5 minuty czytania • 18.05.2024 08:59
Obiekt tymczasowy, restauracja całoroczna. Kontenerowiec znad zalewu szykuje się na gości
Udostępnij
Formalnie to wciąż obiekt tymczasowy, ale właściciel stara się o pozwolenie na budowę. Choć z jego uzyskaniem na razie ma spore problemy, bo Ratusz braki i nieprawidłowości w projekcie rozpisał na siedem stron. – Nie widzę powodów, żeby urząd nie wydał mi zgody – ocenia właściciel restauracji „Chisza nad Zalewem„.
Kuszenie przyszłych klientów i pobudzanie zainteresowania nową restauracją nad Zalewem Zemborzyckim zaczęło się na dobre w kwietniu.
– Czy wiesz, że znajdujemy się na wysokości ośmiu metrów? To prawie tyle, co te drzewa. Znajdujemy się na naszym najwyższym tarasie widokowym, o powierzchni 150 metrów – mówi na filmiku opublikowanym na fanpage „Chisza nad Zalewem” manager restauracji i jednocześnie syn właściciela znanej i dobrze ocenianej (4,3 na Google) szaszłykarni przy ul. Świętoduskiej Krzysztofa Grigoryana.
Na innym filmie podkreśla, że w lokalu pełno jest zieleni, w tym m.in. naturalny mech obrastający filary. Nad zalewem goście będą karmieni podobnie jak w centrum. – Będzie to kuchnia kaukaska – zapowiada właściciel, który w biznesie gastronomicznym – jak sam przyznaje – jest dopiero od 5 lat.
Kiedy oficjalne otwarcie? – Bliżej końca maja będziemy znali konkretną datę. Ale będzie to w czerwcu – zapewnia Grigoryan.

Tymczasowo, a może całorocznie
Rozmachu inwestorowi odmówić nie sposób. Z pierwotnego baru, za który miał służyć 15-metrowy pawilon gastronomiczny z równie niewielkim (20 mkw.) ogródkiem (taka była początkowa umowa z właścicielem terenu Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji Bystrzyca w Lublinie), do zielonej przystani na łące nad zalewem dopłynął całkiem spory kontenerowiec złożony z 12 elementów. Wkrótce przeistoczył się w pokaźną, piętrową konstrukcję o powierzchni 280 mkw. Grygoryan, gdy rozmawialiśmy z nim jeszcze kilka miesięcy temu, gdy przechadzających się nad zalewem w oczy kłuła głównie siermiężna blacha kontenerów, przestrzegał, by nie oceniać pracy przed końcem. A dziś – z nieukrywaną dumą – podkreśla, że dzieło końcowe jest jego pomysłem. – Ja byłem projektantem – zaznacza.
To, co powstało i za chwilę się otworzy, ani na pierwszy, ani na drugi, piąty czy nawet dziesiąty rzut oka nie wygląda na obiekt tymczasowy. Tymczasem taki właśnie jest. Przynajmniej z formalnego punktu widzenia. Jednak solidna betonowa opaska wokół restauracji, sala na 60 osób na pietrze, bar i profesjonalna kuchnia na parterze, docieplenie i zagospodarowane otoczenie świadczą raczej o tym, że obiekt będzie wykorzystywany stale, całorocznie, a nie sezonowo.
– Być może po głowie mi chodziło, że może – jak się uda – to może będzie obiekt całoroczny, ale założenie było takie, że stawiamy obiekt tymczasowy, nie omijając żadnych przepisów – przekonuje Krzysztof Grigoryan.
Tymczasem zgodnie z przepisami obiekt tymczasowy po 180 dniach powinien być rozebrany lub przeniesiony w inne miejsce. Joanna Stryczewska z biura prasowego Urzędu Miasta tak wyjaśnia ten budowlany fenomen: – Inwestor skorzystał z zapisów ustawy Prawo budowlane i przed upływem 180 dni od dnia rozpoczęcia budowy określonego w zgłoszeniu złożył wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na budowę. W związku z tym może powstrzymać się od rozbiórki lub przeniesienia w inne miejsce tymczasowego obiektu budowlanego do czasu zakończenia postępowania w przedmiocie pozwolenia na budowę.
Długa litania z urzędu
To postępowanie wciąż trwa – Grigoryan w listopadzie zeszłego roku, a więc przed upływem 180 dni, wystąpił do Ratusza z wnioskiem o pozwolenie na budowę. W tej sprawie nie została jeszcze wydana decyzja administracyjna. W grudniu Urząd Miasta wezwał inwestora – formalnie jest to firma Grigoryan Krzysztof P.H.U.P. GRIG – do usunięcia braków i nieprawidłowości w dokumentacji. Uwag urzędnicy wydziału Budownictwa Urbanistyki i Architektury mieli naprawdę dużo – rozpisali je na siedmiu stronach. Wskazują, że we wniosku brak połączenie z drogą publiczną dla celów przeciwpożarowych, nie wskazano jak zabezpieczona będzie skarpa znajdująca się z tyłu budynku czy nie opisano zapewnienia dostępności dla osób z niepełnosprawnością do toalet i górnej kondygnacji. Dodatkowo w dokumentacji brakuje taż uzgodnienia z sanepidem czy nawet zgody gminy Lublin na wykonanie robót budowlanych.
Urząd dał Grigoryanowi maksymalnie 3 miesiące na uzupełnienie wniosku i usunięcie wskazanych nieprawidłowości. Ale do tej pory to się nie stało. – Na ten moment inwestor nie uzupełnił dokumentacji załączonej do wniosku o pozwolenie na budowę, termin na uzupełnienia został przedłużony na jego prośbę do początku lipca – wyjaśnia Joanna Stryczewska z UM Lublin.
Jak trzeba, to przeniesiemy
Sam Grigoryan do licznych zastrzeżeń urzędu podchodzi spokojnie: – Gdybym działał nieprzepisowo, budowy na pewno bym nie prowadził. Budynek powstał w ramach zgłoszenia tymczasowego, a co do uwag i zastrzeżeń to oczywiście pracujemy nad tym, by wniosek uzupełnić. Uważam, że jeśli działałem według przepisów, bo zbadaliśmy ten temat, to dlaczego urzędnicy mają nie wydać pozwolenia? A oceniam, że te zastrzeżenia urzędu są do spełnienia. Nie zakładam, że ktoś powie mi nie, bo po prostu nie chce – mówi w rozmowie z naszym portalem.
Jak w tym kontekście wygląda termin otwarcia, skoro nie macie jeszcze pozwolenia na budowę? – pytamy właściciela.
– Mamy zgłoszenie na ten obiekt jako tymczasowy i ono daje nam możliwość rozpoczęcia działalności – odpowiada.
A zakładając najgorszy dla pana scenariusz, że nie dostanie pan pozwolenia, to trudno będzie rozebrać lub przenieść ten obiekt w inne miejsce.
– Jest on całkowicie rozbieralny.
Niech pan nie żartuje.
– Nie żartuję, to jest 12 kontenerów, ściągam elewację i wszystko rozbieram. Kontenery przyjechały już uzbrojone, w środku było wszystko (prezes na dowód pokazuje zdjęcia z zamontowanymi grzejnikami, instalacjami itp. – red.). W ciągu miesiąca jestem w stanie to rozebrać i przenieść. Będzie oczywiście ubytek, około 10 proc., głównie w miejscu spoin kontenerów, ale jest to całkowicie rozbieralne i z takim zamysłem to było zrobione. To mojego pomysłu prototypowy projekt i nam się udało – kończy Grigoryan.
Ci, którzy już sobie ostrzą zęby na nową restaurację nad zalewem, na razie mogą podziwiać z zewnątrz jego logo. Jest dobrze widoczne, bo ma 3 metry wysokości.


Współpraca: Krzysztof Kowalik
Na zdjęciu: Chisza nad Zlewem, jako obiekt tymczasowy, chce zaprosić pierwszych gości już w czerwcu. Fot. FB

Ten artykuł został wsparty przez program grantowy „Media lokalne na rzecz demokracji” Journalismfund Europe
Cfaniak jest tak samo „przygotowany” do przeniesienia budy, jak „przygotowany” był do jej otwarcia na tylko 180 dni (zgodnie z 1-szą „wersją” tej konfabulacji).
Nie mam wątpliwości, że buda zostanie zalegalizowana. W CfaniaK0grodzie wszystko idzie załatwić, P0trzeba tylko dobrze żyć z dewelo-bandą, a w ostateczności zawsze można dopuścić do spółki Tegiego Łba. (Na 99% już przed zwiezieniem kontenerów karczmarz dostał zielone światło, no chyba że swój geszeft-plan oparł na zwyczajach obowiązujących na Kaukazie, albo że przytulił tyle kapuchy z Tarczy lub skądinąd, że ma wyjebongo).
Mam natomiast wątpliwości, jakim cudem ten przybytek ma zarobić na siebie podczas 3 m-cy sezonu w miejscu odwiedzanym przez ten ktrótki czas głównie przez ludzi z cienkimi portfelami. Ale to oczywiście nie moja sprawencja + może chodzi tu nie o zarabianie, a o jakieś „wyższe” cele.
Szkoda tylko, że przy tej okazji „plebsiaki” zostaną wyrugowane z miejsca, w którym (z tego co wyczytałem w opiniach innych) lubiły sobie urządzać pikniki bez potrzeby nabijania kabzy geszefciarzom fastfudowym.
Sam obiekt nie wygląda źle, natomiast patologia że urzędasy wydały pozwolenie na ogrodzenie i w ten sposób przestrzeń wokół Zalewu jest z roku na rok coraz bardziej zdegradowana jakimiś obleśnymi płotami.
Jak można wygradzać kolejne wolne przestrzenie, na których wypoczywają lublinianie?! W okolicy i tak już pogrodzone wszystko jak na pastwisku dla bydła. A temu cwaniakowi od chiszy nie dawać pozwolenia. Miał być obiekt tymczasowy a nie budynek zajmujący fajną trawiasta przestrzeń.
Bardzo fajnie, że będzie kolejna restauracja. Narazie monopol po tej stronie ma Może z bardzo średnim jedzeniem i dość wysokimi cenami. Obiekt wygląda bardzo ładnie, będzie gdzie posiedzieć.
Kiedy budynek był budowany nie było żadnej tablicy budowlanej wymaganej przepisami, wiem bo byłem kilka razy rowerem i nie mogłem jej znaleźć to raz. Dwa ogrodzenie terenu publicznego to dwa. Trzy najpiękniejszą łąka nad Zalewem została bezpowrotnie stracona. Szkoda że taka patodeweloperla dziala w mieście Lublin.