3 minuty czytania • 08.02.2024 13:10
Kap, kap… Już pół roku czekają na pieniądze na łapanie deszczówki. To przez boom na dotacje
Udostępnij
Kto liczył, że szybko otrzyma pieniądze na zbiorniki i instalacje do łapania deszczówki, to się przeliczył. Obsługujący program „Moja woda” fundusz zapewnia, że umowy podpisze w kwietniu. Potem będzie wyścig z czasem, żeby zdążyć do wakacji.
Pani Beata z Lublina w sierpniu ubiegłego roku złożyła do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wniosek do programu „Moja woda” (więcej o tym programie piszemy dalej). – Słyszałam, że można dostać dotację na wykorzystanie deszczówki. Postanowiłam skorzystać. Chcę kupić zbiornik i pompę. Liczę, że dzięki temu oszczędzę na podlewaniu ogrodu – opowiada.
Kobieta liczyła na dotację w wysokości 6 tysięcy złotych.
Do tej pory jednak nie otrzymała żadnej informacji, co się dzieje z jej dokumentami. Nie wie, czy pieniądze zostały już rozdane, czy jej wniosek został odrzucony, a może czeka w kolejce. Żadnych adnotacji nie ma także w internetowym systemie do składania dokumentów.
– Ani, że przyjęty, rozpatrywany, odrzucony, nic – denerwuje się. I obawia o to, czy jeśli jednak otrzyma pieniądze, to zdąży z realizacją zadania. Zgodnie z regulaminem programu ma na to czas do 30 czerwca 2024 roku.
Są opóźnienia, bo chętnych jest mnóstwo
WFOŚiGW wyjaśnia, że program ciszy się dużym powodzeniem i do Funduszu wpłynęło dotychczas ponad 2,4 tys. wniosków na przeszło 12 mln złotych. – Z uwagi na bardzo dużą ilość wniosków terminy rozpatrywania wniosków uległy wydłużeniu – informuje Marek Wieczerzak, rzecznik prasowy WFOŚiGW w Lublinie. I zaznacza, że to rekordowy nabór w programie, który wystartował w 2020 roku.
WFOŚIGW zapewnia, że już złożone wnioski powinny być rozpatrzone do końca marca. – Beneficjenci programu podpiszą umowy najpóźniej w kwietniu br., co umożliwi zrealizowanie zadań do końca czerwca 2024 r. – zapewnia Wieczerzak.
Zainteresowanie „Moją wodą” jest tak duże, że trzeba było dołożyć do programu sporo pieniędzy. Pierwotnie pula środków na 2024 r. na Lubelszczyznę wynosiła 5,1 mln zł, a nabór miał się zakończyć we wrześniu ubiegłego – Z uwagi na bardzo dużą ilość wniosków, które zostały złożone wystąpiliśmy o zwiększenie budżetu. Aktualnie na realizację programu „Moja woda” w woj. lubelskim mamy aż 16 mln zł, co umożliwia kontynuację naboru w 2024 r. – mówi Wieczerzak.
Oznacza to także, że kto do tej pory nie zdążył złożyć wniosku, to ma jeszcze na to szansę. Można to zrobić na stronie WFOŚIGW.
Mogą być kolejki po zbiorniki na wodę
Nie tylko opóźnienia w rozpatrywaniu wniosków może być kłopotem dla osób, które chcą wykorzystywać deszczówkę. Wąskim gardłem może się okazać krótki czas na zakup i montaż zbiorników. Program „Moja woda” cieszy się ogromnym powodzeniem nie tylko w Lubelskim, podobnie jest w innych regionach Polski. Na wiosnę wszyscy rusza na zakupy.
– Zbiorniki naziemne dziś są dostępne od ręki. W poprzednich edycjach programu „Moja woda” zdarzało się, że trzeba było na nie czekać, maksymalnie dwa tygodnie. Problem dotyczy jednak głównie zbiorników 1000 l i 2000 l, które są najczęściej wybierane. Inaczej ma się sytuacja ze zbiornikami podziemnymi, które są robione pod konkretne zamówienie. Na te zawsze trzeba czekać – mówi nam Robert Kurowski ze sklepu Dom i Woda.
Program „Moja Woda”
„Moja Woda” to program dotacyjny na zatrzymanie i wykorzystanie wody opadowej. Ta, zamiast trafić do kanalizacji czy do gruntu w trakcie opadów, ma być retencjonowana i wykorzystana później, np. do podlewania ogródka. Z dotacji mogą skorzystać wyłącznie właściciele domków jednorodzinnych, ale także te, które w takich budynkach prowadzą działalność gospodarczą. Za otrzymane pieniądze można m.in. zapłacić za zbiornik na deszczówkę, instalację przyłączeniową rur spustowych a także instalację nawadniającą – np. pompy. Co ważne zbiorniki na deszczówkę muszą mieć minimum 2000 l. Dotacja wynosi od 1,6 tys. zł do 6 tys. zł, jednak nie więcej niż 80 proc. kosztów kwalifikowanych instalacji.

Dodaj komentarz