7 minuty czytania • 19.11.2024 20:24
Czego Palikot chciał nauczyć Polaków i ściśle tajny „ważny interes prywatny” Jakuba W.
Udostępnij
– Ludzie nam gratulowali, że wprowadziliśmy inną kulturę picia – przekonywał Janusz Palikot przed warszawskim sądem. Zapewniał też, że nie miał żadnych sygnałów, by jego posty na Instagramie były reklamą alkoholu. Pozostali oskarżeni – Tomasz Cz. i Jakub W. w sądzie się nie zjawili. Ich adwokat mówił o publicznym linczowaniu i niszczeniu wizerunku celebrytów.
Dawno tylu dziennikarzy nie tłoczyło się na korytarzu Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieście. Z wycelowanymi w kierunku schodów kamerami i obiektywami czekali na trójkę znanych celebrytów. Jakub W., nazywany „królem TVN-u”, oraz Tomasz Cz., wrocławski restaurator, swoją obecnością sądu jednak nie zaszczycili. Z kolei Janusz Palikot, trzeci z oskarżonych w procesie o nielegalną reklamę wysokoprocentowego alkoholu, na pytania sądu, prokuratora i obrońców odpowiadał zdalnie – z Aresztu Śledczego we Wrocławiu. Więc to nie z jego powodu na sądowym korytarzu, a potem przez kilka godzin na sali rozpraw, dyżurowało dwóch policjantów.
Proces celebrytów toczy się od maja. Na pierwszej rozprawie też nie pojawił się nikt z oskarżonych Obrończyni Palikota (adw. Agnieszka Walczak z kancelarii Dubois i wspólnicy) tłumaczyła wówczas, że jej klient jest chory. Tomasza Cz. i Jakuba W. reprezentuje kto inny – wrocławski adwokat Marcin Sudnik-Hryniewicz. Faktowi nieobecności swoich klientów na procesie poświęcił sporo czasu, ale zadbał też o to, by tych powodów nie poznali dziennikarze. Po raz kolejny zawnioskował też o wyłączenie jawności postępowania. I po raz kolejny sąd się na to nie zgodził.
Nie mam już nic
Były polityk-skandalista, „król polskiego crowdfundingu”, twarz „Lifestylowego holdingu alkoholowego”. Biała koszula z dużym kołnierzem, czarna marynarka – gdyby nie napis w dole ekranu „AŚ Wrocław” można by odnieść wrażenie, że oskarżony łączy się z bardziej przyjaznego miejsca niż pomieszczenie, z którego za chwilę wróci do swojej celi.
- Zatrudnienie? – pyta sędzia Łukasz Zioła.
– Grupa spółek.
- Dochody?
– Bez dochodu.
- Posiadane nieruchomości i samochody?
– Nie posiadam.
- W postępowaniu przygotowywanym wskazał pan nieruchomości i dzieła sztuki.
– W międzyczasie zostały przejęte przez wierzycieli – przyznaje Palikot.
Na początku zeszłego roku, przesłuchiwany do tej sprawy w prokuraturze Palikot podał, że miesięcznie zarabia 100 tys. zł, a wartość swojego majątku oszacował na 200 mln zł. Jego były wspólnik – Tomasz Cz. przyznał się z kolei do dochodów w wysokości 50 tys. zł, majątku „w postaci udziałów w spółkach”. Tak wylewny wobec prokuratora nie był za to gwiazdor ogólnopolskiej stacji. Z aktu oskarżenia, jaki wiosną zeszłego roku (proces ruszył rok później) wpłynął do warszawskiego sądu, możemy się jedynie dowiedzieć, że oskarżony Jakub W. z zawodu jest dziennikarzem o wykształceniu średnim.
Sąd postanowił jednak dowiedzieć się jakie dochody osiąga telewizyjny celebryta, twarz Oranżady Hellena, zegarków Apart, wypożyczalni luksusowych aut, Targów Franczyza 2024, itd. PIT Jakuba W. z właściwego urzędu skarbowego znalazł się już w aktach sprawy, ale jego obrońca zadbał, by dokument był w szczelnie zaklejonej kopercie.
„Nie chlej, degustuj!”
Dziennikarzy nie przestraszył się tylko Janusz Palikot. Przekonywał sąd, że materiały wideo zanim wpadły na jego media społecznościowe trafiały do prawników. – Ze względu na duże doświadczenie kancelarii prawnej przekonany byłem, że to materiały związane z degustacją, a nie reklamowe – tłumaczył. Dopytywany o nazwiska prawników wymienił specjalistę od prawa mediów i reklamy z krakowskiej kancelarii Traple. – Staraliśmy się tak montować, by widoczność znaków towarowych była marginalna – mówił. Na pytanie czy w tych materiałach wskazywał też, gdzie można jego alkohol kupić stwierdził: – Nie przypominam sobie.
Zaprzeczył też, by docierały do niego informacje, że jego posty na Instagramie mogą być zakazaną prawem reklamą. – Ludzie raczej gratulowali, że wprowadziliśmy inną kulturę picia.
Właśnie o „kulturze picia” Janusz Palikot mówił najwięcej. Przekonywał, że jego celem było, „by jak najwięcej ludzi piło alkohol dobry, a nie byle jaki”. A podczas picia, by tez jedli. – Nie chlej, ale degustuj było jednym z naszych haseł reklamowych.
- Jak promowanie picia mniejszej ilości alkoholu ma się do działaności jaką pan prowadzi czyli produkcji alkoholu? – dopytywał prokurator Wojciech Sitek.
– Istota problemu w Polsce, jeśli chodzi o alkoholizm, polega na tym, że ludzi piją żeby się upić. My proponowaliśmy inne rozwiązanie – nie upić się – tłumaczył Palikot. I przekonywał: – Czysta wódka jest najmniej szkodliwa ze wszystkich rodzajów alkoholi.
Powołał się przy tym na tekst, jaki wiosną napisał dla Gazety Wyborczej, w którym przypomina m.in., że to on wymyślił Piccolo, czyli szampan dla dzieci. „Dzieci rzymskie czy greckie skazane były na picie alkoholu – czytamy na łamach GW.
To wcale nie było kierowane do młodzieży
Do kogo kierował swoje posty? Czy już sam fakt wybrania Instagrama i takich nazw produktów jak „Wyjebongo” nie oznacza, że odbiorcą docelowym miała być młodzież?
– Raczej nie był to profil wiekowym charakter danych osób. Raczej starszych, nastawionych na degustację niż na zabawę – przekonywał. Przyznał też, że odpłatnie użyczył swojego wizerunku dwóm swoim firmom – Tenczyńska Okowita mogła produkować Whisky i gin „Palikot”, a Alembik Polska wódki „Palikot”. Zapewnił też, że takich umów nie mieli pozostali dwaj oskarżeni.
O tym, że problem reklamowania alkoholu w mediach społecznościowych przez celebrytów, jest coraz powszechniejszy, mówił jedyny świadek w tym procesie – prawniczka z Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.
– W 2022 roku wiele osób zauważyło to na Instagramie, dostaliśmy mnóstwo sygnałów, pytań czy jest to legalne. Pracownicy mojego działu (prawnego – red.) zaczęli się przyglądać profilom celebrytów. Logowaliśmy się jako „nieobserwujący”, z naszych prywatnych kont na Instagramie – mówiła kobieta. – Złożyliśmy zawiadomienia w kilkudziesięciu takich sprawach, osiem z nich jest już na etapie postępowania sądowego. Ale ostateczna interpretacja przepisów jest różna, nawet tego tutaj sądu – przyznała. I stwierdziła: – Wielokrotnie zgłaszaliśmy do Ministerstwa Zdrowia konieczność całkowitego zakazu produktów alkoholowych. Ale z uwagi na sytuację społeczno-polityczną jest to niemożliwe do zrealizowania.
Uznała też, że w jej ocenie Instagramowe konto Palikota to „jedna duża reklama alkoholu”, u Tomasza Cz. było tych reklam mniej, a u Kuby W. były one „sporadyczne„, ale za to konto to ma imponującą liczę fanów – 1,5 mln.
Ściśle tajny „ważny interes prywatny”
Linia obrony prawników reprezentujących oskarżonych to m.in. brak precyzyjnych przepisów co jest reklamą a co nie, różne orzecznictwo w takich sprawach, spora liczba odmowy wszczęcia śledztwa w podobnych sprawach przez prokuratury, czy fakt że „państwo też czerpie korzyści – poprzez akcyzę – z niezdrowego życia obywateli”.
Mec. Agnieszka Walczak chciała wymienić wcześniej zgłoszonego świadka na inną osobę – doradcę PR Browaru Tenczynek. Argumentowała, że Przemysław B. (zatrzymany przez CBA wtedy co Palikot, usłyszał 4 zarzuty, wyszedł za kaucją), nie powinien zaznawać ze względu na „zaistnienie pewnych okoliczności w postępowaniu we Wrocławiu”.
Ostatecznie jednak sędzia Łukasz Zioła zdecydował o zakończeniu postępowania i nie powołał żadnego z wnioskowanych przez strony świadków. A tuż przed mowami końcowymi mecenas Marcin Sudnik-Hryniewicz jeszcze raz zawnioskował o wyłączenia jawności procesu ze względu „na ważny interes prywatny„ jego klientów. Zdradził w czym rzecz dopiero gdy wszyscy dziennikarze opuścili salę, a policjanci dopilnowali, by nie pozostała żadna kamera, mikrofon czy telefon. Choć mówił przez kilkanaście minut, to sądu nie udało mu się przekonać. Media mogły powrócić na salę rozpraw.
W swojej trwającej blisko godzinę mowie końcowej wrocławski adwokat mówił o „publicznym linczowaniu” całej trójki oskarżonych, „niszczeniu publicznego wizerunku” celebrytów, których „interes prywatny został dotknięty.”
– Nie pogląd gawiedzi, to że ludzie zaczęli listy słać, powinno stanowić prawo – przekonywał. – Biada nam jeśli interpretacja przepisów będzie się zmieniała w zależności od tego jakie są nastroje społeczne.
I dopytywał: Z jakiego klucza dobierani są oskarżeni? Bo są popularni? Bo toczą spory z innymi popularnymi osobami? Bo prokuratura chce być popularna?
Argumentował też, że bez przesłuchania jego klientów „sąd powinien mieć dylemat”. – A o tym, czy mieli możliwość swobodnej wypowiedzi nie możemy rozmawiać – stwierdził. – Oczywisty problem moralny, i prawny, powinien powstrzymać sąd przed ukaraniem.
Prokurator wnioskuje o 400 tys. zł grzywny dla Janusza Palikota i po 300 tys. zł dla pozostałej dwójki oskarżonych. Fundacja Bezpieczna Polska dla Wszystkich Janka Śpiewaka, która w procesie była dopuszczona jako strona, wnioskowała o maksymalną karę 500 tys. zł.
Wyrok ma zostać ogłoszony 27 listopada.
Dodaj komentarz