Wesprzyj Kontakt

3 minuty czytania  •  09.11.2021

Gdzie jest Polska?

Udostępnij

Pytanie takie warto postawić w okolicach Święta Niepodległości, gdy o Polsce mówi się głównie z nabożeństwem i na nabożeństwach. Otóż na ideowej mapie świata jest Polska na wschód od zachodu i na zachód od wschodu i tyleż w Unii Europejskiej, co w kościelnym państwie katolickim. I w wirze kulturowej wojny o wartości.

Nie tak dawno wydobyliśmy się ze wschodniego imperium, którego specyficznego systemu ideowego strzegły stacjonujące u nas sowieckie czołgi. Są jeszcze tego pozostałości. Dziś natomiast mamy podpisane traktaty wiążące nasz, kraj wraz z innymi, w Unię Europejską, która ma swój system wartości i mamy konkordat z Watykanem łączący nas z państwem kościelnym, i potężny, aczkolwiek kruszejący, Kościół katolicki wewnątrz kraju, który chce przekształcić Polskę na swoją modłę. Taki galimatias.

Przez wieki przesuwała się Polska na osi wschód-zachód, usiłując znaleźć sobie właściwe miejsce i ciągle go szuka. Lublin – co warto z okazji Święta Niepodległości przypomnieć – był miejscem znaczących wydarzeń w tej wędrówce. W naszym mieście podpisana została Unia Lubelska, która uczyniła Rzeczpospolitą mocarstwem, rozciągniętym daleko na wschód, tam zwróconym, w którym polskie elity integrowały się z litewskimi i ruskimi. Dlaczego w Lublinie? Bo leży między Krakowem a Wilnem. Trochę na wschodzie, trochę na zachodzie. Świetnie to widać w kaplicy na zamku lubelskim.

O zwróceniu się na wschód zdecydowali panowie krakowscy zawierając sojusz z Wielkim Księstwem Litewskim przeciwko zakonowi krzyżackiemu. Gdyby – puśćmy na chwilę wodze fantazji – odwrócili sojusz i w bitwie pod Grunwaldem polskie wojska u boku krzyżackich pokonały Litwinów, a wielki mistrz krzyżacki został królem Polski, historia potoczyłaby się inaczej. Czy było to możliwe? Skoro tak się nie stało, to pewnie było to niemożliwe, choć z Krzyżakami łączyła nas religia no i nieśli oni z Ziemi Świętej atrakcyjne zdobycze cywilizacyjne. Jeszcze dziś można to zobaczyć porównując muzea na Wawelu i w Malborku.

Po rozbiorach, gdy Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość, uciekła na zachód. Lublin był wtedy siedzibą ludowego rządu Ignacego Daszyńskiego, który istniał tylko kilka dni, ale jego lewicowy program miał niebagatelne znaczenie w hamowaniu rewolucyjnych wpływów ze wschodu, gdzie trwała w Rosji rewolucja. Obroniliśmy się przed wschodem dzięki zwycięskiej wojnie 1920 roku, ale nie na długo.

Po drugiej wojnie światowej, dyktatem zwycięskich mocarstw znaleźliśmy w sferze sowieckiej, na politycznym wschodzie, choć geograficznie kraj przesunął się kilkaset kilometrów na zachód. Pierwszy rząd komunistycznej Polski, utworzony przez Stalina przeniósł się z Moskwy akurat do Lublina. Paradoksalnie – będąc uzależnionym całkowicie od wschodniego mocarstwa – polskie władze modernizowały kraj na wzór zachodni, za zachodnie kredyty, zwłaszcza w okresie rządów Edwarda Gierka, emigranta z Francji.

Po kilkudziesięciu latach wydostaliśmy się z PRL-u i zależności od imperium sowieckiego, a Lublin zaznaczył swój udział w tym procesie za sprawą strajków Lubelskiego Lipca 1980.  

I już się wydawało, że nastąpił koniec historii, spełniły się marzenia pokoleń, weszliśmy do Unii Europejskiej, gdy wpadliśmy w wir wojny kulturowej. Liberalna lewica, stawiająca na wolność jednostki, do której zdawała się należeć przyszłość, napotkała na gwałtowny opór konserwatywnego nurtu katolicko-narodowego. Walka się zaostrza. Są ofiary. Śmiertelne.

Lublin jest na pierwszej linii tej wojny jako baza wypadowa i zaplecze intelektualne jednego z liderów ugrupowania katolicko-narodowego, ministra edukacji, byłego wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka. Wynik tej wojny nie jest przesądzony, konserwatyści wydają się mieć przewagę, zagarnęli władzę polityczną. Ale Kościół traci młodzież, jego wizerunek jest potrzaskany przez afery pedofilskie, nie potrafi się oczyścić ani zreformować. Przykład choćby Irlandii pokazuje, czym to się kończy. Na tym tle minister Czarnek przypomina Don Kichota z La Manczy…

Najlepiej dla obu stron byłoby zakończyć tę wojnę kompromisem, akceptowalnym dla wszystkich. Unia Europejska daje na to ramy. Wszak Unia Europejska oparta jest na wartościach ewangelicznych i daje możliwość rozwoju różnorodności etnicznych, a prawa jednostki wywodzą się z chrześcijaństwa. Wartości wszystkich stron wydają się tu bardzo bliskie. Ale może właśnie dlatego ta wojna jest tak zażarta…      

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *