12 minuty czytania • 04.03.2025 16:52
Personalne roszady w WOK i skansenie. Urzędnicy meblują, pracownicy płaczą
Udostępnij
Ona zajmowała dyrektorskie stanowiska w Muzeum Wsi Lubelskiej, on kierował biurem Wojewódzkiego Ośrodka Kultury. Ona miała zarządzać przez „plotki, chaos i konflikt”, on traktować podwładnych na zasadzie „przynieś, wynieś, pozamiataj”. Teraz zamienili się miejscami. – Wpadliśmy z deszczu pod rynnę – mówią nam pracownicy skansenu.
Ten artykuł powstał dzięki wsparciu finansowemu naszych Czytelników.
„Z ulgą przyjęliśmy odejście z Muzeum Wsi Lubelskiej pani Bogny Bender-Motyki. Jej sposób kierowania pracownikami to krzyki, trzaskanie drzwiami, plotkowanie, podważanie kompetencji i zaangażowania pracowników. Nasza radość była jednak krótka, bo zaczęły dochodzić do nas informacje, kto ma ją zastąpić – napisali do nas „Pracownicy (byli i obecni) oraz przyjaciele Muzeum”. – Mamy już dość przełożonych, którzy zarządzają agresywnie, stylem dalekim od standardów. Nie chcemy wracać do tego, co było, chcemy spokojnie pracować, a w obecnej sytuacji obawiamy się, czy to będzie możliwe”
List jest reakcją na personalne transfery do jakich doszło właśnie na linii Muzeum Wsi Lubelskiej – Wojewódzki Ośrodek Kultury (od kilku lat jest częścią CSK). Była dyrektorka skansenu, a przez ostatnie pół roku jego wicedyrektorka, Bogna Bender-Motyka przeszła do WOK – na stanowisko kierownika biura WOK, które zajmował dotąd Wojciech Cioczek. A Cioczek zastąpił ją na stanowisku w skansenie.
W obu tych instytucjach tematem przewodnim jest regionalny folklor. Ale to nie jedyne podobieństwo. Za jednym i drugim bohaterem tej roszady ciągnie się długa historia fatalnych relacji z podwładnymi.
Zwolnienia, sąd pracy, sytuacje o znamionach mobbingu
W całej tej historii ważny jest kontekst. Od niego zacznijmy. Bogna Bender-Motyka przyszła do Muzeum Wsi Lubelskiej w 2019 r. Marszałek Jarosław Stawiarski (PiS) powołał ją bez konkursu na p.o. dyrektora Wcześniej była m.in. dziennikarką TVP Lublin, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i kierownikiem kina „Wyzwolenie” w Lublinie.
Po roku (marzec 2020) została powołana na 5-letnią kadencję już jako pełnoprawny dyrektor. I wtedy zaczęła w skansenie czystkę kadrową. Najpierw rozwiązała współpracę z dr Beatą Skrzydlewską, swoją zastępczynią, która odpowiadała za całokształt pracy statutowej muzeum. Potem, w 2021 r., zmieniła regulamin pracy, wprowadzając tam takie kryteria zwolnienia z pracy jak: wiek emerytalny i absencje chorobowe w ciągu ostatnich trzech lat (bez wyłączenia zachorowań na COVID-19).
Miała to być furtka do zwolnień i była – Bogna Bender-Motyka szybko z niej skorzystała zwalniając cztery osoby. Wśród nich było troje działaczy związkowych NSZZ „Solidarność”: główny konserwator oraz dwójka kustoszów, autorów większości muzealnych ekspozycji. W ich obronie w październiku 2022 r. pod skansenem odbyła się pikieta „Solidarności”. Trzej zwolnieni związkowcy poszli do sądu. Po dwóch latach (luty 2024) sprawa zakończyła się ugodą, choć sąd uznał, że wypowiedzenie umów o pracę było niegodne z prawem i zasądził od MWL dla każdego z trzech pracowników po 12,5 tys. zł odszkodowania.
W 2021 r. do muzeum z kontrolą weszła Państwowa Inspekcja Pracy. Inspektorzy przeprowadzili anonimową ankietę wśród pracowników diagnozującą występowanie zachowań, które mogą prowadzić do sytuacji o znamionach mobbingu. Na 68 ankietowanych aż 33 osoby wskazały występowanie co najmniej jednego z takich zachowań raz w miesiącu lub częściej (pełne wyniki ankiety poniżej).
– Te wyniki były porażające, inspektorzy mówili nam, że z czymś takim się nie spotkali – opowiada członek związku zawodowego NSZZ „Solidarność” działającego w MWL.
Marszałek bierny, ale mediacji nie chciał
O zachowaniu Bender-Motyki informowany był marszałek Jarosław Stawiarski (PiS), słanymi przez pracowników pismami, ale pozostawał bierny. – Nie dostaliśmy od niego żadnej odpowiedzi – mówi była już pracownica skansenu.
Gotowość mediacji w konflikcie między dyrektorką a pracownikami zgłaszał pod koniec 2021 r. Krzysztof Jakubowski z Fundacji Wolności (wydawcy Jawnego Lublina). – Powołanie mediatora to krok, który rozważymy wówczas, gdy inne metody negocjacji nie przyniosą skutku – odpowiadał mu ówczesny wicemarszałek Zbigniew Wojciechowski.
– Faktycznie, można powiedzieć, że tylko Wojciechowski rozumiał nasz problem, ale on i tak mógł nas tylko wysłuchać, konkretnych działań nie było. Chciał, ale nie mógł – wskazuje działacz związku zawodowego NSZZ „Solidarność” w MWL.
– Benderowa była nie do ruszenia, my mogliśmy słać pisma, prosić marszałka o pomoc, a wszystko to było „jak krew w piach”, bezskuteczne – opowiada jeden z pracowników skansenu.
– Dyrektorka zarządzała przez plotkę, chaos i konflikt. Doprowadziła do rozbicia zespołu, kosztem obniżenia poziomu merytorycznego. Pracownicy czuli się gnębieni i zastraszeni – dodaje inny.
Starzy znajomi razem w skansenie
Ale latem 2024 r. w skansenie powiał wiatr zmian. – Z nadzieją przyjęliśmy zmianę w fotelu dyrektora, kiedy Benderową zastąpił Bartłomiej Bałaban – stwierdza wieloletni pracownik MWL.
O tym, iż działacz Suwerennej Polski (wcześniej Solidarnej Polski) Zbigniewa Ziobro i były członek zarządu województwa Bartłomiej Bałaban zastąpi Bender-Motykę, napisaliśmy na miesiąc przed tym, zanim stało się to faktem. Główny zainteresowany stanowczo wówczas zaprzeczał. – To bzdura. Nic takiego jak skansen nie wchodzi w grę, to wykluczone. W kompetencje Bogny wchodzić nie będę, uważam ją za bardzo dobrego i merytorycznego dyrektora, postawiła skansen na nogi – mówił nam wówczas Bartłomiej Bałaban. Dodając, że zamierza zarejestrować się w urzędzie pracy.
Bezrobotnym jednak nie został. Został za to dyrektorem skansenu, a Bogna-Bender-Motyka jego zastępczynią. Oboje są dobrymi znajomymi z Solidarnej Polski. Ona swego czasu ściągnęła go do TVP Lublin, a w ostatnich wyborach samorządowych walczyli razem o mandat do Rady Miasta Lublin (Bałaban z powodzeniem, Bender-Motyka bez).
Nowy dyrektor, w odróżnieniu od swojej poprzedniczki, szybko dogadał się z pracownikami. – On był po prostu dla nas ludzki, wprowadził dobre relacje na linii przełożony–podwładny. Chciał nas skonsolidować jako zespół – zaznacza pracownik MWL.
Gorzej było na linii Bałaban – Bender-Motyka. – Relacje między nimi popsuły się w ekspresowym tempie. Ona nie mogła się pogodzić, że już nie rządzi. Zachowywała się, jakby ciągle była dyrektorką. Torpedowała pomysły Bałabana – opowiada pracownik. – Dochodziło do takich sytuacji, że Bałaban coś z nami uzgodnił, ale jak wyjeżdżał ze skansenu, to ona cofała wcześniejsze ustalenia – mówi inny. I podaje przykład. – Dyrektor Bałaban wpisał na listę do remontu szkołę z Bobrownik, a Benderowa podczas jego nieobecności ten obiekt z listy wykreśliła.
Protegowany zaufanej marszałka wchodzi do gry
Nic więc dziwnego, że Bałaban próbował pozbyć się Bender-Motyki ze skansenu. W końcu się udało. A dlaczego się udało, wyjaśniają losy kolejnego bohatera tej historii – Wojciecha Cioczka.
On sam w mediach społecznościowych pisze o sobie: „Miłośnik kultury ludowej, pedagog, historyk, teolog, regionalista, działacz społeczny, polityk”. Pochodzi z Krzczonowa, za czasów Lecha Sprawki (PiS) był pełnomocnikiem Wojewody Lubelskiego ds. Kultury Ludowej, Rękodzieła Ludowego i Artystycznego. Lubi robótki ręczne – kocha haftować. Jest też zaangażowany politycznie: należy do PiS, jest obecny na ważnych partyjnych imprezach, gdzie często pozuje do zdjęć z czołowymi – w skali kraju i regionu – politykami tej partii.




Ma też polityczne ambicje. W ostatnich wyborach parlamentarnych (2023) kandydował do Sejmu, wprawdzie bez powodzenia, ale potem niewiele zabrakło mu głosów, by znaleźć się we zarządzie okręgowym lubelskiego PiS. W zarządzie tym, jako skarbniczka, jest Katarzyna Janiszewska, szefowa Kancelarii Marszałka i jedna z najbardziej zaufanych osób w kręgu marszałka Jarosława Stawiarskiego.
I w tym właśnie tkwi siła Cioczka. – Janiszewska to jego „matka chrzestna”, która pcha go do przodu – twierdzi nasz informator. Z naszych ustaleń wynika, że właśnie dzięki jej protekcji jesienią 2024 r. Marek Krakowski, ówczesny dyrektor CSK, zatrudnił Wojciecha Cioczka w WOK, szybko awansując go na kierownika biura. Cioczek musiał wziąć na swoje barki zarządzanie podwładnymi. I tej roli nie podołał.
Osoba empatyczna, czyli „przynieś, wynieś, pozamiataj”
– Patrzę w lustro i widzę? – zapytała Cioczka dziennikarka Dziennika Wschodniego w programie „Lustro” we wrześniu 2024 r. – Widzę osobę empatyczną, radosną, która dużo poświęca czasu dla dobra wspólnego, dla tradycji i kultury – odpowiedział.
Osoby, którą Cioczek widział w lustrze, nie widzieli natomiast pracownicy WOK. – Traktował nas na zasadzie „przynieś, wynieś, pozamiataj”. Kompletnie nie nadawał się do tej pracy. Przerastała go, a swoje zadania przerzucał na nas – opowiada jeden z pracowników WOK.
Inny dodaje, że Cioczek to osoba narcystyczna, której brakowało refleksji nad swoim postępowaniem. – Nie widział błędów u siebie. Chwalił się koneksjami i faktycznie je miał, bo jeśli mu coś nie pasowało, to biegł ze skargą na drugą stronę ulicy, na Grottgera, do Urzędu Marszałkowskiego.
„Zachowanie poniżające i ośmieszające pracowników”
Pracownicy WOK nie wytrzymali i 12 lutego br. skierowali pismo do dyrektora CSK Marka Krakowskiego, w którym poskarżyli się na zachowanie kier. Cioczka.
Wskazywali, że doświadczają sytuacji, które negatywnie wpływają na ich samopoczucie i efektywność pracy, a jedna z pracowniczek zgłaszała już wcześniej do dyrektora CSK konkretne zdarzenia o znamionach mobbingu
„Niejednokrotnie byliśmy świadkami zmiennych zachowań o bardzo negatywnym charakterze, przejawianych w stosunku do pracowników nie tylko naszego Biura, ale także podczas oficjalnych spotkań. Dotarty do nas również niepokojące informacje od pracowników innych biur, że kierownik publicznie rozgłasza informacje o rzekomej niekompetencji swojego zespołu oraz braku zaangażowania w pracę. Co gorsza, w swoich wypowiedziach podaje także osobiste dane dotyczące zdrowia w tym stanu psychicznego pracowników, co jest absolutnie nie do przyjęcia i stanowi naruszenie naszej prywatności oraz dobrostanu” – czytamy .
Pracownicy stwierdzali, że „zachowanie kierownika Biura WOK wywołuje u pracowników zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, jest również poniżające, jak i ośmieszające. Za niepokojące uznali „zauważalną dezorganizację działań podejmowanych przez kierownika, która nie jest podparta merytoryką i metodyką organizacji wydarzeń kulturalnych założonych w planie merytorycznym naszego biura, mimo starań pracowników i dyrekcji”.
Sygnatariusze pisma zwrócili się do Krakowskiego z prośbą o przeniesienie do innych działów, gdzie mogliby „pracować w atmosferze wzajemnego szacunku i zaufania”.
Dyrektor robi notatkę, kierownik idzie na zwolnienie
Z naszych ustaleń wynika, że ws. Cioczka do dyrektora CSK już wcześniej docierały skargi ustne. Po otrzymaniu pisemnej Krakowski sporządził służbową notatkę z zaleceniem, że należy powołać komisję antymobbingową. Nie zdążył jednak tego zrobić.
13 lutego Cioczek wziął urlop, a kiedy Krakowski polecił kadrowej żeby go przerwać, ten 14 lutego poszedł na zwolnienie lekarskie. Tego samego dnia Krakowski – po niespodzianej rezygnacji z funkcji dyrektora – żegnał się z CSK. Trzy dni później nowym dyrektorem był Michał Chorosiński, a wtedy Cioczek był już zdrowy. Chorosiński przeniósł go do Biura Obsługi Klienta, choć ten już otwarcie mówił, że w CSK pracować nie będzie.
Mówił, bo wiedział, że czeka go miękkie lądowanie. Z naszych ustaleń wynika, że przeniesienie do skansenu załatwiła mu dyrektorka kancelarii marszałka Katarzyna Janiszewska. – Jak Cioczkowi zaczął palić się grunt w WOK-u, to wpadła na pomysł przerzucenia go do skansenu – twierdzi nasz informator.
Tym samym otworzyła się furtka, by skansen opuściła Bender-Motyka. – Pani dyrektor Bogna Bender-Motyka złożyła rezygnację z powodów osobistych i przeniosła się do Centrum Spotkania Kultur do WOK, zachowując ciągłość pracy. Na jej miejsce został powołany Wojciech Cioczek, któremu będzie podlegał dział edukacji i naukowy – mówi dyrektor Muzeum Wsi Lubelskiej, Bartłomiej Bałaban (PiS). To nudna oficjalna wersja. Ciekawe są kulisy tej zamiany.
Niespodzianka po urlopie
O tym, jak wyglądały opowiada nam lokalny działacz PiS. – Cała operacja zamiany została przeprowadzona przez wicemarszałka Piotra Bresia, bo w tym czasie na urlopie był zarówno marszałek Jarosław Stawiarski, jak i Marcin Szewczak, któremu podlega kultura. Na urlopie był też zresztą Bałaban. Zatem Breś to wszystko nadzorował i to z nim rozmawiała Benderowa i Cioczek – mówi.
W poniedziałek, 24 lutego, Bałaban wraca z urlopu. We wtorek dostaje telefon. – Odebrał telefon z UMWL i tak dowiedział się, że zabierają mu Bognę ze Skansenu. To go ucieszyło. Ale dostał też drugą wiadomość: że na jej miejsce dają mu Cioczka. A to go zasmuciło, bo znał jego historię z WOK – opowiada nasz informator.
– Bałaban mówił, że wolałby już Bognę niż Cioczka i próbował telefonami do różnych ważnych osób w PiS zablokować jego nominację. Jeździł też do UMWL do Bresia. Bez skutku – opowiada lokalny działacz PiS.
Bałaban informacji tych ani nie potwierdza, ani nie dementuje. – Nic nie mogę na ten temat powiedzieć – stwierdza. Nie odpowiada też na pytanie, czy nie przeszkadza mu, że prominenci z UMWL wybrali mu zastępcę.
Pracownicy skansenu nie kryją zaskoczenia. – Po sześciu latach udręki myśleliśmy, że nadejdzie spokój, a tu okazuje się, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę – mówią. Dyrektor Bałaban tonuje te nastroje. – Chciałbym, żeby skansen był miejscem, gdzie pracownicy czują się dobrze – mówi Jawnemu Lublinowi.
Łzy w oczach i szeroki uśmiech
Bałaban wykonywał telefony ratunkowe, ale dzwoniła również Bogna Bender-Motyka. – Bogna nie chciała przechodzić do WOK, starała się poruszyć niebo i ziemię, żeby zostać w Skansenie. Mam tu na myśli telefony do wpływowych osób, nic jednak nie wskórała – opowiada pracownik skansenu .
W ostatni piątek, 28 lutego, Bender-Motyka o godz. 12 pożegnała się z pracownikami skansenu. – Płakała. Widać, że ta zamiana jej nie pasowała – mówi pracownik MWL. Nieco ponad godzinę później była już w gabinecie dyrektora CSK, Michała Chorosińskiego, czym pochwaliła się w mediach społecznościowych. Po łzach nie było już śladu, był za to szeroki uśmiech.
– Pożyjemy, zobaczmy – komentuje powrót Bender-Motyki do WOK jeden z pracowników.

Cioczek zaprzecza, rzecznik marszałka mówi o plotkach
Rozmawiamy z Wojciechem Cioczkiem. Pytamy go, jak to się stało, że został zastępcą dyrektora MWL. – Zostałem mianowany przez dyrektora Bartłomieja Bałabana – odpowiada. Dopytujemy, czy w tej nominacji pomogła znajomość z Katarzyną Janiszewską. – Nie, w żaden sposób – stwierdził Cioczek. Chcieliśmy też wiedzieć, dlaczego odszedł z WOK-u, jak komentuje skargę, którą napisali na niego pracownicy WOK-u i jakie są jego odczucia nt. zarządzania personelem WOK-u? Na te pytania Cioczek już nie odpowiedział, prosząc, by wysłać je SMS-em. Wysłaliśmy, ale odpowiedzi się nie doczekaliśmy.
O powodach przejścia ze skansenu do WOK-u, o dobrowolności tego przejścia, a także o relacjach z dyr. Bałabanem chcieliśmy porozmawiać z Bogną Bender-Motyką, ale nie odbierała od nas telefonu. Na pytania wysłane SMS-em nie odpowiedziała.
Z kolei rzecznika UMWL, Remigiusza Małeckiego, zapytaliśmy, jaką rolę w tej personalnej rosazdzie odegrali dyrektorka kancelarii marszałka, Katarzyna Janiszewska i wicemarszałek Piotr Breś? Pytaliśmy też, dlaczego osoba Wojciecha Cioczka została narzucona dyrektorowi skansenu przez UMWL? – Nie będę komentował plotek panie redaktorze, bądźmy poważni – stwierdził Małecki.
– Abstrahując od zamiany Benderowej na Cioczka i Cioczka na Benderową, to cała ta sytuacja pokazuje coś innego: że przy Grottgera promowani i nagradzani są ludzie, którzy w swoim miejscu pracy uchodzili za mobberów – podsumowuje działacz lubelskiego PiS.
Na zdjęciu głównym: Od 3 marca Wojciech Cioczek pełni funkcję z-cy dyrektora Muzeum Wsi Lubelskiej. Z kolei Bogna Bender-Motyka jest kierownikiem biura Wojewódzkiego Ośrodka Kultury, który od 2022 r. jest oddziałem CSK (Fot. Sko)
Pomóż i wpieraj Jawny Lublin
nr konta: 71 1090 2590 0000 0001 4947 2615
zostań patronem: patronite.pl/jawnylublin
szybki przelew: jawnylublin.pl/wplacam
paypal: [email protected]
1,5% podatku: KRS 0000428743
Pani Bender zwalniała emerytów bo już się napracowali to teraz sama powinna iść na zasłużoną emeryturę. Ile ludzi by tym uszczęśliwiła!!! A z drugiej strony jak można tak żyć? Przychodzić do pracy i wyżywać się na ludziach – jak tak można? Trzeba być – tylko i aż – przyzwoitym człowiekiem.
Niedobrze się robi. Ale taka jest, niestety, prawda. Takich czasów dożyliśmy, że zwykły człowiek jest chłopem pańszczyźnianym, a ustawieni aparatczykowie płynnie przechodzą ze stołka na stołek, oczywiście publiczny, czyli taki, gdzie powinna być transparentność, praworządność i egalitaryzm. Orwell się kłania. Czy zatem powinno dziwić, że pracując w jednostkach samorządowych i im podległych, człowiek tylko odlicza do emerytury? Ciężko jest się z tego koszmaru obudzić.
Poniżają ludzi, traktują jak zero a podczas kampanii uśmiechają się i kłamią w żywe oczy! Pogonić tych nierobów, fachowców od nic nierobienia tylko kasa
I układy są dla nich ważne! Ludzie nie dajcie się już nabierać na te pisowski sztuczki!
Państwowa Inspekcja Pracy to powinna pójść do UMWL na kontrolę i każdy Departament powinien wypełnić anonimowe ankiety mobbingowe. Wynik byłby szokujący dla większości dyrektorów to by się marszałek obudził.
„Grzyp-Rypalski do Będzina
Pstryk ze sztabu do saperów
A pułkownik Lufa-Dufny
Na dowódcę szwoleżerów.”
Najważniejsze że nie będzie budowany nowy stadion żużlowy w Lublinie. Bieda musiała zajrzeć w oczy włodarzom żeby przejrzeli. Ale głosy gawiedzi w wyborach zgarnęli.
Tylko koni, tylko koni, tylko koni, tylko koni żal
Od drogi duchowej do kariery „niby kulturowej”…
Jak w Polsce ma być dobrze jeśli stanowiska kierownicze są rozdawane nie wedle kompetencji a układów partyjnych – do tego ludziom z zaburzoną osobowością, dla których przyzwoitość to termin nieznany…
„Teolog… lubi robótki ręczne…” No mężczyzna z krwi i kości
Kadry PiS w najlepszej odsłonie. I wiecie co? Dobrze wam tak. Wy tych buraków wybieracie. Oni nie biorą sie znikąd. Są częścią tego zakłamanego, pseudokatolickiego, polskiego piekiełka.
lokalsi też dobrze znają tych gagatków… nie raz krew zepsuta przez nich
Warto głosować. Warto głosować i wymagać merytorycznych konkursów na stanowiska kierownicze.
Czas działać, bo bez działania, będzie tylko tak jak w tym artykule.
Czekamy na roszady w jednym teatrze,kiedy to pan dyrektor z suchym jackiem prowodyrem wylądują gdzieś daleko najlepiej…
za zwolnienia,za złodziejstwo,lokat np.i inne działania
Czekamy na roszady w jednym teatrze,kiedy dyrektor i suchy jacek jego mózg wyniosą się.
Za zwolnienia, za złodziejstwo,zniszczenie miejsca i najgorsze zarządzanie w historii
Lublin stolica kultury
Wojciech nie raz pokazał swoje prawdziwe oblicze podczas „kampanii wyborczej”. Może wreszcie wyidealizowany obraz bohatera wsi zmieni się trochę w oczach mieszkańców.
Tak Wojciech jest operatywny chłopak,dla pieniędzy i uznania sprzeda wszystkich…
Gnębili pajaca w szkole to sobie pomyślał że też będzie taki męski i wyżyje się na nie winnych paniach które tam pracują a Wojtusia dla kasy zrobi wszystko paru z pisu wszędzie chwalił i promował i jeden i drugi go potem wydymał bez mydła a Wojtusia wszystko na pokaz robi I w kole gospodyń wiejskich i robił też inne rzeczy na pokaz typu remont kapliczki chwalił się tym i na fb milion zdjęć i tekst o samym sobie jaki on to dzielny bo niby chodził do gminy żeby kasę dali mu no ogólnie to jest człowiek który wstyd przynosi wsi