Wesprzyj Kontakt

7 minuty czytania  •  16.08.2021

Od roku słyszałem że mój aktywizm nie idzie w parze z pracą w Centrum Kultury

Udostępnij

Rozmowa z Szymonem Pietrasiewiczem*

Spodziewałeś się, że zostaniesz wyrzucony z pracy w Centrum Kultury?

– Dochodziły do mnie pewne sygnały, jednak wtedy nie widziałem możliwości na to wpływu. Fatalnie przechodziłem szczepienie i dwa dni nie było mnie w biurze. Mimo to, że ciągle mieliśmy możliwość wykonywania obowiązków zdalnie po przyjściu okazało się, że w tych dniach miałem wpisaną nieusprawiedliwioną nieobecność. Oczywiście zostało to skorygowane po moich wyjaśnieniach, jednak zaczęło to wyglądać na szukanie powodu do zwolnienia. Przychodziłem codziennie do biura i wykonywałem swoje obowiązki realizując projekty. Nie było zastrzeżeń, co do wykonywanej przeze mnie pracy więc też nie miałem obaw, że sprawy przybiorą taki obrót. Na tydzień przed wręczeniem mi wypowiedzenia do naszego Związku Zawodowego wpłynęło pismo z informacją o zamiarze zwolnienia mnie i pytaniem czy pełnię w nim jakąś funkcję. Oczywiście odpowiedź mówiła o tym, że jako jedna z dwóch osób pełnię funkcję do reprezentacji pracowników przed dyrekcją CK. Wtedy wiedziałem już, że to kwestia czasu.

Jaki jest według ciebie prawdziwy powód twojego zwolnienia?

Na to się nałożyły dwie rzeczy. Dyrektora Szpechta uwierała od początku moja aktywność społeczna i zaangażowanie w sprawy miejskie. Twierdził, że jako pracownik instytucji podległej ratuszowi nie wypada mi prowadzić polemiki z decyzjami, które tam zapadają. Rozumiem jego niekomfortową sytuację, jednak pracodawca w żaden sposób nie może ograniczać działalności obywatelskiej swoich pracowników zwłaszcza, że jest ona realizowana zgodnie ze przyjętymi normami.

Druga sprawa to ciągnące się od dłuższego czasu trudne relacje z dyrektorem Kozińskim. Wydaje mi się, że nikt nie był w stanie nad tym zapanować i podjąć próby ich unormowania. Pewnie decydującym powodem był podpisany przeze mnie ale również rozesłany list do prezydenta o przeprowadzenie jawnych i transparentnych konkursów na stanowiska dyrektorskie w instytucjach. Zostało to zapewne odebrane jako publiczne podważanie decyzji, które jeszcze nie zapadły formalnie w tamtym czasie.

W odpowiedzi na tamten list w CK powstał inny, w obronie dyr. Kozińskiego. Czyja to była inicjatywa, kto zbierał podpisy?

Trzeba tutaj zaznaczyć, że list który podpisałem nie był przeciwko dyr. Kozińskiemu, ale dotyczył również dwóch innych lubelskich instytucji i dotyka szerszego zagadnienia przeprowadzania naborów na ich szefów. Ten drugi list został napisany przez koleżankę. Z tego co się potem dowiedziałem przy jego kolportażu było zaangażowanych więcej osób i przybrało to pewną formę regularnej kampanii. Do mnie nikt nie dzwonił z prośbą o podpis z oczywistych powodów ale wiem, że pracownicy byli obdzwaniani w tej sprawie.

Pod listem poparcia dla Kozińskiego podpisało się ok. 70 proc. pracowników CK. Uważasz, że Rafał Koziński nie powinien zostać dyrektorem tej instytucji?

Po pierwsze uważam, że najlepszą formą wyboru dyrektorów jest konkurs pod warunkiem, że został przeprowadzony rzetelnie i uczciwie. W przypadku takiego rozwiązania pracownicy uczestniczą w procedurze i mają wpływ na to kto zostanie wybrany. Publiczna dyskusja na temat koncepcji kandydatek czy kandydatów pozwala wyrobić sobie zdania na jej temat i w przyszłości ją weryfikować. Taka dyskusja wpływa też oczyszczająco na atmosferę a załoga wie czego się spodziewać. Organizator czyli Urząd Miasta też wie, że reprezentowana przez kandydatkę czy kandydata koncepcja spełnia społeczne oczekiwania, chyba że ma on swoją wizję, którą chce realizować.
Trzeba wziąć pod uwagę, że Centrum Kultury jest bardzo różnorodne. Z jednej strony to bogactwo jest ogromną zaletą a z drugiej strony może stanowić dla dyrekcji pewien problem. Faworyzowanie jednych inicjatyw może odbywać się kosztem innych. W takich sytuacjach nie trudno o konflikt. Czy przyszły dyrektor będzie chciał realizować swój program czy postawi na to co już jest tego nie wiemy, po to są konkursy żeby odpowiedzieć na takie pytania.
Uważam, że skoro tyle osób popiera dyr. Kozińskiego to nie powinien mieć problemu z uzyskaniem stanowiska w trybie konkursowym.

Wypowiadając się dla Gazety Wyborczej dyr. Szpecht nie ukrywa, że osoba, która „tak atakuje prezydenta nie ma prawa w CK być”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś od zwierzchników, że albo praca albo aktywizm?

Pierwsze uwagi formułowane dość subtelnie pojawiły się w roku 2018 w trakcie mojego udziału w wyborach samorządowych. Na tamtą chwilę nie odbierałem ich jako nastawienie negatywne do mojej działalności. Sytuacja nieco się zmieniła w roku 2019 roku kiedy byłem aktywnie zaangażowany w sprawę Górek Czechowskich i protest przeciw ich zabudowie. Niedługo potem odbyło się zebranie kierowników CK, na którym publicznie dyr. Opryński w obecności dyr. Szpechta wskazał moje zaangażowanie jako źródło problemów finansowych CK. Ten temat wracał potem wielokrotnie. Mimo, że zawsze prosiłem o przytoczenie sytuacji czy dowodów, które mogą o tym świadczyć nigdy nie otrzymałem takiej informacji. Również podczas rozmów z dyr. Wydziału Kultury UM Michałem Karapudą. Przez ostatni rok dostawałem już otwarte komunikaty o tym, że mój aktywizm nie idzie w parze z pracą.

Na trwającej do świtu sesji RM w grupie protestujących przeciwko zmianie planu zagospodarownia (by na górkach czechowskich mogły powstać bloki) , było kilkanaście osób pracujących w CK. Dziś też by przyszli bez obaw o konsekwencje? Jaka jest dziś atmosfera w CK?

Dla części pracowników CK, o których mówisz, sprawa górek to było incydentalne zaangażowanie. Trudno powiedzieć jak by to wyglądało w tej chwili. Pewnie niektóre osoby mogłyby mieć wątpliwości, inne pewnie nie miały by z tym problemu. Wydaje mi się, że sytuacja i atmosfera związana z moim wypowiedzeniem nie była łatwa dla wielu koleżanek i kolegów. Przy tak licznym zespole ciężko utrzymywać bliskie relacje ze wszystkimi osobami. Wiem, że ostatni czas dla niektórych był bardzo niekomfortową sytuacją. Innych to zupełnie nie obchodziło albo trzymali się z boku. Jak jest teraz nie wiem, ponieważ nie przychodzę do pracy.

Dyrekcja CK zarzuca ci nie tylko zaangażowanie w sprawę zabudowy górek czy krytykę budowy nowego stadionu żużlowego na Nadbystrzyckiej. To wynoszenie spraw CK na forum publiczne czy nierozliczanie w terminie projektów. Masz być też odpowiedzialny za samowolę budowlaną na Moście Kultury w 2019.

Mogę się jedynie domyślać, że pod „wynoszeniem spraw na zewnątrz” kryje się dyskusja na temat wyboru dyrektora instytucji. Wybór ten nie jest sprawą wewnętrzną, zwłaszcza instytucji finansowanej z pieniędzy podatników i nie może być tajemnicą ponieważ funkcja ta jest publiczna.

Rzecznik Praw Obywatelskich wskazuje na to, że prawo pracownika do krytycznej oceny pracodawcy nie może budzić wątpliwości jako element przysługującej każdemu i zagwarantowanej w art. 54 Konstytucji wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Wskazuje także, że możliwość krytykowania pracodawcy mieści się w ramach obowiązku dbałości o dobro zakładu pracy.

Odnośnie nierozliczania projektów w terminie, faktycznie były z tym komplikacje jednak należy zwrócić uwagę co było ich przyczyną. W roku 2020 formalnie „wkłady własne” do realizowanych zadań otrzymaliśmy w listopadzie. Przez cały rok trwała szarpanina z tym związana, pojawiały się też zastoje spowodowane pandemią. Mimo to, że deklarowałem gotowość do realizacji projektów sztuki w przestrzeni publicznej, na które warunki pandemiczne nie miały wpływu, to były one hamowane. Istotne jest również to, że z działu kilkuosobowego zostałem na głowie z dwoma dużymi projektami. Oczywiście pojawiło się wsparcie, ale ono nigdy nie osiągnęło zadowalającego poziomu.

Co do Mostu Kultury, sprawa jest oczywista. Najemca w wyznaczonym miejsc ustawił kontener bez wcześniejszych uzgodnień z Centrum Kultury stawiając nas przed faktem dokonanym. Szereg lat wcześniej ta współpraca się układała, więc nie było obaw, że dojdzie do takiej sytuacji. Dyrekcja doskonale sobie z tego zdaje sprawę i wyciąganie tego po dwóch latach jest po prostu absurdalne.

Dyr. Szpecht w odpowiedzi na komentarz red. nacz. Wyborczej Lublin napisał: „Wielokrotne zaangażowanie Pana Pietrasiewicza w różnego rodzaju działalność pozaetatową miało miejsce w pomieszczeniach budynku Centrum Kultury, z wykorzystaniem służbowego sprzętu”.

Zdarzały się sytuacje, że napisałem jakiś komentarz w internecie. Nigdy jednak nie odbywało się to kosztem pracy. Tego typu aktywność jest dość powszechna i nigdy nikt nie robił z tego problemu. Zaczęło to przeszkadzać w chwili kiedy trzeba było znaleźć formalny powód do uzasadnienia zwolnienia. Ciekawe jest, że dowiedziałem się o tym dopiero z gazety a nie z treści wypowiedzenia i rozmowy, która się odbyła z dyrektorem Szpechtem kiedy mi je wręczył. Jeśli ja wykorzystywałem komputer do napisania komentarza, jak w takim razie nazwać udostępnianie budynku instytucji kultury na imprezy polityczne typu kongres młodzieżówki Platformy Obywatelskiej? Życzyłbym sobie, aby takie sytuacje były ocenienie symetrycznie i wszyscy byli traktowani równo.

Ostatnie pytanie – gdybyś musiał wybrać, a w zasadzie już musisz, to aktywizm czy praca (na etacie w miejskiej instytucji kulturalnej?

Problem w tym, że ja uwielbiam swoją pracę, równie ważny jest dla mnie aktywizm i zaangażowanie w życie miasta. Zostałem postawiony przed potwornym dylematem zrezygnowania z którejś części mojego życia. Jest to dla mnie bardzo niekomfortowa sytuacja ponieważ takie postawienie sprawy stanowi dla mnie ultimatum, które w zdrowej demokracji nigdy nie powinno mieć miejsca. Nigdy też nie dochodziło do sytuacji, że jedna działalność odbywała się kosztem drugiej. Wciąż wierzę, że jest to do pogodzenia.

Szymon Pietrasiewicz – animator kultury, od 10 lat pracownik Centrum Kultury w Lublinie. Realizował m.in. Most Kultury, Peryferia Sztuki i NEONart. To także działacz społeczny i znany aktywista, jeden z liderów Lubelskiego Ruchu Miejskiego. Z CK zwolniony pod koniec lipca przez odchodzącego na emeryturę dyr. Aleksandra Szpechta.
Pod listem otwartym w obronie Pietrasiewicza podpisali się m.in. reżyser Agnieszka Holland, krytyczka sztuki Anda Rottenberg, aktywiści Jan Śpiewak i Jan Mencwel.

3 odpowiedzi na “Od roku słyszałem że mój aktywizm nie idzie w parze z pracą w Centrum Kultury”

  1. […] Od roku słyszałem że mój aktywizm nie idzie w parze z pracą w Centrum Kultury […]

  2. […] Od roku słyszałem że mój aktywizm nie idzie w parze z pracą w Centrum Kultury Albo aktywizm albo praca? Sąd przesłuchuje pracowników Centrum Kultury […]

  3. […] wycinką drzew). Aktualnie walczy w sądzie o odszkodowanie za niesłusznie – jego zdaniem – zwolnienie z pracy w Centrum Kultury. Byłemu pracodawcy wytoczył też m.in. sprawę o […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *