Wesprzyj Kontakt

4 minuty czytania  •  03.10.2017 13:28

Partycypacja społeczna w Lublinie. Fakt czy mit?

Udostępnij


Kontakt władz samorządowych ze społeczeństwem i wpływ obywateli na nie należy do fundamentów społeczeństwa obywatelskiego. To władza samorządowa wybierana lokalnie ma najsilniej odzwierciedlać poglądy i potrzeby swoich wyborców. To właśnie z ich pomocą rozwijają się „małe ojczyzny”, a obywatele są bardziej świadomi, oczekując spełnienia obietnic i realizacji programu wyborczego. Samorządowcy natomiast, działając lokalnie powinni posiadać najlepszy odsłuch nastrojów społecznych i służyć pomocą w realizacji wizji mieszkańców miasta, mając jednocześnie na uwadze interes każdej z grup obywateli. To teoria, której zasady wydają się być w zamyśle nieskomplikowane. Mieszkańcy stając się w niej sterem decydując jak miasto ma wyglądać, jaki kierunek rozwoju mu nadać, siłą napędową zaś, popychającą inicjatywy do przodu stają się władze samorządowe, dbające o właściwy dobór inwestycji oraz o ich dalszy rozwój. Taki układ, choć hipotetyczny, przy właściwej partycypacji społecznej moim zdaniem, powinien niezawodnie działać.

Jak jednak w praktyce wygląda współdziałanie społeczne z władzami samorządowymi na przykładzie Miasta Lublina? Otóż istnieje tu wiele ruchów społecznych, które nadają, lub chcą nadać miastu właściwą formę, funkcjonuje tu Rada Działalności Pożytku Publicznego przy Prezydencie Miasta Lublina, Rady Dzielnic, porozumienia, stowarzyszenia, fundacje oraz wiele nieformalnych i aktywnych grup społecznych zrzeszających miejskich aktywistów. Z moich obserwacji wynika, że skupiają w sobie wyspecjalizowanych miejskich ekspertów z olbrzymim potencjałem wiedzy, posiadających olbrzymią wartość dodaną dla miasta. Ich dobre wykorzystanie z pewnością odciążyło by miejskich urzędników i spowodowało by wprowadzenie rozwiązań usprawniających życie miasta.

Tymczasem w Lublinie ich głos został zmarginalizowany i w chwili obecnej nie jest brany pod uwagę. Owszem opinia aktywistów miejskich każdorazowo przedstawiana jest jako interesująca, w lokalnych mediach, jednak jeżeli de facto nie popiera już istniejących projektów Ratusza, to nie zdobędzie szansy na zaistnienie. I choć prawdziwa cnota krytyki się nie boi, to w ostatnim czasie organizacje społeczne w Lublinie przestają być brane pod uwagę z uwagi na coraz więcej głosów krytycznych skierowanych na działania miasta. Tymczasem w początkowym momencie rozwoju i formowania ruchów społecznych wydawało się, że nadadzą one miastu właściwy kierunek. Tak rzeczywiście się działo, w momencie gdy partycypacja społeczna nie była sprzeczna z biznesowymi zamysłami Ratusza.

W tym miejscu niektórzy mogą zaprzeczać podając zrealizowane liczne konsultacje społeczne z mieszkańcami Lublina oraz działające licznie ciała doradcze przy Prezydencie Miasta Lublin Krzysztofie Żuku. To fakt, istnieją, działają i skupiają ludzi ciekawych z pomysłem na miasto. Co z tego dalej wynika? Otóż nic. Konsultacje społeczne to tylko kolorowa zasłona z wymalowanymi obrazami, faktycznie ukrywająca rzeczywistą scenę i rzeczywistych jej aktorów. Otóż do chwili obecnej żadne z konsultacji społecznych w Lublinie, jak zauważyłem, nie uwzględniły istotnych propozycji mieszkańców. Odbywają się one nad zaproponowanymi projektami miejskich urzędników, zazwyczaj nietrafionych bo dotychczas wszystkie konsultacje wzbudziły mnóstwo kontrowersji, pomijając nawet fakt, że przebiegają poza myślą mieszkańców. Wśród nich były; projekt przebudowy doliny Bystrzycy, projekt przebudowy Alej Racławickich, zmiana planu zagospodarowania przestrzennego Miasta Lublina i zabudowa Górek Czechowskich przez dewelopera, rewitalizacja Parku Ludowego czy regulamin Ogrodu Saskiego w Lublinie zabraniający spacerować po parku z psami. Za każdym razem projekty i uwagi mieszkańców były lekceważone i nie zostały uwzględnione, wygrane i przegłosowane konsultacje społeczne nic nie zmieniały. Z pewnością zostały by wzięte pod uwagę, gdyby były zbieżne z myślą miejskich projektantów zmian, jednak jak się okazuje ich oceny są różne z ocenami społecznymi.

Dlaczego tak się dzieje, dlaczego głos społeczny wyrażany przez organizacje pozarządowe, ruchy miejskie, ciała doradcze przestał być brany pod uwagę? Czy doszliśmy do miejsca gdzie staliśmy się republiką szatniarzy z filmu Bareji Miś, gdzie kierownik szatni za rzeczy w niej pozostawione nie odpowiada, a właścicielem pragnącym odzyskać płaszcz jest uparty i awanturujący się klient? „Cham się uprze i mu daj! Nie mam pańskiego płaszcza i co mi Pan zrobi” odpowiadał kierownik szatni.

Tymczasem idą zmiany, zmiany cywilizacyjne, zmiany mentalnościowe, które przyjść muszą i ogarną rzeczy obecnie niezrealizowane i niedokończone. Partycypacja społeczna to przyszłość miast, które chcą do siebie przyciągać nowych mieszkańców, miast nastawionych na rozwój, miast ideowych, miast proobywatelskich. Obecnie obserwujemy kryzys wielu, okazuje się, że nie tylko dobra praca staje się czynnikiem decydującym o zamieszkaniu na danym terenie, ale równie ważnym jest komfort życia w mieście, dostępność miejsc rekraacji. Tworzenie takiego miasta warto powierzyć mieszkańcom – ekspertom, a z pewnością będzie to pierwszy ważny krok w kierunku faktycznej zmiany. Ktoś może powiedzieć, że krok ten już nastąpił, być może tak się stało, ale w ostatnich latach wykonaliśmy trzy kroki w tył, tracąc to co wcześniej uzyskaliśmy. Mam nadzieję jednak, że tak się stało tylko dlatego, abyśmy wzięli porządny rozbieg, tak aby wykonać skok do przodu, czego Mojemu Miastu serdecznie życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *