pakt Senacki.
W sprawie KWW Prawo i Sprawiedliwość PKW ma zdecydować pod koniec sierpnia. „Państwowa Komisja Wyborcza zidentyfikowała okoliczności wymagające dodatkowego wyjaśnienia poprzez zwrócenie się do Rządowego Centrum Legislacji oraz NASK o nadesłanie szczegółowych informacji niezbędnych do podjęcia uchwały. W związku z powyższym nastąpiło odroczenie podjęcia uchwały w sprawie sprawozdania finansowego tego Komitetu Wyborczego” – wyjaśnia komisja.
Za dużo pytań bez odpowiedzi
Dlaczego PiS ma kłopoty a Jacek Sasin mówi o zbiórce pieniędzy? Bo sprawozdanie PiS może zostać odrzucone, a wtedy partia nie otrzyma subwencji. W dokumentacji złożonej w PKW może się zgadzać wszystko co do złotówki, ale pojawiają się pytania o przejrzystość prowadzonej kampanii wyborczej.
Powstało wiele artykułów, padło wiele oskarżeń o to, że PiS i w ogóle Zjednoczona Prawica nieuczciwie walczyła o głosy. Np. latem 2023 w całej Polsce były organizowane pikniki promujące program Rodzina 500 Plus i podwyższenie świadczenia na dzieci do 800 złotych.
– Piknik w Lublinie kosztował blisko 130 tysięcy złotych – mówiła nam wówczas posłanka Koalicji Obywatelskiej. I nie była to najdroższa tego typu impreza. Były też takie, na które wydano zacznie więcej. Wszystkie pikniki łączyło to, że brylowali na nich politycy PiS, często potem kandydujący w wyborach. W Lublinie był to np. Lech Sprawka, ówczesny wojewoda a następnie kandydat PiS na senatora.
– Wymagano dokładnego scenariusza imprezy, ale nowością jest wymagana elastyczność w jego realizowaniu. Ministerstwo chciało zatrudnienia dodatkowych sześciu ochroniarzy. Miało być 12 animatorów. Zwykle na piknikach są dmuchańce czy malowanie twarzy, ale w Lublinie wymagano także fire show i bubble show. Miała być też grochówka. Zamówiono 400 sztuk gadżetów. Uwzględniono specjalny namiot umiejscowiony poza strefą dla uczestników pikniku. To taki VIP-owski namiot z kawą i ciasteczkami. Widać było, że na Lublinie im zależy. Żeby było dużo atrakcji, żeby się działo – wyliczała posłanka Gajewska.
Pytania są także o kosztowne akcje promocyjne Lasów Państwowych, których gośćmi byli politycy PiS. Opisywaliśmy także jak wyglądało wydatkowanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Największe dotacje dla szpitali, OSP czy Kół Gospodyń Wiejskich płynęły w roku wyborczym do okręgów, w których startowali politycy Suwerennej Polski. Od 2019 do 2023 roku na dotacje, które można było przyznawać wedle uznania, w okręgach polityków tej partii poszło 201,1 mln zł. Na jeden okręg średnio 7,7 mln zł.
Marcin Romanowski (któremu Prokuratura Krajowa chce przedstawić zarzuty) zabiegał o głosy w okręgu nr 7 (Chełm, Zamość, Biała Podlaska). Z Funduszu Sprawiedliwości wydano tu 19 mln zł, w tym prawie 4 mln zł w roku wyborczym. W sumie było to 175 dotacji – najwięcej dla OSP – 150 na łączną kwotę prawie 12 mln złotych.
Romanowski firmował osobiście wiele takich akcji. I posłem został.
Poważne zastrzeżenia dotyczące realnego finansowania kampanii PiS wysuwa też Kancelaria Premiera. Poinformowała PKW o pracownikach Rządowego Centrum legislacji, którzy prowadzili agitację propisowską. „Gazeta Wyborcza” wylicza, że NASK (państwowa instytucja stojąca na straży bezpieczeństwa polskiego internetu) i jego Dział Przeciwdziałania Dezinformacji finansowany bezpośrednio z Kancelarii Premiera monitorował przed wyborami sieć pod kątem różnych zagadnień. Były to np. wysokie ceny mieszkań, posyłanie dzieci do prywatnych szkół czy postrzeganie cudzoziemców.
Wnioski z tych badań? „Premier Mateusz Morawiecki posłał córkę do prywatnej szkoły, gdyż nie ufa edukacji prowadzonej w szkołach publicznych” albo „Partia Prawo i Sprawiedliwość traci na swojej wiarygodności” czy „Partia Prawo i Sprawiedliwość, która opiera swoją kampanię wyborczą na bezpieczeństwie, przez zmiany w dowództwie wojska traci swoją wiarygodność” – czytamy w raporcie przygotowanym przez NASK.
I dlatego właśnie pieniądze dla PiS są zagrożone. Wyjaśnijmy jednak, że nawet jeżeli PKW dopatrzy się w dokumentach PiS uchybień czy oceni, że komitet przyjął nielegalną pomoc finansową lub niepienieżną z innych źródeł, to wcale nie musi to oznaczać odebrania subwencji. Artykuł 144 Kodeksu wyborczego wskazuje, że PKW nie może przyjąć sprawozdania jeżeli te korzyści mają wartość większą niż 1 proc. tego, co komitet wydał na kampanię. W przypadku PiS-u musi to być więcej niż 387 tysięcy złotych, bo komitet zgłosił, że wydał na kampanię 38,7 mln.
A i wtedy partia nie straci wszystkich pieniędzy, na które liczy. W artykule 148 bowiem zaznaczono, że „pomniejszenie wysokości dotacji lub subwencji (…) nie może przekraczać 75 proc. wysokości dotacji (…), lub 75 proc. wysokości subwencji (…)”.
Składki, wpłaty, darowizny
Partia bez dużych pieniędzy nie będzie mogła działać na szeroką skalę. A własnych pieniędzy nie ma aż tak wiele. Zgodnie ze sprawozdaniem finansowym w 2023 r. przychody partii Kaczyńskiego wyniosły nieco ponad 43 mln zł. 23,5 mln zł to subwencja budżetowa, a 15 mln zł to kredyt bankowy. Łącznie to ponad 38 mln zł – prawie 90 proc. wszystkich przychodów. Kolejne miliony to wpłaty od osób fizycznych. PiS otrzymał 1 mln zł ze składek członkowskich i ponad 1,3 mln zł z darowizn.
Oznacza to, że trzeba nakłonić do wpłat znacznie więcej osób i znacznie większych sum, by załatać dziurę powstałą po braku subwencji.
– Jak będzie trzeba pomóc, to pomogę. Walczymy o Polskę i każda pomoc jest w tej chwili potrzebna – powiedział „Faktowi” były minister rolnictwa Robert Telus.
– Jest nas kilkadziesiąt tysięcy i na pewno nie pozwolimy, żeby Prawo i Sprawiedliwość zniknęło z mapy politycznej Polski. To jasne – zapowiedział Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS.
Ale prawda jest taka, że w partii nie ma wielkiej chęci do dzielenia się pieniędzmi. Choć kwoty w przeliczeniu na głowę nie są ogromne. – Mamy około 48 tys. członków i jeżeli chcielibyśmy zebrać 20 mln zł rocznie, to wystarczy, że każdy wpłaci 416 zł. Miesięcznie wychodzi 35 zł. Takimi małymi liczbami trzeba z ludźmi rozmawiać i sam tak będę rozmawiał – mówi nam jeden z lubelskich polityków PiS. I przyznaje, że może być o to trudno. – Uśmiechnięta Polska Tuska zaskakuje nas podwyżkami i nie będę się wcale dziwił, jak ktoś powie, że go nie stać – stwierdza.
Inny z naszych rozmówców tłumaczy, że będzie trudno zebrać pieniądze nawet wśród działaczy. – Nie każdy będzie chciał wpłacić większą darowiznę. To nie ja, to nikt ze znanych mi osób stał za tym. Jak stracimy subwencję, to będzie wina głównie Ziobry i Suwerennej Polski. Niech oni oddają – irytuje się. Odpowiedzi na pytanie o winę kierownictwa partii unika. – Nie nad wszystkim można mieć kontrolę – ucina.
Jeszcze inny polityk zwiastuje, że powstanie cennik partyjny, zgodnie z którym osoba na danym stanowisku ma wpłacić konkretną kwotę. – Europoseł powiedzmy 20 tys. zł, poseł – 10 tys. zł i odpowiednio mniej aż do burmistrza i radnego. Ale to nie będzie rozkaz, tylko apel. A apelu można nie posłuchać – tłumaczy.
Nie raz w Jawnym Lublinie pisaliśmy, kto i ile wpłaca na partie. Można to także sprawdzić w tym miejscu. Od lipca 2022 do czerwca 2024 PiS zgromadził z dobrowolnych wpłat 20 565 845 zł. Jedne z ostatnich to np. Piotr Breś wicemarszałek województwa lubelskiego – 10 tys. zł. Jan Kanthak, poseł – 10 tys. zł. Tomasz Gontarz, radny Lublina – 2 tys. zł. Na początku czerwca zostały także zaksięgowane wpłaty posła z Białej Podlaskiej Dariusza Stefaniuka – 31,5 tys. zł oraz jego żony – 18 tys. zł.
Na zdjęciu: październik 2023. Wieczór wyborczy lubelskiego PiS
Może wreszcie skończy się komfortowa zakulisowa współpraca dwóch skrzydeł P0lsK0-W0lskiej Zjednoczonej Partii Deweloperskiej na rzecz ubogacania dewelo-buraczków, a jej członkowie skoczą sobie do gardeł jak wściekłe psy?
Może platformersi pomogą? W końcu jest cicha współpraca pomiędzy PO a PIS. Łatwiej będzie dzielić wyborcze łupy pomiędzy swoimi ziomkami.