Wesprzyj Kontakt

3 minuty czytania  •  27.11.2017

Komu przeszkadzamy? Komu pomagamy?

Udostępnij

Obserwuję w ostatnich dniach „życie w lubelskich mediach”i wyciągam smutny wniosek. Nie interesują nas nasze pieniądze i nie interesuje nas na co je wydajemy. Mało obchodzi nas również wygląd miasta, nie uczestniczymy czynnie w procesach dotyczących jego zmian. Chętnie natomiast wylewamy pomyje na jedyną niezależną organizacje w mieście, która tego właśnie stara się dopilnować, starając się wykonywać swoją pracę w sposób obiektywny.

Niestety, standardy, którymi się posługuje w ocenach, zawsze kogoś dotykają. I tak, radni miejscy niezależnie od opcji politycznej mogą poczuć się skrzywdzeni oceną. Wówczas w łatwy sposób mogą wytłumaczyć się tym, że jest to Fundacja PiSowska, lub że popiera Krzysztofa Żuka Prezydenta Lublina  z PO. Dodatkowo, jak sądzą, Fundacja kieruje się swoimi prywatnymi sympatiami, faworyzując tych, a posponując innych. Ogólnie obraz tej strażniczej organizacji, jawi się w samych czarnych barwach, chowając się zapewne za milionami od Sorosa.

Tak, tak. Fundacja zła, a jej Prezes Krzysztof Jakubowski jeszcze gorszy. Ileż to razy zdarzyło się, o czym kilkakrotnie słyszałem, jak któryś z radnych zarzucał mu, że przecież są z nim na „koleżeńskiej stopie”, a on wystawił niepoprawną ocenę. W głowie się to nie mieści, bo przecież układy i układziki tak dobrze sprawdzają się w codziennej pracy Ratusza, że powinno to w sposób podobny implikować na Fundację. Co to znaczy wyjaśnię. Pewna, do niedawno radna miejska na jednej z sesji rady miasta wstała i rzekła: „Panie Prezydencie (przyp. K. Żuku) jest Pan piękny! Jest Pan piękny, bo człowieka poznaje się po pięknych uczynkach!„. Cóż radna ta, w obecnej kadencji radną nie jest, ale jej lojalność i pochlebstwa sprawiły, że została opłacanym „doradcą” przy Prezydencie, a niedługo zapewne stanie się „ekspertem” gdyż zgodnie z nowelizacją ustawy o pracownikach samorządowych, stanowisko „doradcy” zniknie.  Ale o „ekspertach” nic nie ma, więc jedne drzwi się zamykają, a inne otwierają.

Z Fundacją Wolności jest jednak nieco inaczej. Otóż, faktycznie, dobrze się z nią zaprzyjaźnić, ale gwarantuję Wam, nie wpłynie to w żaden sposób na ocenę Waszej urzędniczej pracy! Ta „przyjaźń” bądź „zakumplowanie” pozwoli „tylko” lub może raczej „aż” na czerpanie z jej bogatego doświadczenia, które wykorzystacie pracując dla dobra społeczności Miasta Lublina. Jednym słowem warto stać się jej przyjacielem, chociaż może być to przyjaźń trudna. Ale czy Wy również potrzebujecie pochlebców, czy może autentycznych przyjaciół, którzy powiedzą Wam prawdę, gdy robicie coś w niewłaściwy sposób? Tak właśnie należy traktować Fundację. Tak się rodzi prawdziwa samorządność, demokracja i samostanowienie.

W mediach natomiast pojawiają się komentarze osób niezadowolonych z pracy Fundacji Wolności. Być może świadczy to o jej skuteczności, o jej wadze i celnych kontrolach. Dobrze, że są ludzie, którzy nie zamiatają spraw pod dywan, dobrze że starają się dokonywać pozytywnych zmian w funkcjonowaniu miasta dając przykład jak powinno wyglądać społeczeństwo obywatelskie.

Miasto Lublin to nie jest prywatny folwark nikogo z nas. Miejskie pieniądze powinny służyć nam wszystkim i być rozsądnie wydatkowane. Konsultacje społeczne powinny być wyrazem woli obywateli jak miasto powinno wyglądać i muszą być brane pod uwagę –  a tymczasem nie są. Fundacja stała się tu pionierem, superaudytorem.

Tymczasem Prezydent Żuk, ma z Fundacją Wolności Problem. Mija blisko dziewięć miesięcy od zgłoszenia potrzeby rozmowy z nim przez Prezesa Fundacji, a w sekretariacie cisza. Brak terminu, Prezydent się zastanowi. Zastanowi nad czym? Nad podejmowaniem tematów trudnych? A może raczej obawia się usłyszeć rzeczy, do których nie przywykł będąc otaczany przez pochlebców? Może trzeba zacząć lać miód na uszy, nie szczędząc pochlebstw nikomu?

Wtedy będziemy godni zaufania? Czy to chcecie usłyszeć?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *