Udostępnij
Rzygać mi się chcę – rzucił nastoletni chłopak na rowerze, patrząc na Marsz Równości idący ulicami Lublina. – Po to jest wolność. Że jak ktoś chce robić takie rzeczy, to może je robić – strofował go ojciec.
Ogród Saski pozamykany na cztery spusty. Mnóstwo policji w pełnym rynsztunku i gazem gotowym do użycia. Grupy przeciwników wykrzykujących w stronę maszerujących obraźliwe hasła. Tak wyglądały pierwsze Marsze Równości w Lublinie.
Lecz w tę sobotę, kiedy maszerowano pod tęczowymi flagami po raz szósty, było zupełnie inaczej.

Otworzyli bramę
W Ogrodzie Saskim w tym czasie trwał festiwal dla dzieci. Bramy od strony Al. Racławickich faktycznie były zamknięte, a na głównej, której strzegli strażnicy miejscy, powieszono kartkę, że wejście będzie czynne po godzinie 17. Jedak już przed 14 zdjęto łańcuchy i rozpięto kłódki. Można było swobodnie wejść i wyjść.
Policji było sporo, ale nie aż tyle co w latach ubiegłych. Mundurowych z białymi kaskami na głowach można było policzyć na palcach jednej ręki. Niektórzy z policjantów stojących wzdłuż kolumny marszu leniwie opierali się o duże przezroczyste tarcze.



Nie było też na trasie przemarszu rosłych mężczyzn ustawionych po bokach, którzy krzyczeli do idących. Podczas pierwszych takich imprez mnóstwo też było gapiów. Stali po bokach, wyglądali z okien, wystawali na balkonach. I w sobotę też ich nie było.
Nie zawiedli jednak działacze ruchów antyaborcyjnych. Jedna grupa stanęła przy wejściu do Ogrodu Saskiego. Druga, z banerami i głośnikami, przemieszczała się wzdłuż maszerujących.
Ale wygląda na to, że Marsz Równości w Lublinie już nie budzi takich emocji, jak wcześniej. – Niech sobie idą. Nie mam nic przeciwko – komentował starszy pan siedzący na ławce przy centrum handlowym Plaza, a kilkadziesiąt metrów od niego widać było końcówkę marszu.
Zaznaczmy, że mniej licznego niż w latach ubiegłych. Wtedy pochód potrafił zająć całą długość ul. Lipowej. W tym roku może sięgał jednej czwartej ulicy.



– Nie wiem, czy było tu więcej osób, bo jestem pierwszy raz. Na mnie to robi wrażenie. Ale nie o ilość tu chodzi. Po prostu chcemy pokazać, że istniejemy, że jesteśmy razem, że mamy coś do powiedzenia i chcemy aby nasze prawa były uznane – mówiła młoda dziewczyna.
Miłość zamiast wojny
Hasłem tegorocznego marszu było „Miłość, a nie wojna!”. I nie odnosi się to tylko do Ukrainy, ale także Palestyny. Stąd właśnie podczas pochodu wykrzykiwane propalestyńskie hasła. Inne postulaty są od lat niezmienne. To m.in. wprowadzenie w Polsce legalizacji związków jednopłciowych czy prawa dotyczącego ustalania płci.



Bardzo dobrze, że Marsz się odbywa i budzi coraz miej negatywnych emocji – wszyscy się w Lublinie pomieścimy. W ogóle 1 czerwca był dobry dzień – Noc Kultury, Marsz Równości – super.
Czy posłanka Marta Wcisło z orzylepionym do twarzy megafonem była? Jeśli nie, to impreza się nie liczy
Całe szczęście że bramy Ogrodu Saskiego gdzie trwały imprezy z okazji Dnia Dziecka pozostały na ten czas zamknięte. Ochroniliśmy nasze dzieci
Coś ten „Jawny Lublin” znowu szwankuje, nie widać, a przynajmniej ja nie widzę zdjęcia nagłówkowego i loga u góry.
a dlaczego jawny lublin nie napisał nic o tym, że takie piękne, pełne miłości uśmiechnięte hasła oraz widoki, których dużo osób sobie może nie życzyć mogą urazić rodziców chcących wychowywać dzieci wedle własnych poglądów – a na siłę ktoś tu wciska propagandę RTVLPG – Wy też to robicie – zero wzmianki o tym że marsz był w DZIEŃ DZIECKA! – mógł być każdego innego dnia, wciskanie propagandy i tyle. Artykuł bardzo stronniczy. Wypowiedzi tylko popierające ten marsz, ledwie wzmianka o wystawie antyLPG i jej skrawek na jednym zdjęciu. A tak to wszystkim pasuje. NIE, nie pasuje. To, że nie ma tu grupki kiboli robiących rozróbę nie znaczy, że nie wzbudza to emocji, bo wzbudza. Ludzie są już tylko zrezygnowani, bo co mogą zrobić, skoro ich głos i tak będzie zakrzyczany przez aktywiszcza i stronnicze media, bez wyjątku tu w Lublinie popierające takie wytwory? No i creme de la creme – symbole LEWICY na zdjęciu… Wstyd, a myślałem, że jesteście nadzieją na rzetelne dziennikarstwo w tym mieście. Taka „fundacja wolności”, pewien gnojownik spod Lublina i cała lewo-elita ma także i Was w garści.
A kiedy marsz w/s równości praw i obowiązków szarego Dziadogrodzianina i dewelo-szlachty? Np. dlaczego dewelo-buraczkom miasto chojnie funduje instalacje niezbędne do budowy dewelo-klocków w kwotach kilkanaście do nawet kilkuset mln zł, a jednocześnie nie robi praktycznie nic w zakresie obowiązków gminy w/s zapobiegania bezdomności? Dlaczego biurwy z rathausu klękają przed Panami Deweloperami, a petenta „z ulicy” traktują z buciora?
Dlatego, że sorosowcy nie są zainteresowani łożeniem na tego typu równość?
To nie są marsze równości tylko „Wielka promocja homoseksualizmu” jak głosił jeden z wielkich transparentów niesionych przez [***wulgaryzm***]