5 minuty czytania • 26.06.2024 15:11
Kto na dyrektora muzeum, a kto na bezrobocie? Gdzie miękko lądują politycy PiS
Udostępnij
Andrzej Pruszkowski (PiS), którego marszałek pozbawił dyrektorskiego stołka w Wojewódzkim Urzędzie Pracy, ma wylądować w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Takiego szczęścia nie ma inny radny PiS Bartłomiej Bałaban (Suwerenna Polska). Były członek zarządu województwa odpowiedzialny za kulturę przyznaje: – Idę zarejestrować się do urzędu pracy.
Cofnijmy się do 2019 r. Rozsiadający się coraz bardziej wygodnie w fotelu marszałka Jarosław Stawiarski (PiS) zrobił swojego partyjnego kolegę – byłego prezydenta Lublina Andrzeja Pruszkowskiego dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Kilka lat później postanowił go z tego stanowiska usunąć. Jesienią 2022 r. Pruszkowski został służbowo przeniesiony do Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości (też instytucja marszałkowska). W oddziale realizacji projektów LAWP dostał szeregowe stanowisko, niepasujące do dotąd zajmowanych przez polityka PiS (przed WUP był wiceprezesem PGE i TBS Nowy Dom).
Pruszkowski ocenił, że taki ruch marszałka był niezgodny z przepisami i odmówił wykonania polecenia. – Swoją decyzję uzasadniłem solidnie i rzetelnie – zapewniał potem. I wyjaśniał: – Nie można przenieść dyrektora WUP do pracy w innej jednostce. Kontrolę w tej sprawie wszczęła Państwowa Inspekcja Pracy, która przyznała mi rację i wezwała marszałka do wycofania tego polecenia
Ale kiedy Pruszkowski wrócił z trzymiesięcznego zwolnienia lekarskiego to ostatecznie został z pracy w WUP zwolniony. Polityk poszedł do sądu pracy.
Mediacje i dyrektorski stołek w Kozłówce?
– Trwają mediacje – informuje teraz Andrzej Pruszkowski. O swoich oczekiwaniach wobec byłego pracodawcy mówić nie chce, bo „mediacje są poufne„. W podobnym tonie wypowiada się dyrekcja WUP, gdzie obecnie szefem jest inny miejski radny PiS – Tomasz Pitucha. – Mediator, strony i inne osoby biorące udział w postępowaniu mediacyjnym są obowiązane zachować w tajemnicy fakty, o których dowiedziały się w związku z prowadzeniem mediacji – czytamy w odpowiedzi na nasze pytania.
Mediacje są już na ostatniej prostej i niewykluczone, że zakończą się ugodą. Niepisanym elementem tej ugody ma być nowy dyrektorski dla Pruszkowskiego. Mowa o Muzeum im. Zamoyskich w Kozłówce. O tym, że jest on przymierzany do tego stanowiska, pisaliśmy pod koniec maja. Z naszych informacji wynikało wówczas, że ma zostać zastępcą dyrektora. – Nic takiego się nie szykuje – komentował wtedy wyraźnie poirytowany Andrzej Pruszkowski.
Dziś telefonów od nas nie odbiera, na SMS z pytaniem też nie odpisał. Telefonu nie odebrała także Bożena Ćwiek, dyrektorka muzeum w Kozłówce od listopada 2023 r.
– Na ten moment nie ma żadnych decyzji w przedmiotowej sprawie – stwierdza z kolei rzecznik marszałka Remigiusz Małecki.

Desant „ludzi Czarnka” na kulturę
Pruszkowski może liczyć na poparcie szefa lubelskich struktur PiS Przemysława Czarnka. – To na jego plecach dojedzie do Kozłówki, bo łączy ich przede wszystkim to, że obaj nie przepadają za Stawiarskim – mówi nam jeden z działaczy PiS w regionie.
Jak już pisaliśmy, w obecnej kadencji marszałek Stawiarski już nie rządzi samodzielnie. Obecny zarząd województwa zdominowany jest przez ludzi Czarnka. Weszli do niego Marek Wojciechowski i Piotr Breś, jako wicemarszałkowie oraz Marcin Szewczak i Jarosław Kwasek jako członkowie zarządu
Także dzięki Czarnkowi pracę zastępcy dyrektora Centrum Spotkania Kultur ma od czerwca radna miejska PiS Justyna Budzyńska (gdy krajem rządził PiS była członkiem zarządu w należącej do państwowego holdingu Fabryce Cukierków Pszczółka). Chociaż początkowo miała zająć fotel szefa CSK Marka Krakowskiego, to ostatecznie wylądowała na stanowisku jego zastępcy.
Pisaliśmy też, że z-cą dyrektora w szarpanej konfliktem wewnętrznym Filharmonii Lubelskiej ma zostać Janusz Wawerski, obecnie zatrudniony w UMWL na stanowisku kierownika oddziału obsługi komisji i sesji Kancelarii Sejmiku. W przeszłości był też radnym miejskim i powiatowym w Puławach.
Nowego szefa ma mieć także Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym. Miejsce Izabeli Andryszczyk (do końca czerwca jest na zwolnieniu lekarskim) w fotelu dyrektora ma zająć Danuta Smaga, była starosta Puław z ramienia PiS. – Przerżnęliśmy powiat puławski, dlatego trzeba gdzieś panią Smagę ulokować – mówił nam niedawno jeden z lokalnych działaczy PiS.
Nie skansen, a pośredniak
Za pracą rozgląda się też Bartłomiej Bałaban (Solidarna Polska), obecnie radny miejski PiS, kiedyś kurator sądowy i dziennikarz TVP Lublin, a ostatnio członek zarządu woj. lubelskiego. W zarządzie odpowiadał za kulturę, gdzie mógł liczyć na pensję ok 18,5 tys. zł brutto. Teraz jako radny miejski otrzymuje dużo mniej: podstawowa dieta radnego to nieco ponad 4 tys. zł.
Czy prawdą jest, że z nadzieją patrzy w kierunku instytucji, która mu kiedyś podlegała – Muzeum Wsi Lubelskiej? Tam dyrektorem jest jego koleżanka Bogna Bender-Motyka, która startowała razem z nim do rady miasta z listy PiS (jednak w odróżnieniu od Bałabana nieskutecznie).
– Bartek chciałby być zastępcą Benderowej w skansenie, często pojawia się w jej towarzystwie, mają dobre relacje – mówi Jawnemu Lublinowi kolega Bałabana z rady miejskiej.
Ale główny zainteresowany dementuje tę informację. – To bzdura. Nic takiego jak skansen nie wchodzi w grę, to wykluczone. W kompetencje Bogny wchodzić nie będę, uważam ją za bardzo dobrego i merytorycznego dyrektora, postawiła skansen na nogi – mówi nam Bartłomiej Bałaban.
Do tego, co robił zanim trafił do zarządu województwa, wracać nie zamierza. – To etap zakończony. Byłem prawnikiem, byłem dziennikarzem, ale jak się było w polityce, to powrotu nie ma – mówi Jawnemu Lublinowi. – Nikt mi nic nie proponował. Idę niedługo zarejestrować się do urzędu pracy – przyznaje.

Współpraca: Sławomir Skomra
Na zdjęciu: Od lewej: Andrzej Pruszkowski, Bartłomiej Bałaban i Danuta Smaga (Fot. KJ, Danuta Smaga FB)
Głównej Kadrowej – Pani na Zamku – nikt nie rusza.
Jak trzeba będzie to bendą dymać nawet do zamościa byle być na etacie, przecież nic innego w życiu nie robili i nie potrafią robić. Przykre.
Fachowcy z PISU muszą dymać tyle Kilometrów, żeby zarobić, takie fachowce.