11 minuty czytania • 19.07.2024 11:08
Jak zmieni się Zalew Zemborzycki. Co planują Wody Polskie za pół miliarda złotych
Udostępnij
Wątpliwości budzi nie tylko ogromny koszt (500 mln zł), ale też niektóre rozwiąznia planowanej rewitalizacji Zalewu Zemborzyckiego. Zdaniem Ministra Infrastruktury i RDOŚ nie ma większego sensu budowa zbiornika wstępnego w formie wielkiej betonowej wanny. Lepszym rozwiązaniem byłaby meandrująca rzeka na ujściu ze zbiornika – z licznymi rozlewiskami i bogatą roślinnością szuwarową.
Zalew Zemborzycki został oficjalnie otwarty 16 lipca 1974 roku. Prace przy jego budowie trwały cztery lata. Do Zemborzyc przywożono pracowników państwowych zakładów, uczniów, studentów, żołnierzy, młodzież stowarzyszoną w różnych organizacjach. Łącznie w czynie społecznym pracowało ok. 40 tysięcy lublinian.
Obszar przyszłego zalewu w olbrzymiej większości stanowiły podmokłe łąki. Pierwotnie przewidywano wybranie torfu i oczyszczenie dna, lecz ostatecznie wybrano rozwiązanie, które mści się do dziś. Terminy nagliły więc po prostu zalano łąki wodą. Efektami tamtej decyzji są zawity sinic i zaleganie grubej warstwy mułu na dnie. Nie bez znaczenia jest też skład chemiczny rzeki Bystrzycy przepływającej przez tereny rolnicze.
Rewitalizacja zbiornika – szumnie zapowiadana w 2018 roku przez władze państwowej spółki Wody Polskie – miała być prezentem na 50. urodziny zalewu. We wszystkich dokumentach środowiskowych dotyczących inwestycji czytamy o rozpoczęciu prac w trzecim kwartale 2023 roku.
Nie rozpoczęły się do dziś, ale Wody Polskie mają już pozwolenie na budowę centrum operacyjno-edukacyjnego. Pozwolenie wygasa w przyszłym roku, więc państwowa instytucja musi się pospieszyć z wbiciem w ziemię symbolicznej pierwszej łopaty. Inaczej całą proceurę planowania trzeba bedzie powtórzyć.
Centrum miało być gotowe do końca 2026 r. Szacowny koszt to 30 mln zł. O ile jego budowa poprawi komfort pracy urzędników, to nie wpłynie na jakość wody w zalewie – będzie to miejsce, z którego steruje się urządzeniami wodnymi.
Zapora, jaz i nowe groble
Na początku kwietnia Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie wydała decyzję środowiskową dla przebudowy zapory czołowej (wraz ze spustem dennym i przepławką dla ryb) oraz ogroblowaniem wstecznym.

Obecna zapora czołowa ma zostać wzmocniona na długości ok. 406 metrów. Od strony wody betonowe płyty zostaną rozebrane i zastąpione materacami wypełnionymi betonem. Część prac będzie prowadzona pod wodą z barek. Projektowane umocnienie ma obejmować całą wysokość skarpy (teraz wykonane jest niewiele ponad poziom wody). Doszczelnione zostanie wnętrze zapory. Po rozebraniu istniejącej ścieżki rowerowej, technologią wgłębnego mieszania gruntu, zostanie wykonana przesłona blokująca przesiąkanie wody przez zaporę i pod nią. Konstrukcja będzie sięgać 15 m poniżej ścieżki rowerowej i ok. 6,5 m poniżej dna zbiornika.
Rozbudowany ma być jaz. Największą zmianą będzie wykonanie dwóch upustów dennych. – Wykonanie upustu dennego w jazie zapewni ciągły przepływ wód przez zbiornik oraz wypłukiwanie osadu naniesionego przez wody – czytamy w raporcie oddziaływania na środowisko. Jaz jest rodzielony filarem, a prace przy nim będą prowadzone etaptami, tak by zapewnić ciągły przepływ wody. Powiększą się też gabaryty całego jazu i otrzyma nowe niecki denne. Rozebrane zostaną pozostałości istniejącej, choć niedziałającej już elektrowni wodnej. Chodzi o dwie turbiny i rurociągi doprowadzającej do nich wodę.
Powstać ma też przepławka dla ryb. Ta znajdzie się po stronie Dąbrowy. Ta przepławka to 49 połączonych ze sobą basenów, a zawiły, esowaty przebieg przepławki będzie miał 230 m długości. Umożliwi ona swobodną migrację ryb czego nie ma dziś.
Tuż obok wlotu do przepławki zlokalizowany będzie wlot zasilający elektrownię wodną. Jej turbina zmieści się pomiędzy zaporą a przepławką. Moc elektrowni to 338 kW. Jak czytamy w raporcie, ma być źródłem „zielonej energii” i „zapewnić dywersyfikację dostaw”. Elektrownia ma być zautomatyzowana na tyle, by do jej obsługi wystarczyło sporadyczny nadzór techniczny, tzw. dyżur domowy.
Wzmocnione mają być też ogroblowania (zapory boczne). Obie mają otrzymać przesłony przeciwfiltracyjne o głębokość 8 m. Pierwsza ciągnie się od ul. Cienistej do Szkoły Podstawowej w Zemborzycach. Aktualnie biegnie po niej ścieżka rowerowa. Jej długość to prawie 2 km. W tym miejscu wymieniona będzie przepompownia odwadniająca tereny za zaporą boczną.
Druga zapora ciągnie się od ul. Cienistej w górę rzeki, w kierunku ul. Cienistej. Po przebudowie ma się zakończyć za mostkiem przez rzekę w ul. Rosy. Łącznie to ponad 3,5 km ogroblowania.
W trakcie prowadzenia prac utrudnione lub wręcz niemożliwe może być korzystanie ze znajdujących się tutaj traktów pieszych i ścieżek rowerowych. Prace mają trwać ok. 2,5 roku.
Spuszczą wodę, ale tylko o metr
Kiedy toczyła się dyskusja o metodach oczyszczania zalewu, rodziły się różne koncepcje. Jedna z nich zakładała spuszczenie wody, wybranie zalegającego na dnie mułu i tym samym pogłębienie zbiornika. To rozwiązanie zmniejszyłoby koszty całej operacji, ale zgodnie z zapisami decyzji środowiskowej w trakcie prac ma być zachowany przepływ wody w Bystrzycy. Poziom wody w Zalewie będzie mógł być obniżony jedynie o metr w stosunku do poziomu letniego.
To oznacza, że przy jazie głębokość zalewu wyniesie 2,75 m. Podobnie jak w 2018 roku gdy remontowana była zapora boczna przy ul. Grzybowej. Wówczas w płytkich wodach na Dąbrowie ujawniono nagrobek niemieckiej siostry miłosierdzia.
Prace nie będą mogły być prowadzone w okresie tarła ryb – od 1 marca do 30 czerwca i w okresie migracji płazów: 1 marca-15 maja oraz 15 września-15 października. Roboty mają być także wstrzymywane w trakcie deszczy nawalnych czy spływów roztopowych.
Decyzja nakazuje monitorowanie inwestycji przez pięć lat od jej wykonania. Ogroblowanie ma być sprawdzane pod kątem wystąpienia gatunków inwazyjnych roślin i zwierząt. Kontrolowane ma być wykorzystanie przepławki przez ryby.
Zniknie łąka, zniknie 300 drzew
RDOŚ zapewnia, że na dniach wydana ma być też decyzja środowiskowa w zakresie odmulania zalewu. Inwestycja jest już po publicznych konsultacjach. Uzyskano już najważniejsze uzgodnienie ze strony ministra infrastruktury.
Ze zbiornika ma zostać usuniętych 1,9 mln m sześciennych namułów – ok. 30 proc. jego pojemności! Oznacza to, że średnio zbiornik zostanie pogłębiony o ok. 40 cm. Miejscami jednak będzie to do nawet 1,5 m (szczegółowa mapa jest tutaj).
Prace mają być prowadzone przy użyciu pogłębiarek ssących zwanych refulerami. Razem z wodą (tej będzie kilkakrotnie więcej niż osadów) pobiorą one osad z dna zalewu i rurociągiem skierują go na poletko odwodnieniowe. Tam urobek trafi do specjalnych kontenerów, z których woda zostanie odsączona i po tej operacji wróci do zalewu. Obszar tych prac ma być uszczelniony, by uniknąć przenikania wód w głąb ziemi.

To poletko ma się znajdować w miejscu przyszłego zbiornika wstępnego, czyli ma zająć cały obszar od ul. Cienistej aż do północnego brzegu zalewu – pomiędzy istniejącą zaporą boczną a drugim rowem melioracyjnym biegnącym mniej więcej prostopadle do ul. Cienistej (link do szczegółej mapy poniżej). W związku z tymi pracami zostanie wycięte ponad 300 drzew – przeważnie olch czarnych. Znikną tereny łąkowe, ktore mają być odtworzone przed zalewem na pow. ok. 10 ha. Pojawi się też 15 budek lęgowych.
Odsączona woda wróci
Dwa refulery są w stanie oczyścić ok. 800 mkw. dziennie. Maszyny będą mogły pracować tylko w określonych warunkach (poza sezonem lęgowym, przy temperaturze dodatnkiej).
Z poletka dziennie ma być wywożonych ma być ok. 4000 m sześciennych odwodnionych osadów. Biorąc pod uwagę, że pojemność wywrotki to ok. 20 mkw, oznacza to ok. 20 kursów każdego dnia.
Wody Polskie mają już wstępne deklaracje na odbiór ok. 34 proc. tych osadów. – Istnieje możliwość wykorzystania urobku do produkcji energii oraz rekultywacji terenów zdegradowanych, jak również na cele budowlane (w budownictwie hydrotechnicznym oraz drogowym) – czytamy w raporcie środowiskowym.
Prace przy tym etapie powinny potrwać ok. czterech lat. Odmulanie ma zostać przeprowadzone przed budową przepławek dla ryb na zaporze czołowej. Dopiero po tym etapie miałby też powstać zbiornik wstępny.

Dwie wyspy żwirowe i dwie szuwarowe
W okolicy ul. Grzybowej odmulanie ma być odsunięte od brzegów zbiornika, a cały proces ma być prowadzony w kierunku zapory. W trakcie prac oraz pięć lat po ich zakończeniu monitorowany ma być poziom m.in. zawiesiny i tlenu w zbiorniku. Odmulanie ma nie obejmować usuwania torfu znajdującego się w pierwotnym dnie zbiornika. Minister Infrastruktury nakazał, by w dnie zostały wykonywane głęboczki, czyli miejsca głębsze o 1-2 metry niż teren w pobliżu. By ryby mogły spokojnie przezimować.
Docelowo na tafli zbiornika mają się pojawić dwie pływające wyspy żwirowe oraz dwie pokryte roślinnością szuwarową. Każda z nich będzie mieć od 25 do 50 mkw. To rozwiązanie z myślą o ptakach wodno-błotnych.
– Tworząc nowe miejsca lęgowe dochodzi do działań z zakresu ochrony czynnej i zwiększenia różnorodności biologicznej ekosystemu wodnego zbiornika – czytamy w raporcie. Jak wskazują jego autorzy potencjalnymi bywalcami wyspy mogą być rybitwy rzeczne, które widywane były nad zalewem w trakcie migracji jesiennej. Wyspy mogły by się dla nich stać nowym miejscem lęgowym. Dotychczas na zalewie brakowało takich miejsc. Te na brzegach zbiornika był łatwo dostępne dla drapieżników – lisów czy jenotów.


Ogromna betonowa wanna na osady
Na ostatnim etapie prac ma powstać tzw. zbiornik wstępny – w okolicy ul. Grzybowej, tuż przy istniejącej zaporze bocznej. Zadaniem takiej instalacji jest wyłapywanie spływających osadów i zanieczyszczeń, by nie wpadały do zalewu.
Powyżej istniejącego mostu w ul. Cienistej ma zostać wybudowany jaz z przepławką dla ryb. Jaz ma kierować wody kanałem do zbiornika wstępnego, jednocześnie blokując ich spływ dotychczasowym korytem. Kanał do zbiornika wstępnego przebiegac będzie przepustem pod ulicą Cienistą – ok. 100 metrów na wschód od obecnego mostu.
Sam zbiornik miałby zająć ok. 21 ha, a pojemność 0,5 mln m sześcienych, czyli prawie 10 proc. zalewu.

Jak już wspomnielismy, budowa zbiornika wiąże się z likwidacją istniejących łąk. Konieczna będzie wymiana nienośnego gruntu pod zbiornikiem na głębokość do 4,6 m poniżej poziomu terenu. Trzeba zatem usunąć ok. 0,8 mln m sześć. gruntu. Operację utrudni woda gruntowa zalegająca tutaj już 25 cm poniżej terenu. To oznacza konieczność odwaniania całego obszaru.
Zbiornik ma mieć konstrukcję betonowej wanny i być szczelny. Ma to ograniczyć zanieczyszczanie wód podziemnych i pobliskiego ujęcia wody w Prawiednikach. To nowe „jezioro” będzie podzielone na dwie części: strefę oczyszczania i strefę wody oczyszczonej. Ta druga ma zająć tylko 1/6 długości zbiornika.
Części będą rozdzielone przegrodą ziemną obsadzoną roślinnością hydrofitową taką jak tatarak. To nie tylko kwestia estetki, bo rośliny otrzymają wazne zadanie. Mają pochłaniać biogeny: azotany i fosforany. Nadmiar fosforanów w zalewie jest jedną z przyczyn zakwitania sinic. Latem redukcja fosforanów przez rośliny ma wynieść nawet 90 proc. Zimą tylko 10 proc.
Z tego właśnie powodu zbiornik nie będzie pracował cały rok. Wyłączony z użytku będzie zimą. Nie będzie też funkcjonował w czasie wezbrań wody – co mogłoby powodować wymywanie osadów ze zbiornika wstępnego do zalewu. Mimo to autorzy raportu oddziaływania na środowisko wskazują na powiększenie sumarycznej rezerwy powodziowej zespołu zbiorników „Zemborzyce – Prawiedniki” o 0,5 mln metrów sześć.
Gromadzone osady mają być usuwane co najmniej raz na 10 lat lub po przekroczeniu 0,5 m grubości. Co roku powinny być też wycinane rośliny wodne. I to też ekologiczna sztuczka – najwięcej biogenów akumulują w trakcie intensywnego wzrostu.
Prace przy budowie powinny potrwać ok. 2 lat. Byłyby to ostatnie realizowane zadanie.
Meandrująca rzeka zamiast betonu?
Zbiornik wstepny był planowany od dawna i uwzględniany w niemal każdej koncepcji rewitalizacji zalewu. Dziś jednak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Ministerstwo Infrastruktury wskazują, że skoro zbiornik ma działać sezonowo to może efektywniejsze byłyby inne rozwiązania. Tym bardziej, że to właśnie zimą mają występować największe spływy osadów, związanych z wiosennymi wezbraniami. Ministerstwo wskazuje jakie działania należałoby podjąć:
- właściwe uporządkowanie gospodarki ściekowej w zlewni,
- odmulenie Zalewu Zemborzyckiego
- nadanie meandrującego charakteru ujściowemu odcinkowi Bystrzycy (przed Zalewem) z licznymi rozlewiskami i bogatą roślinnością szuwarową;
- wprowadzenie ograniczeń przy zanęcaniu wód oraz usunięcie punktowych źródeł w postaci wód z przepompowni;
- tworzenie biocenoz wodnych w obrębie Zalewu i zlewni Bystrzycy.
– Proszę przeanalizować przebudowę ujściowego odcinka Bystrzycy (przed Zalewem) tak by nadać mu meandrujący charakter, z licznymi rozlewiskami i płyciznami z bogatą roślinnością szuwarową. Takie rozwiązane, podobnie jak proponowany zbiornik wstępny umożliwi przejęcie osadu wleczonego, niesionego wodami rzeki Bystrzycy i oczyszczenie ich przed dostaniem do Zalewu Zemborzyckiego. Jednocześnie będzie nieporównywalnie tańsze i korzystniejsze pod względem przyrodniczym – postuluje RDOŚ. I dodaje, że inwestycja pozostaje wątpliwa także ze względów praktycznych i ekonomicznych.
Tyle, że autorzy raportu finalnie uznali, że ta propozycja nie jest możliwa do realizacji. Ich zdaniem wytworzenie meandrów powyżej zalewu ingerowałoby w siedliska łęgowe. Z tego samego raportu wynika też, że także zbiornik wstępny znajdzie się na obszarze, w którym rozpoznano wiele gatunków chronionych, m.in.: kumaka nizinnego, nietoperzy czy wielu gatunków ptaków, np. błotniaka stawowego, derkacza czy zimorodka.



Autorzy raportu wskazują jeszcze na jedną rzecz: – W okresie wiosennych roztopów oraz podczas przejścia fali wezbraniowej nagromadzony w meandrach rzeki materiał zostałby wypłukany do Zalewu Zemborzyckiego – czytamy w dokumencie.
RDOŚ punktuje też niezgodność inwestycji (budowa betonowej wanny) z planem miejscowym. Obszar, na którym ma powstać zbiornik wstępny, oznaczony jest w planie jako tereny zieleni nadrzecznej – łąki i pastwiska oraz szuwary, zakrzaczenia i zadrzewienia typowe dla siedlisk łęgowych.
– Gdyby na przedmiotowym terenie dopuszczano możliwość usytuowania zbiornika wodnego to zastosowałaby odpowiednie oznaczenie graficzne na rysunku planu […] WS – Tereny wód powierzchniowych śródlądowych (rzeki, jeziora, stawy, strumienie, kanały) – czytamy w piśmie RDOŚ.
Jednak zdaniem Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Lublin takiej niezgodności nie ma, gdyż plan wyjątkowo dopuszcza budowę urządzeń wodnych. A zbiornik wstępny jest właśnie takim urządzeniem.
Sprawa rozbija sie też o pieniądze. A te są ogromne. Kilka lat temu całość ww. prac oszacowano na kwotę 500 mln zł. Szefowie Wód Polskich przyznają, że dziś koszty będą wyższe, a pieniędzy w kasie państwowej spółki brak. Pojawił się więc pomysł na zmniejszenie powierzchni zbiornika wstępnego i pytanie, czy pogłebiać zalew na całej jego powierzchni.
Z całością dokumentacji można się zapoznać tutaj.
Fot. Artur Gazda//Getty Images//canva.com
Wątpię, czy coś to pomoże na dłuższą metę.
Ale dworzec szczuroP0litalny za 84% ww. kwoty też nie tylko że nie pomógł (oprócz P0mocy deweloburaczkom w postaci oczyszczenie terenu pod przyszłe „akademiki” na Podzamczu), ale wręcz pogorszył komunikację.
I te 340 mln to poszło z kasy miasta-wydmuszki (minus wysępione dotacje), a 500 na ZZ będzie z budżetu centralnego, który jest 200 x większy i nie ma problemów z „pożyczaniem” po bardzo niskich stawkach.
PS. Oczywiście nie należy wykluczać, że dewelo-buraczki nie podczepią się i pod ten projekt np. z jakimiś apartamĘtami z prywatnymi wygrodzonymi plażami, bowiem P0lsK0-W0lska Zjednoczona Partia Deweloperska zawsze kombinuje, żeby przy okazji sypania kapuchą coś z tego wpadło do kieszeni dewelo-buraczków.
Mogliby napisać, co z Zalewu zostanie, a nie co dołoża.
Zaczną coś robić dla zamydlenia oczu zacznie się zima robota stanie firma się zwinie a wody polskie zawiną kasę i po temacie.
Czy Wody Polskie nie należą przypadkiem do izraelskiej firmy TAHAL⁉️
Wiecie czyja jest Polska ⁉️
Żydowska❗❗❗
Bicie piany
Dla kasy
Maja czas 20 lat do mojej emerytury
Powiedzmy sobie otwarcie urzędnicy nie wiedzą jak rozwiązać podstawowy problem to znaczy zanieczyszczenie zalewu. Skoro tak to po co ładować 500 milionów w jakiejś budowy techniczne oraz nowe biura dla urzędników? Proponuję rozpisać konkurs międzynarodowy na koncercie oczyszczenia zalewu
Wizja pękniętej zapory
https://youtube.com/shorts/I4iKhnXC_P4?si=f26Th-_BwGRXmC5L