5 minuty czytania • 05.03.2025 17:17
O prezesie, czyli pacjencie NN, kwiatach, których nie było, szambie i dziennikarskim opamiętaniu
Udostępnij
Jarosław Kaczyński, prezes PiS, były premier, a obecnie poseł i jedna z najważniejszych postaci na scenie politycznej, został przyjęty do lubelskiego szpitala przy al. Kraśnickiej jako pacjent NN. Szef placówki tłumaczy, że nikt nie miał zamiaru go ukrywać, izolatka wcale nie jest salą VIP, a marszałek województwa nie odwiedził hospitalizowanego z bukietem.
Ten artykuł powstał dzięki wsparciu finansowemu naszych Czytelników.
Dziś na konferencję prasową w sprawie pacjenta Kaczyńskiego zaprosił dziennikarzy Piotr Matej, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. kard. Wyszyńskiego w Lublinie. Choć powyższe zdanie od razu trzeba sprostować, bo w zaproszeniu dla mediów nazwisko prezesa PiS nie pada ani razu. Jest mowa o „przedstawieniu stanowiska szpitala w odniesieniu do licznych doniesień prasowych związanych z pobytem pacjenta na Oddziale Kardiologii WSS„. W trakcie spotkania z dziennikarzami dyr. Matej konsekwentnie trzymał się przyjętej taktyki – nazwiska prezesa-pacjenta nie wymienił ani razu.
Nazwisko „Kaczyński” nie pojawiło się zresztą również 20 lutego, kiedy prezes PiS został przyjęty na oddział kardiologii szpitala przy Kraśnickiej, bo w karcie informacyjnej określono go jako pacjent NN (nieznany). Informację podał w świat Onet i szybko podchwyciły ją inne media, w tym ogólnopolskie, a to głównie ze względu na kulisty tej hospitalizacji. Otóż portal – powołując się na własne źródła – napisał, że Kaczyński nie tylko został przyjęty jako NN, ale „na dodatek zamknięto dla niego pół oddziału. Kaczyńskiego witali z kwiatami marszałek Jarosław Stawiarski oraz dyrektor szpitala Piotr Matej. – Cyrk jak u Barei” – śmiał się w rozmowie z Onetem świadek zdarzenia.
Marszałek na gali o fekaliach i szambie
I tu pojawiają się sprzeczności pomiędzy dziennikarską relacją a późniejszymi informacjami przekazywanymi przez marszałka i dyrektora, które – w dość odbiegającym od siebie stylu – trafiły do opinii publicznej. Żeby dobrze nakreślić kontekst sytuacji, to wypada jeszcze wspomnieć, że szpital przy al. Kraśnickiej podlega marszałkowi województwa. Jest jego oczkiem w głowie, a dyrektor Matej ma u Stawiarskiego wysokie notowania, o czym świadczą nagrody – zarówno finansowe, jak i w postaci dyplomów czy statuetek. Z kolei marszałek jest partyjnym towarzyszem Jarosława Kaczyńskiego, z którym ma bardzo dobre relacje.
Wróćmy do pacjenta NN. Gdy przez Polskę przetoczyła się medialna fala doniesień o jego hospitalizacji w lubelskim szpitalu i sposobie, w jaki miał być witany, jako pierwszy odniósł się do nich marszałek Stawiarski. I zrobił to w dość nieoczekiwanych okolicznościach, bo podczas swoje wystąpienia na gali „Ambasador Województwa Lubelskiego 2024” w Centrum Spotkania Kultur. To doroczne wydarzenie, gdzie honorowane są osoby, firmy i instytucje promujące nasz region poza jego granicami.
Zanim Stawiarski przeszedł do idei konkursu, poruszył ze sceny gorący „zdrowotny” temat„. W jego głosie słychać było, że medialne relacje nieszczególnie przypadły mu do gustu. – Nie mam w zwyczaju witać mężczyzn kwiatami. Dyrektor tego szpitala był w tym czasie w drugim szpitalu na zabiegach i nie mógł być fizycznie – ropoczął swoje przemówienie. A następnie – nie wymieniając nazwisk, ani redakcji – wziął na celownik media – te lokalne i te ogólnopolskie.
– Jest coś takiego jak uczciwość dziennikarska. Ja temu dziennikarzowi, który to napisał, nie będę się już nad nim wyzłośliwiał, ale chcę mu dać taką przypowieść z 2006 roku. On na pewno nie wie, co było w 2006 roku, 26 maja, kiedy na zamkniętym posiedzeniu Węgierskiej Partii Socjalistycznej premier Gyurcsány mówił „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy w nocy, kłamaliśmy wieczorami i nic przez czery lata nie zrobiliśmy dla państwa węgierskiego, tylko jedno wielkie G”. – cytował Stawiarski. – I jeśli to jedno wielkie G ma być tym, czym jest dziennikarstwo lubelskie, dziennikarstwo polskie w tej chwili, dziennikarstwo, które szczuje, namawia do nienawiści, do tego, że są lepsi, gorsi, to ja tym dziennikarzom powiem, że Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w 2024 roku przyjął 48 tys. pacjentów, zrobił prawie 9 tys. operacji, w tym 362 operacje na da Vinci. Robił to dla wszystkich (…).
Na koniec medialnego wątku pożalił się: – I dosyć tych kłamstw, dosyć tego szamba, tych fekali, bo bardzo mi było przykro, kiedy w czwartek, a tak naprawdę w piątek, byłem przedmiotem głównych newsów prasowych, obrzydliwych newsów. Jeszcze raz apeluję do środowiska dziennikarskiego, żeby się trochę opamiętali.
Dlaczego dyrektor nie witał pacjenta NN
W zupełnie innym tonie o sprawie wypowiada się dyr. Matej – najpierw w swoim oświadczeniu w poniedziałek, 24 lutego, i dziś – podczas spotkania z mediami. – 20 lutego 2025 roku nie mogłem witać pacjenta, o którym mowa, kwiatami, bo wtedy najnormalniej po ludzku leżałem pod separatorem Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie – powiedział Matej, określając informacje na ten temat totalnym nieporozumieniem i nieprawdą. Również marszałek, jak dodał dyrektor, nie witał „tegoż pacjenta” kwiatami. Nie zrobił tego także nikt z personelu szpitala.
Odniósł się także do wpisania Kaczyńskiego jako pacjenta NN. – Jest to związane z emocjami pracownika, bo nie każdy – dla państwa to jest oczywiste, dla nas już może mniej, dla pracowników tym bardziej – kiedy pojawia się ktoś z pierwszych stron gazet, z telewizji, no to temu towarzyszą emocje i ja to najnormalniej po ludzku rozumiem – wyjaśnił. – Pani doktor udzielająca świadczeń medycznych poprosiła informatyków o zanonimizowanie. Ale do tego czasu personel pomocniczy wstawił niefortunne NN.
Jak zaznaczył, nie można pacjenta „schować i uznać, że go nie ma”, a sytuacja, w której Kaczyński figurował w systemie jako NN miała trwać tylko kilka godzin.
W tym, że Kaczyński leżał w izolatce, zdaniem Mateja też nie ma nic nadzwyczajnego. – Sala nr 7 czy sala jednoosobowa nie jest salą VIP-owską. Z tej sali korzystają wszyscy pacjenci. Przed tym pacjentem była osoba właśnie odizolowana ze względu na obciążenia chorób i obciążenia epidemiologiczne. Po opuszczeniu przez pacjenta tejże sali w tym pomieszczeniu przebywała 102-letnia kobieta, która najprawdopodobniej do dnia dzisiejszego tam jest – wyjaśniał Matej.
Współpracujemy skrupulatnie
Po medialnych doniesieniach o rzekomym zamknięciu połowy oddziału z uwagi na hospitalizację Kaczyńskiego, lubelski oddział NFZ wystąpił do szpitala o wyjaśnienia tej sytuacji oraz o przedstawienie organizacji pracy na kardiologii. Szef szpitala zapewnił, że placówka przekazała Funduszowi m.in. wykaz zrealizowanych procedur w czasie, gdy na oddziale przebywał Kaczyński.
– Tego dnia przyjęliśmy do tego oddziału ośmiu pacjentów, wypisaliśmy z oddziału dziewięciu pacjentów. W związku z tym trudno mówić o ograniczeniu dostępności na rzecz innych pacjentów. Tym bardziej, że wykonywaliśmy świadczenia każdemu pacjentowi, kto potrzebował – zaznaczył dyr. Matej, informując, że „NFZ do chwili obecnej nie zgłosił żadnych zastrzeżeń w związku z ograniczeniem lub brakiem dostępności do świadczeń w tym zakresie”.
No i na koniec najważniejsze – pacjent Jarosław Kaczyński po jednodniowej hospitalizacji opuścił szpital 21 lutego. Jak przekazał Rafał Bochenek, rzecznik prasowy PiS, prezes w Lublinie był na rutynowych, wcześniej zaplanowanych badaniach.
Na zdjęciu głównym: Dyrektor WSS przy al. Kraśnickiej Piotr Matej oraz Małgorzata Piasecka, zastępca dyr. ds. lecznictwa. Fot. Krzysztof Wiejak
Dużo zdrowia i szybkiej, szczęśliwej emerytury
Już dalibyscie spokój… Jarkowi jest przykro… Jednemu i drugiemu;(
Dobrze że nie trafił na profesora Tomasza KOpertę